Wybieramy, czyli słoma, siano, słoma siano (CO W PRASIE)

Wacław Sondej | Utworzono: 2014-11-29 08:49 | Zmodyfikowano: 2014-11-29 08:50
Wybieramy, czyli słoma, siano, słoma siano (CO W PRASIE) - fot. archiwum prw.pl
fot. archiwum prw.pl

Z pierwszej strony Gazety Wyborczej spogląda na nas ciepło, dobrotliwie Marian Opania. Mówi, że jest niewyprasowany, mając chyba na myśli i zmarszczki porobione przez życie i nie bardzo skłonny do uległości charakter. Znamy go jako tego, który potrafi nas wyciszyć, uspokoić a nawet ukoić. Pogodność bije z tej twarzy. Ale lektura dzisiejszych gazet, mimo ciszy wyborczej, zawiera też opis jakby innej części ciała, bardzo kostropatej.

W ogóle z tą cisza wyborczą sytuacja jest dziwna. Bo cisza jest, ale jak czytam w komentarzu Jarosława Kurskiego z Wyborczej takie zdania: "Nie dajmy się zagłuszyć, nie dajmy się ogłupić. Nie pozwólmy nikomu obrzydzać święta naszej demokracji. Idźmy głosować, bo inaczej ludzie prezesa zagłosują za nas" - to się zastanawiam, czy to aby nie jest jednak agitka wyborcza? Michał Ogórek walczy w ciszy wyborczej z nielubianymi przy pomocy ironii. Cytat: " Od wyborcy wymaga się, aby oddał głos, tłumacząc mu, że będzie sfałszowany. Jednakże ta okoliczność jedynie wzmaga konieczność jego pójścia do wyborów".

A propos: w myśl przepisów dokumenty głosowań niszczy się 30 dni po zakończeniu postępowań dotyczących protestów wyborczych. Ale Państwowa Komisja Wyborcza zdecydowała, by je zabezpieczyć do czasu podjęcia decyzji, co z nimi zrobić. Czyli jest szansa na analizę dwóch milionów kart z nieważnymi głosami z pierwszej tury.

A jutro, w turze drugiej - łatwizna. W 890 gminach w całym kraju wyborcy dostana tylko jedną kartę z dwoma nazwiskami. Przy swoim wybrańcu należy postawić krzyżyk. Jak się okaże, że i to będzie sprawiało kłopot, to pozostanie tylko sposób kaprala uczącego rekrutów musztry. Ponieważ komenda "lewa, prawa, lewa prawa" nie skutkowała, poradził sobie krzycząc: "słoma, siano, słoma, siano". I poszli w nogę. To może i komputery teraz dadzą radę?

Gdyby, łamiąc sobie głowę, kogo poprzeć, nie złamali sobie jej państwo do szczętu, to polecam lekturę eseju Jonathana Heidta z Uniwersytetu Wirginia (Gazeta Wyborcza). Uczony opisuje taką sytuację: "na kanapie siedzi obrażona matka, a ojciec mówi do kilkuletniego syna: "Twoja matka i ja postanowiliśmy się rozstać, ponieważ ja chcę dla kraju tego, co najlepsze, a ona nie". Profesor próbuje wyjaśnić nam dlaczego prawica i lewica tak się nienawidzą. Prawica i lewica? A w Polsce był? Bo u nas dwóch lewicowców - Urban i Miller ścigają się na pogrzeby. Każdy mówi, że chętnie pójdzie pożegnać adwersarza.

A Gazeta Wrocławska relacjonuje Galę Dżentelmena Roku 2014. Najdżentelmeńszym z dżentelmenów okazał się profesor Marek Bojarski. Kolejni laureaci to profesor Krzysztof Wronecki, profesor Krystian Kiełb, profesor Roman Kołacz i wioślarz - olimpijczyk Paweł Rańda. Panie Pawle - bierz się pan szybko za habilitację.

A poza tym: Wszyscy do urn wyborczych!

Do usłyszenia się z Państwem...

Reklama

Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.