Doły Platformy bez entuzjazmu do listy z Dutkiewiczem

Wacław Sondej | Utworzono: 2014-07-01 07:20 | Zmodyfikowano: 2014-07-01 08:15
Doły Platformy bez entuzjazmu do listy z Dutkiewiczem - fot. Wacław Sondej
fot. Wacław Sondej

Janusz Palikot zapomniał Leszkowi Millerowi ksywkę "zaćpany polityk" i podchodzi do płota. Jak pisze Rzeczpospolita: "na początek tylko w sprawie afery podsłuchowej". Jarosław Kaczyński dał się przekonać Jarosławowi Gowinowi i bierze korepetycje ze śpiewu pieśni "wróć synu wróć, ojciec czeka". A na czele chętnych do powrotu - córka Beata (ale nie ta z Albatrosa). Tylko Platforma samotna, nie ma kogo przygarnąć a i do niej mało kto się chce przytulić. We Wrocławiu jest próba, ale, jak pisze Wyborcza, ciężko idzie. 

A z czego mają się cieszyć doły PO, skoro sojusz wyborczy z prezydentem miasta oznacza, że część miejsc na listach przejmą jego ludzie... I miejsca na listach i w radach nadzorczych... Czytam w Wyborczej Wrocław jak to partyjna łapa pcha swoich na - cytat: "intratne stołki". Rafał Jurkowlaniec za pokorne odejście został szefem Legnickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Marszałkom Cezaremu Przybylskiemu i jego zastępcy Jerzemu Michalakowi, patroni partyjni pozwolili objąć członkostwo w radach nadzorczych. To nie są funkcje honorowe. Można na nich zarobić, choć płaci się cenę zarzutu partyjnego konsumowania konfitur. Smacznego, to idzie w lud! A tymczasem klasa polityczna nie ma sposobu na usprawnienie służby zdrowia. Jak pisze Rzeczpospolita "niemal dwa miesiące czekają na badania, a miesiąc na wizytę u lekarza. Kto? Chorzy na raka". Tytuł artykułu: "Przyjdzie prędzej śmierć".

Lidia Geringer de Oedenberg wyłożyła w Eksperssie (Super Ekspressie) kawę na ławę. To nie prawda, że chodzi o pieniądze, że chciała zaszczytów dla kasy. Mając funkcję wiceprzewodniczącej Parlamentu Europejskiego, zarabiałaby tyle samo. Chodzi po prostu o to, że ona ciężko pracowała a na końcu negocjujący w imieniu SLD Bogusław Liberadzki skreślił ją i wstawił siebie. Więc "spieprzaj dziadu!". No nie, takie słowa, choć to cytat z klasyka, przez usta pani Lidii nie przechodzą. Co innego usta pani poseł Krystyny Pawłowicz. Rzepa pisze, że organa ścigania będą badały czy poseł Pawłowicz rzeczywiście rzuciła przekleństwem na sali obrad. Przy mównicy był Marek Balt z SLD i to właśnie pod jego adresem pani poseł Pawłowicz miała powiedzieć słowo "spieprzaj" ale w wersji wulgarnej. Tak jest zanotowane w stenogramie. Ale pani poseł się broni. Mówi, że może i z ruchu warg wynika to słowo, ale ono z jej piersi się nie wyrwało. Cytuję: "ekspresyjny ruch warg był w istocie zachowaniem niewerbalnym". Rozumiem. To jest tak jak wtedy, gdy my w radiu w miejsce przekleństwa wstawiamy "piiiip". Jedyna różnica polega na tym, że pani poseł Pawłowicz "wypipkała" się samoobsługowo.

Do usłyszenia się z państwem...

Reklama

Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.