Jedni kradną, inni koczują! Walka o psy ze schroniska

| Utworzono: 2015-01-18 07:26 | Zmodyfikowano: 2015-01-18 07:44
Jedni kradną, inni koczują! Walka o psy ze schroniska - Yorkshire terrier, zwany też yorkiem (Fot. psyberartist/Wikipedia)
Yorkshire terrier, zwany też yorkiem (Fot. psyberartist/Wikipedia)

Wrocławianie kradną psy ze schroniska dla zwierząt. Okazuje się, że najbardziej upodobali sobie yorki i shih tzu. Chętni na te psy nie cofną się przed niczym. Jedni usiłują wynieść psa w torbie, drudzy koczują przed schroniskiem.

Mówi Zofia Białoszewska, dyrektorka schroniska:

- Najbardziej ekstremalny przypadek to był przypadek rodziny, która koczowała w namiocie przez trzy, czy cztery dni pod schroniskiem i czekali na shih tzu, który miał zakończyć kwarantannę. Rzeczywiście było to zupełnie szokujące. Z drugiej strony wykazali bardzo dużą wolę więc jak ten pies miał do kogoś iść, to właśnie do nich.

Dyrekcja schroniska zdecydowała, że ten pies będzie trzymany pod kluczem. Po czterech dniach rodzina dostała swojego pupila legalnie. Na zdjęciu piesek shih tzu (fot. Jim Winstead/Flickr).

Niektórzy przeskakują przez płot, by dostać się do czworonogów. Ale to nie wszystkie pomysły: - Jedna pani usiłowała ukraść psa i już siedziała w autobusie, kiedy ją złapaliśmy - mówi Mateusz Czmiel, pracownik schroniska. - Szła przez biuro adopcji, ale na tyle gwałtownie, że pies zaczął się w tej torbie denerwować. Torba zaczęła się ruszać.

Jak przyznaje schronisko, takich prób jest dużo, ale żadna z nich nie skończyła się powodzeniem. Trafiające do nich yorki i shih tzu są zamykane w specjalnych pomieszczeniach, by uniknąć kradzieży.

Tymczasem we wrocławskim schronisku przebywa obecnie 300 psów, niekoniecznie rasowych. Wszystkie czekają na adopcję. Losem wielu z nich nie przejmują się jednak tzw. miłośnicy zwierząt.

Niestety nawet takie rasowe psy, o które ludzie potrafią walczyć, by przygarnąć je pod swój dach, w jakiś sposób trafiają do schronisk. Poniżej jeden z przypadków opisywanych przez wrocławską placówkę:

17.02.2011/ Te trzy yorki zostały znalezione w lesie przy szosie niedaleko Milicza. Były zawiązane w niewielkim worku jutowym. Ledwie przeżyły. Bardzo zaniedbane z ogromnymi kołtunami. Jedna z nich, 14-letnia suczka musiała mieć amputowaną łapkę przednią, bo łapka prawdopodobnie zraniona - pod strasznym kołtunem - prawie zgniła (...)

Reklama