Zamieszani w Kulturę: Dieter Meier – człowiek niekonwencjonalny

Michał Kwiatkowski | Utworzono: 2017-01-29 08:01 | Zmodyfikowano: 2017-01-29 08:02

Zurych – stolica światowej finansjery, miasto we władaniu cyfr – wydawałoby się więc, że i na wskroś uporządkowane. Z drugiej jednak strony to przecież stolica niezaplanowanego fermentu. W końcu tutaj przed 100 laty powstał Cabaret Voltaire, azyl dla odmieńców kształtujących kulturę i sztukę następnych pokoleń. Tam też pod koniec lat 1970 powołano do życia twór o nazwie Yello, zespół stawiający podstawy nowoczesnej elektroniki, słynący z wyrafinowanego humoru i dużego dystansu do własnej twórczości.

Początek tego wyścigu był co najmniej ciekawy. Mamy rok 1978, a linia startu usytuowana jest we wspomnianym Zurychu. Boris Blank i Carlos Peron wpadają na siebie na złomowisku samochodów, gdzie obaj rejestrują odgłosy towarzyszące kasacji. Z miejsca rozpoczynają współpracę, polegającą na tworzeniu muzyki zbudowanej z zarejestrowanych odgłosów i szumów. Zainteresowana ich twórczością mała niezależna wytwórnia zgadza się na wydanie nagrań, stawiając jeden warunek: muszą znaleźć wokalistę. Mało tego, rzeczona Periphery Perfume Records sama im takiego podrzuca. Ku ich przerażeniu, na pierwszym spotkaniu pojawia się 33–letni, wymuskany dandys. Ale kiedy okazuje się, że Dieter Meier jest już wokalistą (co prawda mało znanej, ale wiele mówiącej nazwą) grupy The Assholes, sprawy przybierają inny obrót. Pierwsza próba kończy się wrzaskami (Meier) i odtwarzaniem spreparowanych wcześniej efektów (Peron & Blank). W tym samym dniu cała trójka zdaje sobie sprawę, że coś zaiskrzyło. Na tyle mocno,  że Meier z miejsca wymyśla nazwę dla właśnie założonego zespołu: Yello, co było zbitką słów: „yelled” i „halo”, a więc 'powitanie wrzaskiem'.

Od blisko 40 lat wokalistą i twórcą videoklipów grupy pozostaje Dieter Meier. Ale słowo 'wokalista' nie opisuje nawet pokrótce dokonań tego 72 – letniego już artysty. Performer, malarz, aktor, pisarz, zawodowy pokerzysta, reprezentant Szwajcarii w golfie, w końcu twórca filmów – w tym jednego stworzonego we Wrocławiu.
Meier mieszkał w stolicy Dolnego Śląska przez blisko rok, a przed kilkoma dniami wrócił tu w ramach sentymentalnej wizyty, i to właśnie ona stała się pretekstem do naszej rozmowy. Skupiliśmy się rzecz jasna na Yello, znaczeniu i spuściźnie tego zespołu. Ale Dieter Meier, jak przystało na człowieka wielu talentów, jest niezwykle ujmujący i otwarty, z lubością snuł więc opowieści o Grzegorzu Ciechowskim czy Hali Stulecia przemianowanej na gigantyczne studio filmowe. Pojawił się również wątek malarski w osobie Mondriana, odbyliśmy też podróż przez pustkowia Argentyny.


Co prawda dwie godziny to zbyt mało aby poruszyć wszystkie wątki jego aktywności, ale to dość czasu by poznać Yello i dowiedzieć się, dlaczego Wrocław jest tak wyjątkowym miejscem na ziemi.

„ZAMIESZANI W KULTURĘ” z Dieterem Meierem w niedzielę 29 stycznia,

Radio Wrocław Kultura, od 10.00 do 12.00.

 

Reklama

Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.