Komentarze dotyczące sytuacji w Strefie Gazy

| Utworzono: 2009-01-05 21:37 | Zmodyfikowano: 2014-05-01 00:12

Ryszard Czarnecki: - "W ostatnim czasie byłem 6-krotnie w Izraelu, ale też 3 razy w Autonomii Palestyńskiej - mam więc podstawy do oceny sytuacji na Bliskim Wschodzie wynikające nie tylko z oglądu "gazetowego".

Unia Europejska nie załatwi problemu pokoju w tym regionie, jeśli nie rozstrzygną tego sami zainteresowani: Izrael i Palestyńczycy. "Walka o pokój" na Bliskim Wschodzie to typowa "never ending story" - niekończąca się opowieść.

Negocjacje przerywane są permanentnie krwawymi walkami i zamachami - i to jest właśnie, niestety, bliskowschodnia norma.

UE nie jest w stanie zagwarantować pokoju na tym obszarze. W praktyce Bruksela może doprowadzić (wspólnie z USA) do rokowań pokojowych, wspierać ekonomicznie i charytatywnie ludność w tym regionie, zwiększać szanse na czasowe choćby porozumienie - ale nic więcej: nie miejmy tu złudzeń.

Co na to Polska? Przede wszystkim musimy prowadzić aktywną politykę zagraniczną w kontekście Bliskiego Wschodu. Za rządów PiS nasz kraj po raz pierwszy w historii uzyskał miejsce w specjalnym, elitarnym "komitecie sterującym" procesem pokojowym w tym regionie. Miało to miejsce na konferencji w Annopolis. Niestety, nowy szef MSZ (Sikorski) nie pojawił się ani razu (!) na posiedzeniu tego ciała i Polska straciła swoją szansę wpływania na politykę (także ekonomiczną) bliskowschodnią.

Za poprzedniego rządu zaktywizowano relacje z krajami arabskimi, utrzymując jednocześnie strategiczne stosunki z Izraelem. Do Polski przyjechało szereg osobistości świata arabskiego, z królem Arabii Saudyjskiej na czele. Ożywiły się kontakty gospodarcze. Za rządów PO zostało to zamrożone - zarówno w polityce bliskowschodniej, jak też w innych obszarach polityki zagranicznej (choćby Traktat Lizboński) wygrała doktryna "płynięcia z prądem", wpisywania się z definicji w główny nurt polityki UE, bez specjalnego formułowania własnych polskich interesów i oczekiwań. To droga donikąd.

UE jest za słaba by być żandarmem Bliskiego Wschodu. Nie tupnie nogą i nie zarządzi pokoju w tym regionie. Może jedynie naciskać na to, aby okres pokojowych rokowań trwał tam dłużej niż konflikty zbrojne. Tylko tyle - i za tyle. Bądźmy realistami: na więcej Unii nie stać."

----------------------------------------------------------------------

Konrad Szymański: - "Wojna nigdy nie jest dobrym wyjściem z sytuacji. Jednak przy mediacji, jakiej podejmują się państwa europejskie i USA powinniśmy pamiętać, że Hamas został wybrany przez Palestyńczyków w strefie Gazy mimo ściśle terrorystycznego charatketu tej organizacji. To nie przypadek, to wiadoma polityka radykałów palesyńskich.

Dziś to Hamas czysto instrumentalnie wykorzystując niepodległościowe aspiracje Palestyny realizuje agresywną politykę w regionie.

Widziałem jej efekty w Sderot, izraelskim miasteczku najbliżej położonym granicy z Gazą. Ponad połowa dzieci nie chodzi tam do szkoły z uwagi na bombardowania, jakiego dopuszczaja się tam Palesyńczycy od lat. Taka polityka znacznej części przywództwa Palestyny oczywiście nie usprawiedliwia wojny, ale pozwala lepiej zrozumieć motywy Izraelczyków.

Czynnikiem zapalającym są również zbliżające się wybory. Umiarkowana partia Olmerta i Livni - Kadima - czuje na plecach oddech tradycyjnej prawicy. Jeśli Kadimie nie uda się wyjść z tego impasu i skutecznie odepchnąć Hamasu, po wyborach będzie jeszcze mniej miejsca na rozwiązania pokojowe i mediacyjne."

Reklama

Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.