Na jeziorze Koskowickim znów śnięte ryby

Karolina Bieniek, GN | Utworzono: 2022-08-25 13:00 | Zmodyfikowano: 2022-08-25 13:00
Na jeziorze Koskowickim znów śnięte ryby - fot. FOPIT GOBI
fot. FOPIT GOBI

Śnięte ryby w jeziorze Koskowickim niedaleko Legnicy. Mimo ulewnych deszczy, które zdaniem ekspertów powinny natlenić wodę, doszło do tzw. przyduchy. Są podejrzenia, że do jeziora spłynęła wraz z deszczem z pól jakaś substancja, bo jak wyjaśnia Krzysztof Strynkowski, przyrodnik z Fundacji Ochrony Przyrody i Rozwoju Turystyki, deszcz powinien natlenić wodę w jeziorze:

- Nie ma dla mnie innego wytłumaczenia. Ten tlen powinien się tam pojawić w nadmiarze, lub bardzo dużo, a tu się okazuje, że on gwałtownie spada w związku z tym z tą wodą, która wpływa do jeziora Koskowickiego po deszczach pojawiają się jakieś substancje, które mówiąc kolokwialnie zjadają ten tlen - wyjaśnia Krzysztof Strynkowski.

O sytuacji na jeziorze Koskowickim mówi Mirosław Irzymski, specjalista ds. ochrony wód Polskiego Związku Wędkarskiego w Legnicy:

- Zostały zaobserwowane śnięte ryby i dziubkujące w stanie agonalnym co niektóre. Nie było tego dużo, gdzieś w granicach 15 kg. Ponieważ na miejscu dalej to się utrzymuje wszystkie służby zostały powiadomione - tłumaczy Mirosław Irzymski.

Jak informują wędkarze odławianie śniętych ryb nie jest w tym przypadku konieczne, bo skala zjawiska nie jest duża. Stale jednak patrolują jezioro. W środę poinformowali, że w trzcinowiskach odkryli także padłe ptactwo. Sprawą zajęła się już inspekcja weterynaryjna. Z kolei Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, pobrał już próbki wody do badań. Wstępne wyniki potwierdziły, że zawartość tlenu w jeziorze jest bardzo niska.

Starosta legnicki zwołał w tym tygodniu zdalne posiedzenie Powiatowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego. Z uwagi na to, że jezioro Koskowickie jest rezerwatem przyrody, a skala zjawiska na ten moment nie jest duża, zdaniem ekspertów nie ma konieczności wyławiania śniętych ryb. Jak zapewniają eksperci przyroda powinna sobie w tym przypadku poradzić sama. Niewykluczone jednak, że problem jest większy niż wędkarze zakładają, bo w środę w trzcinowiskach przy jeziorze znaleziono także padłe ptactwo, które bada obecnie inspekcja weterynaryjna. O podjęciu ewentualnych działań służby poinformują po otrzymaniu pełnych wyników badań.

Posłuchaj materiału:

cz.1

cz.2

Reklama

Komentarze (8)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~Bolek2022-08-25 20:31:48 z adresu IP: (31.0.xxx.xxx)
Niemcy!!! Zbierac swoj, zlom z Baltyku!!! A nie nami, sie zajmowac, kundle Putina!!! Tusk, Rtec masz w Baltyku i nie tylko!!! Tam wypad protestowac, z kolegami!!!
~głos kremla2022-08-25 22:00:07 z adresu IP: (2a02:a319:a03f:6500:151b:x:x:x)
спасибо за комментарий, +50 копеек
~kram2022-08-25 20:17:03 z adresu IP: (79.110.xxx.xxx)
Dodano, że "kilkadziesiąt ton zalega też w Głębi Gdańskiej, na północny wschód od Półwyspu Helskiego". "Broń chemiczna to głównie beczki z gazem musztardowym (iperyt siarkowy), bomby lotnicze i miny zawierające, jak mówią wojskowi, bojowe środki trujące (głównie iperyt i arsen). O tym, jak groźne są to substancje, nieraz przekonali się rybacy z Półwyspu Helskiego, którzy ciekawi znaleziska w sieciach otwierali skrzynie, co kończyło się poparzeniami" - pisze "GW". W artykule podano, że "z badań, które naukowcy Polskiej Akademii Nauk przeprowadzili w latach 2011-19, wynika, że bomba z iperytem zanieczyszcza wodę w promieniu nawet 70 m". "Zanieczyszcza, co oznacza, że zabija tam podmorską faunę i florę" - wyjaśniono.
~kram2022-08-25 20:05:07 z adresu IP: (79.110.xxx.xxx)
Gdybyśmy wypompowali wodę z Bałtyku, zobaczylibyśmy apokaliptyczny krajobraz: stosy min, beczek i bomb naładowanych chemikaliami. Kiedy poniemiecki złom skoroduje, czeka nas katastrofa ekologiczna - ostrzega "Gazeta Wyborcza". "GW" podała, że "niechcianych pamiątek po II wojnie światowej w różnych częściach Bałtyku może być od 40 do nawet 100 tys. ton". "Dokładną liczbę trudno dziś oszacować. Podobnie jak trudno określić precyzyjnie wszystkie miejsca zatopień. Po konferencji poczdamskiej za +neutralizację+ niemieckiej broni chemicznej odpowiedzialni byli żołnierze Związku Radzieckiego, którzy rozbrajali składy amunicji w Polsce i Niemczech" - wskazano. Napisano, że "na główny rejon zatopień początkowo obrano Głębię Gotlandzką, czyli obszar znajdujący się mniej więcej w centralnej strefie Bałtyku". "Trasa okazała się jednak dla Rosjan zbyt długa. Tony beczek zrzucano z okrętów w losowych miejscach na trasach konwojów. Skrzynie z amunicją chemiczną (i powietrzem) dryfowały, dopóki drewno nie zbutwiało. Potem niesiony prądami ładunek osiadał gdzieś na dnie" - wyjaśniono.
~Barbi2022-08-25 18:35:01 z adresu IP: (93.105.xxx.xxx)
A czym przepraszam zajmuja się teraz Wody Polskie oprócz paradowania w mundurkach uszytych jak na lokaja i wożenia się trzystoma samochodami służbowymi? Całkowita winę za katastrofę ekologiczn a ponosi PiS.
~Buuuahahahha2022-08-25 18:53:09 z adresu IP: (5.173.xxx.xxx)
A za katastrofy ekologiczne i miliony śniętych ryb na Bugu i setkach innych rzek za rządów Platformy to kto ponosi? PIS?
~Brygada RR2022-08-25 16:20:54 z adresu IP: (31.0.xxx.xxx)
Niemcy zaraz przekaza Tuskowi, ze to wina Pisu i rteci I zeby tak mowil, caly czas I tez stado, pseudo ekologow, z klaunami opozycji, sie zjedzie do Legnicy By protestowac i krzyczec...
~Opozycja mówi2022-08-25 15:01:35 z adresu IP: (5.173.xxx.xxx)
że to rtęć.