Okaleczyli dziecko. Winnych brak

Elżbieta Osowicz | Utworzono: 2013-07-03 12:17 | Zmodyfikowano: 2014-05-01 00:12
Okaleczyli dziecko. Winnych brak - fot. archiwum prw.pl
fot. archiwum prw.pl

Do zdarzenia doszło w Szpitalu Klinicznym nr 1 we Wrocławiu.

Za nami 5 lat śledztwa, dwa umorzenia i przedawnienie.

O sprawie mówiliśmy w Radiu Wrocław kilka miesięcy temu, kiedy rodzina alarmowała, że śledztwo nie posuwa się do przodu. Według relacji pokrzywdzonych lekarze 6 razy próbowali zaintubować dziecko, w rezultacie doszło do zerwania strun głosowych i uszkodzenia krtani.

Matka chłopca, Katarzyna Brońska chce wiedzieć kto jest odpowiedzialny za cierpienia jej syna.

Sprawa wróciła do tej samej prokuratury. Rodzina dziecka w procesie cywilnym domaga się 300 tysięcy złotych odszkodowania za okaleczenie chłopca. 5-letni Kuba dopiero teraz zaczyna mówić, jego rehabilitacja potrwa jeszcze wiele lat.

Reklama

Komentarze (8)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~dosc bezczelnosci "l2013-07-07 11:29:01 z adresu IP: (89.228.xxx.xxx)
asnestezjolog jestes tak bardzo zalosny jak ta cala banda ktora zrobi wszystko aby uniknac odpowiedzialnosci za swoje bledy. Zdarza się? Szkoda ze nie zdarzylo sie, ze podloga na ktorej stoisz zawalila sie. Co powiesz wtedy? Inzynier spieprzyl pojekt czy to tylko wypadek przy pracy. Bedziesz kaleka i co powiesz wtedy?? Tez sie bedziesz "Czepial"! Jestes bufonem wlasnie takim jak ta czesc twojego srodowiska ktora broni za wszelka cene te jednostki ktore wlasnie glosno krzycza ze sa "lekarzami". Tylko nic za tym krzykiem nie idzie oprocz pieniactwa i bezczelnosci. Jak najbardziej matka powinna do konca ustalic kto jest winny, bo ani prokuatura ani WY sami tego nie zrobicie. To ona zostala sama z okaleczonym dzieckiem a WY tylko patrzycie, zeby sie nikt do WAS nie dobral i nie nakazal odpowiadac
~mmm2013-07-04 21:18:42 z adresu IP: (89.228.xxx.xxx)
ponizej 50. Wiec prosze mi wyjasnic - za co mam dziekowac????? Dopiero lekarz karetki N ktory przeprowadzil pelna reanimacje oraz zaintubowal dziecko za 1 razem uratowal je. I to właśnie TEJ Pani Doktor z calego serca dziekuje, jak i nastepnym lekarzom, ktorzy zajeli sie leczeniem malego, wspanialym lekarzom! Dziwi mnie tylko , ze tacy lekarze jak Pan w tak łatwy sposob daja wskazowki, komu mam dziekowac, a nie zastanowia sie, ze moze faktycznie ktos popelnil blad. Kazdy jest tylko czlowiekiem, a tacy jak Pan bronia usilnie (nie znajac szczegolow) jednostek, czym powoduja nadszarpnięcie zaufania do ogolu a w tym do wspanialych specjalistow. Dziecko przez 4 lata oodychalo przez rure, aby ja usunac wycieto mu 1/4 krtani - to jest powiklanie? Takich przypadkow jest obecnie ok.80 na swiecie. Powiklaniem jest zaintubowanie przelyku, uszkodzenie zebow, uszkodzeniesluzowki, a z iloma rozerwaniami krtani Pan sie spotkal (zerwanie jednej struny, rozerwanie drugiej wzdluz i uszkodzenie chrzastki nalewkowatej?? Jakby to dotknelo Pana dziecka, tez by Pan mówil zdarza sie? Pewnie tez dziekowalby Pan koledze. ktory uszkodzlby Pana dziecko za uratowanie zycia i jakby nie patrzec okaleczenie. Mimo wszystko zycze sukcesow w pracy. Pozdrawiam
~mmm2013-07-04 21:16:45 z adresu IP: (89.228.xxx.xxx)
~matka2013-07-04 21:09:08 z adresu IP: (89.228.xxx.xxx)
~matka2013-07-04 21:04:39 z adresu IP: (89.228.xxx.xxx)
szanowny anestezjologu z 20 letnim stażem, czy 3h40min to zbyt malo, aby w przypadku "niemocy" zaintubowania dziecka wezwac pomoc np. laryngologa z fiberoskopem badz anestezjologa z OITD??? Czy LMA jest na prawde az tak obce, zeby go nie uzywac? Czy na prawde trzeba usilnie intubowac jedna metoda? I czy dalej twierdzimy, ze bylo to ratowanie zycia? Ci lekarze NIE zaintubowali dziecka i NIE zapewnili mu prawidlowej wentylacji doprowadzajac do stanu zagrozenia zycia - nieoznaczalnej saturacji i AS
