Wałbrzych jak magnes dla poszukiwaczy. Urzędnicy wciąż dostają zgłoszenia o odkryciach

Bartosz Szarafin | Utworzono: 2017-02-21 11:00 | Zmodyfikowano: 2017-02-21 11:00
Wałbrzych jak magnes dla poszukiwaczy. Urzędnicy wciąż dostają zgłoszenia o odkryciach -

Wałbrzych miastem do odkrycia. Po rozgłosie spowodowanym informacją o rzekomym złotym pociągu, region przyciąga poszukiwaczy i tropicieli zagadek - głównie tych, o których od lat krążą legendy. Kilka razy rocznie do miejskiego magistratu wpływają zgłoszenia o odkryciach. - Dotyczą często obiektów podziemnych, zazwyczaj zasypanych lub nieodnalezionych jeszcze. Zgłaszający twierdzą, że mają dowody na ich istnienie - mówi  Arkadiusz Grudzień, rzecznik wałbrzyskiego magistratu:



Zdaniem przewodnika Andrzeja Gaika jest na to proste wyjaśnienie. - Poszukiwacze to są amatorzy, ludzie, którzy za własne pieniądze kupują potwornie drogi sprzęt, żeby te miejsca przebadać. Oni pokonują barierę urzędniczą i dopiero po zorganizowaniu sprzętu, zebraniu funduszy, jest określony czas na wykonanie prac - mówi Gaik:

Czasem odkrywcy żądają znaleźnego, jednak - jak żartują urzędnicy - trudno mówić o znaleźnym w przypadku nieruchomości, którą przecież najpierw należałoby zgubić. Jak dotąd jedynym potwierdzonym odkryciem w Wałbrzychu są gliniane naczynia i praskie grosze, które po konserwacji trafią do muzeum w Starej Kopalni.

ZOBACZ KONIECZNIE: Skarb z Wałbrzycha! Mamy zdjęcia || Ktoś podrzucił do muzeum naczynia sprzed 2700 lat! W reklamówce  

- Większość zgłoszeń spływających do magistratu trudno potwierdzić. Poszukiwacze nie zawsze chcą pokazać dowody, a miasto nie ma możliwości eksploracji - wyjaśnia Arkadiusz Grudzień:

Wszelkiego rodzaju badania inwazyjne są prowadzone prywatnie jedynie za zgodą urzędu. Chyba, że odkrycie jest mało-gabarytowe jak praskie grosze, które niedawno przyniósł jeden z okolicznych mieszkańców (zdjęcie powyżej). Andrzej Gaik podkreśla, że aktywności poszukiwaczy sprzyja bogata historia regionu, szczególnie Wałbrzycha i okres II Wojny Światowej. Stąd też niedawne zgłoszenia o podziemnych pomieszczeniach pod Zamkiem Książ. - Na to złożyło się kilka czynników. Nie spadł tutaj ani jeden pocisk, poza tym jest wspaniała sieć dróg kolejowych i lądowych, no i rzecz najważniejsza - już utworzone skrytki, przede wszystkim - sztolnie pokopalniane - wyjaśnia Andrzej Gaik:

Poszukiwacze zgłaszają często obiekty, o których od lat można wyczytać w książkach związanych z tajemnicami III Rzeszy.

Reklama

Komentarze (1)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~ytjty567hjjghj2017-02-21 11:07:58 z adresu IP: (83.10.xxx.xxx)