Wrocław: Tajemnicza katastrofa samolotu (REPORTAŻ)

Sylwia Jurgiel | Utworzono: 2014-08-21 09:56 | Zmodyfikowano: 2014-08-21 10:15
Wrocław: Tajemnicza katastrofa samolotu (REPORTAŻ) - fot. Andrzej Mastalerz
fot. Andrzej Mastalerz

We Wrocławiu kilka kilometrów przed lotniskiem rozbił się samolot z Warszawy. Dziś trudno znaleźć cokolwiek na ten temat w lotniczych archiwach. Cudem nikt nie zginął. Maszyna rozbiła się kilka kilometrów przed lotniskiem na Strachowicach. Samolot zatrzymał się w poprzek ulicy na Muchoborze. Pasażerom kazano opuścić maszynę. 44 osoby trafiły do magazynów pobliskiej fabryki mebli. Dziennikarka Gazety Wyborczej Magda Nogaj rozmawiała z jedną z uczestniczek, która przyznawała, że zachowanie służb było bardzo nieprofesjonalne:

ZOBACZ KONIECZNIE inne reportaże z naszego cyklu ocalić od zapomnienia

Dzień po katastrofie zdjęcie samolotu stojącego w poprzek ulicy na Muchoborze udało się zrobić Andrzejowi Mastalerzowi. Wrocławianin opowiada nam, że miejsca pilnowały służby, a funkcjonariusze sprawdzali każdego, kto zbliżył się do rozbitej maszyny:

Z archiwalnych informacji wynika, że za winnych wypadku we Wrocławiu uznano pilotów. Samolot został złomowany.

Posłuchajcie całego reportażu:

 

Reklama
Dźwięki

Komentarze (7)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~Vixie2014-08-22 09:55:03 z adresu IP: (83.5.xxx.xxx)
Macierewicza chyba wtedy jeszcze nie interesowały katastrofy lotnicze? Hmmm
~Stary2014-08-21 16:48:30 z adresu IP: (89.78.xxx.xxx)
Ta wasza audycja jest przykładem na to, jak się tworzy białe plamy. po prostu pieprzycie o rzeczy, kiedy padają słowa o winie pilotów. zresztą powtarzacie te same brednie, tak jak oficjalnie pisano i mówiono w ówczesnych mediach. Samolot był radziecki, a wtedy obowiązywała doktryna, że to co radzieckie jest niezawodne i dlatego winą obarczono pilotów. Tymczasem po przeprowadzeniu badań ujawniono, że wysokościomierz w samolocie wskazywał błąd rzędu 92 metrów, stąd piloci przelecieli nad bliższą radiolatarnią zlokalizowaną przy Avicenny, poniżej nakazanej wysokości. Samolot po przeleceniu kilkuset metrów od radiolatarni, zaczepił podwoziem o trakcję elektryczną na stacji Wrocław Zachodni, zerwał pędnie do nastawiania zwrotnic znajdujące się j około metra nad ziemią i szorując brzuchem po polu, doleciał do drogi. Informacja o błędnym wskazaniu wysokościomierza znajdowała się w utajnionym protokole komisji, który został zdeponowany w ówczesnym Ministerstwie Komunikacji. Takie informacje docierały, w jakiś czas po katastrofie, do DDOKP, która zajmowała się odbudową zniszczonych urządzeń sterowanie ruchem i trakcji elektrycznej. Myślę też, że przed upublicznieniem audycji należało materiałów poszukać w archiwach po dawnym ministerstwie, a nie obarczać winą, bogu ducha winnych pilotów, tak jak to zrobili ówcześni bonzowie komunistyczni. Więcej rzetelności!
~Rowt2016-04-25 21:10:15 z adresu IP: (194.146.xxx.xxx)
Nie nad bliższą radiolatarnią a nad dalszą - jak już zwracasz uwagę o rzetelność, to wpierw sam się tego trzymaj.
~PPaweł2015-10-09 09:54:53 z adresu IP: (78.9.xxx.xxx)
Ale bzdura. Żałosna jest ta obowiązująca doktryna, że jeżeli w wypadku brało udział urządzenie produkcji radzieckiej, to jest przyczyną wypadku. Stumetrowego, występującego zawsze błędu wysokościomierza nie da się nie zauważyć, zresztą nad dalszą (to była dalsza, nie bliższa, panie znający się) powinni być na tyle wysoko, że nawet stumetrowy błąd nie miał prawa skończyć się lądowaniem ledwo kilometr dalej. A jeżeli błąd wystąpił tylko w tym locie, to złe ustawienie wysokościomierza (błąd około 10hPa, łatwy do zrobienia) jest nadal błędem pilota.
~Żart2014-08-21 15:00:38 z adresu IP: (78.10.xxx.xxx)
A gdzie jest Pan Macierewicz?
~KArel2014-08-22 11:59:33 z adresu IP: (217.30.xxx.xxx)
Gdzie jest Jarek i Pani Brzoza mglista
~choodini2014-08-21 17:36:31 z adresu IP: (185.26.xxx.xxx)
Takie sprawy, "załatwia" Anodina, z tym osłem - Tuskiem. Aaa - i z Kopaczko-zgrabiarką. Na póltora metra wgłąb, kilkaset kilometrów wzdłuż i wszerz i na wiele lat wstecz...