Minimalna porażka koszykarzy PGE Turowa w Paryżu

Bartosz Tomczak | Utworzono: 2015-03-03 21:26 | Zmodyfikowano: 2015-03-03 21:27

Mistrzowie Polski pierwsze punkty zdobyli po blisko trzech minutach kiedy spod kosza trafił Damian Kulig. Turów przegrywał wtedy 2:4. Kolejne trafienie w tym meczu należało do gospodarzy, bo zza łuku celnie przymierzył Landing Sane i francuska drużyna osiągnęła największe w inauguracyjnej kwarcie - pięciopunktowe prowadzenie. Turów szybko odrobił straty. W połowie pierwszej odsłony był remis 10:10 po tym jak efektowny wsad wykonał Mardy Collins. Przez kolejne dwie minuty zgorzelczanie punktowali tylko z linii osobistych. Kulig, Taylor i Czyż wykorzystywali po jednej z dwóch przysługujących im prób i dolnośląski zespół prowadził 13:10. Do końca pierwszej kwarty mieliśmy jeszcze cztery zmiany za koszykarską kierownicą. Pierwsze 10 minut skończyło się po myśli Turowa - 19:17.

Początek drugiej kwarty należał do gospodarzy. Dwukrotnie za trzy trafił Dionte Christmas i jego zespół prowadził 28:25. Ta przewaga wzrosła do pięciu punktów kiedy w połowie odsłony Michel Jean-Baptiste-Adolphe dorzucił swoje dwa "oczka". Turów zdołał się jednak przeciwstawić. Po tym jak pierwszy celny rzut za trzy (przy czwartej próbie) oddał Michał Chyliński, dolnośląski zespół wrócił na prowadzenie - 33:32, na dwie i pół minuty przed końcem pierwszej połowy. Jak się okazało to były ostatnie punkty zgorzelczan przed zejściem do szatni. Inaczej wyglądała sytuacja rywali. Zza łuku trafił Louis Labeyrie, a spod kosza Sharrod Ford i po dwóch kwartach to paryżanie byli w lepszych nastrojach. Goście przegrywali do przerwy 33:37.

Drugą połowę celną trójką otworzył Mardy Collins. Początek trzeciej kwarty należał jednak do gospodarzy. PGE Turów przegrywał już 38:44, ale właśnie wtedy rozpoczął swoją blisko trzyminutową serię 10:0. Za trzy trafili Chyliński (miał też celny osobisty) i Vlad Moldoveanu, a udaną akcję 2+1 rozegrał Chris Wright. W tym czasie rywale spudłowali swoje cztery rzuty z gry. Zgorzelczanie prowadzili 48:44. Kiedy na niespełna trzy minuty przed końcem zza łuku celnie przymierzył Vlad Moldoveanu goście byli lepsi 53:48. Mistrzowie Polski trzecią kwartę skończyli z mniejszym kapitałem. W ostatnich sekundach tej odsłony Louis Labeyrie trafił spod kosza, a Turów próbował odpowiedzieć rzutem równo z syreną w wykonaniu Mardyego Collinsa. Próba Amerykanina okazała się nieudana i po trzech kwartach przewaga zgorzelczan wynosiła już tylko - 55:53.

Po niespełna dwóch minutach decydującej odsłony był już remis. Z półdystansu trafił Giovan Oniangue i na tablicy wyników pojawiły się dwie 57. Za chwilę gospodarze jeszcze śmielej doszli do głosu. Maleye Ndoye zdecydował się na indywidualną akcję i trafił przy kryciu 5 metrów od kosza. W kolejnej sytuacji bez respektu dla zgorzeleckiej defensywy pod kosz wszedł Louis Labeyrie i Turów przegrywał 57:61. Sytuacja była jednak dynamiczna. Na pięć minut przed końcem sprawy w swoje ręce wziął Mardy Collins i pięknym crossoverem zmylił Giovana Oniangue, a potem rzutem od tablicy trafił długą dwójkę. Było wtedy 61:61. Francuzi nie zamierzali pozwolić na więcej polskiej drużynie. Na cztery minuty przed końcem celną trójkę z lewego rogu po dobrze rozegranej akcji zanotował Blake Schilb i gospodarze prowadzili 66:63. Ten sam zawodnik w jednej z kolejnych akcji wymanewrował obronę Turowa i łatwo wszedł pod kosz, podwyższając przewagę swojej drużyny do wyniku 70:65. W odpowiedzi znów udany zwód i rzut z półdystansu zaliczył Mardy Collins. Było 67:70 na niekorzyść PGE Turowa i goście mogli się zbliżyć do Paris Levallois na jedno "oczko" ale Michał Chyliński nie trafił obu osobistych. Jak wykorzystać taką sytuację - na półtorej minuty przed końcem meczu - pokazał Blake Schilb. Koszykarz gospodarzy dwoma rzutami z linii podwyższył przewagę swojej drużyny do wyniku 72:67. Zgorzelczanie walczyli jednak zaciekle. Kiedy Mardy Collins trafił osobiste, PGE Turów przegrywał zaledwie 71:72. Na zegarze pozostawały jeszcze 34 sekundy więc trener paryżan wziął czas, po którym Mike Green rozegrał indywidualną akcję. Koszykarz gospodarzy poślizgnął się w odległości czterech metrów od kosza i szczęśliwe zgubił tym obronę dolnośląskiej drużyny. Green trafił i Paris Levallois prowadził 74:71. Goście mogli jeszcze wyrównać. W decydującej akcji piłka powędrowała do Mardyego Collinsa, a ten w izolacji oddał rzut za trzy na wprost kosza. Niestety dla PGE Turowa nie trafił i mistrzowie Polski przegrali w Paryżu 71:74.

Rewanż, który zadecyduje o awansie do ćwierćfinału Pucharu Europy odbędzie się w przyszłą środę w Zgorzelcu.

Paris Levallois - PGE Turów Zgorzelec 74:71 (17:19, 20:14, 16:22, 21:16)

Punkty dla PGE Turowa: Collins 15 (13 zbiórek), Kulig 12, Chyliński 11, Moldoveanu 10, Wright 9, Taylor 7, Jaramaz 6, Czyż 1

Punkty dla Paris Levallois: Oniangue 12, Schilb 11, Ford 10, Labeyrie 9, Christmas 9, Green 8, Jean-Baptiste-Adolphe 6, Ndoye 6, Sane 3

Reklama

Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.