~anestezjolog 20 lat pracy2013-07-04 16:35:55 z adresu IP: (79.186.xxx.xxx)
Oj, można sześć i więcej razy, i to nie tylko u noworodków - każdy z nas jest inny i bywają anomalie. Pamiętam sytuację, gdy do planowego zabiegu we trzech specjalistów (w tym ordynator) przez ~40min nie mogliśmy zaintubować dwulatka - dzięki Bogu dobrze wentylował się na maskę. Do zabiegu poszedł parę dni później, zaintubowany za pierwszym razem! Dlaczego tak było - nie wiem. To nie braki w personelu i wyszkoleniu - po prostu statystyki mówią o jakimś procencie/promilu powikłań i tak jest, i już. Natomiast w całości zgadzam się z drugą częścią Pana/i(?) wypowiedzi: Chory, który doznał powiklań jatrogennych (spowodowanych procesem leczenia), powinien z urzędu otrzymać odszkodowanie od jednostki leczniczej/ubezpieczyciela bez szukania i karania "winnych". Wtedy można spokojnie takie sprawy ujawniać, badać, by w przyszłości nie doprowadzać do takich sytuacji. Oczywiście lekarze, szpitale itp. ze znacząco większym procentem powikłań powinni być brani pod lupę i ew. ponieść tego konsekwencje (dodatkowe szkolenia, nagany, kary finansowe, może prokurator). Oczywiście należy rozróżnić powikłania jatrogenne od tych wynikających z niedouczenia, czy też zwykłego niedbalstwa. Jak mawia mój kolega po fachu: "lepiej teraz poświecić dwie godziny, niż potem dwa lata". Mój głęboki sprzeciw budzi natomiast zwyczaj, że, by otrzymać odszkodowanie, należy najpierw "upupić" jakiegoś doktora, pozbawić go prawa wykonywania zawodu, a najlepiej wsadzić do więzienia. Oczywiście zdarzają się wyjątki nienadające się do tego zawodu. Większość z nas naprawdę jest dobrymi fachowcami, a czasem decyduje przypadek lub słabszy dzień. No i dochodzimy do braków w personelu itd. Cóż, prawnicy jak i bankierzy to pasożyty żerujące na błędach i pragnieniach innych ludzi. Dla pieniędzy zrobią wszystko. Zniszczą uczciwego człowieka, by tylko "wygrać" sprawę i wyciągnąć trochę kasy. Mam nadzieję, że parę osób, po przeczytaniu tego, zrozumie, że w medycynie NIE MA 100% gwarancji powodzenia. Zgadzając się na leczenie, de facto zgadzamy się z ryzykiem możliwych powikłań. My, lekarze, robimy naprawdę wszystko, by procent powiklań dążył do zera.
~bez wiedzy fachowe2013-07-04 00:59:29 z adresu IP: (93.114.xxx.xxx)
Jak sam Pan załważył, czasami nie udaje sie za pierwszym razem wykonać poprawnie intubowacji ale sześć razy!! to chyba jednak coś nie tak. Pewnie zaraz dotkniemy złożoności problemu i zaczniemy wyliczać braki w personelu , wyszkoleniu itd. Prawdopodobnie w Stanach czy Europie Zachodniej z Pana argumentacją nie za wiele sądów by się zgodziło a dziecko przynajmniej miało by fachową rehabilitacje na koszt szpitala.
~anestezjolog 20 lat pracy2013-07-04 00:18:43 z adresu IP: (88.199.xxx.xxx)
Jestem anestezjologiem. Intubacja noworodka jest bardzo trudną procedura, szczególnie dla lekarzy niespecjalizujących się w intensywnej terapii noworodków. Sam wielokrotnie intubowałem noworodki i wcale nierzadko są z tym duże problemy i często nie udaje się to za pierwszym razem. Współczuję rodzicom, ale chłopca intubowano z jakiegoś powodu - najprawdopodobniej bezdechu, być może zatrzymania krążenia - na pewno był w stanie zagrożenia życia. Intubacja URATOWAŁA noworodkowi życie. Może, więc, zamiast czepiać się, matka PODZIĘKOWAŁABY lekarzom, za URATOWANIE ŻYCIA jej synowi. Tego typu powikłania niestety czasami się zdarzają. Postępowanie pani Brońskiej, jako żywo, przypomina mi sprawę Alicji Tysiąc, która żąda odszkodowania za to, że urodziła zdrowe dziecko?! Może powodem następnego procesu będzie fakt, że dziecko nie spełnia standardów urody rodziców, jest niepodobne do ojca, lub co gorsze, ma inny kolor skóry?