WSPANIAŁA ** (Recenzja filmu)

Jan Pelczar | Utworzono: 2013-03-19 09:28 | Zmodyfikowano: 2014-05-01 00:12

Ze "Wspaniałą" mam jak z polecanym przez ogół deserem w popularnej cukierni. Zewsząd zachwyty, że to słodkie, lekkie i wedle nowoczesnej receptury. A ja sie dławię jak pospolitym eklerem. Mdło mi od banalnego kremu, ciężko z niestrawnych skojarzeń, a przepis wydaje mi się uwsteczniający. Szczególnie, gdy dystrybutor podkreśla, że to historia z czasów, o których opowiada serial "Mad Men", ale z tą różnicą, iż opowiada o kobietach wyzwolonych. Może jestem w błędzie, lecz dla mnie Peggy Olson, Joan Harris, a do pewnego stopnia nawet Betty Draper wydają się o wiele bardziej postępowe, niż sekretarki ze "Wspaniałej" - ciżba wpatrzonych w pracodawcę pań, marzących o posadzie.

Tytułowa bohaterka francuskiej komedii to dziewczyna ze wsi, która w miasteczku chce zrobić karierę jako pomocnica biurowa. Wszystko leci jej z rąk, nie jest też specjalnie bystra. Fach ma jednak w ręku - mimo dość pokracznej metody szybko pisze na maszynie. I właśnie konkurs szybkiego maszynopisania, oprócz uczucia do własnego szefa staje się osią fabularną filmu. Maszyna do pisania plus Pigmalion, czyli wspomniany Pigmaszylion. Déborah François i Romain Duris odgrywają swoje papierowe kreacje w sposób nawet uroczy, ale mojej niestrawności kinomana zapobiec nie mogą. Sekretarka co chwila o coś swojego szefa pyta. - Nie ma pani dość zadawania pytań? - Nie, bo odpowiedzi są lakoniczne. W przypadku "Wspaniałej" ten dialog nie sprawdza się jako opis pars pro toto, jest jedynym błyskotliwym wycinkiem całości. Rodzynkiem,  by powrócić do tej, najprostszej z możliwych, kulinarnej metafory.

Wiem, nie wysilam się tym porównywaniem do ciasta, poszukiwaniem zakalca i daty przydatności do spożycia, ale mam wrażenie, że scenarzyści "Wspaniałej" inwencją też nie grzeszyli. To, co w filmach i serialach typu "8 kobiet", czy "Mildred Pierce" ma podtekst i wchodzi w dialog z kostiumem, na potrzeby "Wspaniałej" odtworzono w formie zwykłej farsy. Scenografia i ubiory dają chwile wytchnienia, ale przez większą część seansu przytłacza przerysowana ilustracja muzyczna. Uczucie niesmaku pozostawiły mi też stereotypowe postaci uczestniczek konkursu.

Reklama