O nowej sieci szkół i proteście w Rozmowie Dnia Radia Wrocław [PRZECZYTAJ,POSŁUCHAJ]

, jk,MK | Utworzono: 2017-03-31 13:04 | Zmodyfikowano: 2017-03-31 13:04
O nowej sieci szkół i proteście w Rozmowie Dnia Radia Wrocław [PRZECZYTAJ,POSŁUCHAJ] - FOT: Michał Kazulo
FOT: Michał Kazulo

O godz. 8:30 gościem Rozmowy Dnia Radia Wrocław był Jarosław Delewski z departamentu edukacji wrocławskiego magistratu. Tematem rozmowy była organizacja nowej sieci szkół. Pytaliśmy także o dzisiejszy strajk nauczycieli, o którym więcej piszemy TUTAJ.

Posłuchaj całej rozmowy:

 Czy w jakimś sensie czuje się Pan adresatem żądań protestujących nauczycieli?

Nie, absolutnie nie. Pensje nauczycielskie ustalana są na poziomie ministerialnym i pieniądze na te pensje dostajemy właśnie z ministerstwa. Oczywiście, wrocławscy nauczyciele dostają różne inne dodatkowe pieniądze, ale zasadnicza ich część pochodzi z ministerstwa. Podobnie jeśli chodzi o pierwszy postulat, czyli zapewnienie zatrudnienia do 22 roku. Nie może tego zrobić ani samorząd ani ministerstwo. Wszystko dlatego, że liczba nauczycieli i czas ich pracy zależy od liczby dzieci.

Czyli nie jest z góry założona?

Nie jest.Może się zmieniać, tak jak zmienia się przyrost naturalny. Szczęśliwie we Wrocławiu tego problemu nie ma. My w bieżącym roku szkolnym zatrudniliśmy dwustu nauczyli i sześćdziesięciu pracowników obsługi oraz administracji. Wrocław się rozwija, jest tutaj coraz więcej dzieci. W tym roku oddajemy kolejne tysiąc nowych miejsc przedszkolnych. Znowu trzeba będzie zatrudnić nauczycieli. Ten problem więc nie dotyka Wrocławia, ale ani u nas ani w innym mieście, na mocy przepisów które obowiązują, nie można dać gwarancji zatrudnienia do 22 roku.

A jak jest u nas z zarobkami? Czy nauczyciele mają powody do narzekania?

We Wrocławiu pensje nauczycielskie kształtują się na drugim miejscu spośród wszystkich miast w Polsce. Nieco lepiej wygląda to w Warszawie. To z tych powodów o których mówiłem przed chwilą - czyli zasadnicza część to pieniądze z ministerstwa plus dodatki, które przeznaczone są dla wyróżniających się nauczycieli.                                                        

Przejdźmy teraz do reformy edukacji. Do dziś samorządy mają czas. Wrocław z tym zadaniem uporał się wcześniej. Co było największym wyzwaniem?

Sprostanie wymaganiom rodziców. My pracowaliśmy nad tym długo, opieraliśmy się na danych i przeanalizowaliśmy sytuację w mieście. Zrobiliśmy to według najlepszej wiedzy i doświadczenia osiemdziesięciu pracowników departamentu edukacji, którzy od lat zajmują się tymi sprawami. Byliśmy przekonani, ze ta siatka jest świetnie przygotowana. Pokazaliśmy ją mieszkańcom i okazało się, że rodzice mają inne pomysły w niektórych miejscach niż to, co zaplanowaliśmy.

Nie wyobrażali sobie na przykład nauki w dwóch różnych miejscach.

Tak, takie sytuacje mogą się zdarzyć. Nawet po tych drobnych korektach  problemy mogą się nadal pojawiać. My patrzymy na całe miasto, rodzic tylko na swoją okolicę. Zmiana rejonu powoduje zmiany we wszystkich przylegających do niego miejscach. Udało się jednak odpowiedzieć na zapotrzebowanie rodziców. I jeśli chodzi głównie o szkoły podstawowe, to złożyliśmy to tak, jak oni sobie tego życzyli. To znaczy - jeśli była wola rady rodziców, rady pedagogicznej i dyrektora szkoły, żeby zorganizować klasę siódmą w budynku obecnie mieszczącej się podstawówki,to nawet jeśli miałoby to spowodować półtora zmianowość do dwuzmianowości, my na to pozawalaliśmy i rysowaliśmy to inaczej.

Wiele będzie przypadków, w których dzieci będą się uczyły na dwie zmiany?

Będzie kilka takich szkół. Półtora zmianowość, czyli kończenie lekcji o godzinie 15:00-16:00, uznajemy za standard i nie widzimy w tym nic złego. Patrząc na praktykę szkolną, bardzo wiele dzieci jest o tej godzinie odbieranych bez względu na to, kiedy kończą się lekcje. Funkcjonuje świetlica, gdzie mamy opiekę nad uczniami. Problemem jest  wtedy, gdy lekcje kończą się o godzinie 17 tej.

Ile będzie kosztowała ta reforma edukacji?

My wyszacowaliśmy te koszty na blisko 100 mln złotych, z czego 60 mln to koszty twarde, czyli remontowo -inwestycyjne. Na około 40 mln szacujemy za to koszty osobowe. I ta druga suma to nie są pieniądze, które trzeba będzie zapłacić zwalnianym nauczycielom. Nie mogę jednak wykluczyć, że tych zwolnień nie będzie. Za politykę kadrową odpowiadają dyrektorzy szkół. Jak patrzymy na ich nowe siatki to widzimy, że na wyższych etapach edukacyjnych, czyli w gimnazjach, liceach i technikach, gdzie dzieci jest mniej, możliwe będą zwolnienia.

Mamy już szacunki ilu nauczycieli może to dotknąć?

Jeszcze nie. Dyrektorzy planują przyszły rok szkolny. Ciągle są zmiany w siatkach godzin i być może za chwilę to już będzie pewne. Tak na prawdę jednak, tę sytuację zobaczymy we wrześniu gdy rodzice ostatecznie podejmą decyzję. Tak wynika z przepisów. To nie ułatwia planowania, ale szanujemy wolę ustawodawcy. Te 40 mln to są też pieniądze przeznaczone na odprawy. Przepisy emerytalne tak się zmieniły, że nie zawsze dłuższa praca skutkuje wyższą emeryturą. Widzimy w szkołach duże zainteresowanie tym, aby odejść na tę emeryturę wcześnie. I na to m.in te pieniądze są zarezerwowane. To na co natomiast musimy wydać 60 mln, to utworzenie i wyposażenie bloków żywienia - szacunki mówią o  blisko 30 mln. Szkoły podstawowe muszą to mieć. Place zabaw to około 1,5 mln, utworzenie pracowni wyszacowaliśmy na blisko 27 mln złotych, a 3 mln to koszt wyposażenia klas, świetlic i bibliotek. Potrzebujemy tych pieniędzy bardzo szybko, dlatego że szkoły od września muszą ruszyć w nowej strukturze. Nie oznacza to, że te wszystkie remonty i zmiany staną się natychmiast.

To znaczy, że samorząd musi do tego dopłacić bo subwencja się nie zmieni?

To prawda. Samorząd wrocławski zawsze dokłada na edukację ponad połowę środków. Z ochotą powtarzam, że 52% naszego budżetu, który wynosi razem z inwestycjami grubo ponad miliard złotych, to są pieniądze przekazywane przez prezydenta miasta na rozwój edukacji we Wrocławiu. Mniejsza część, to są środki ministerialne. Pani minister zapowiada, że pieniądze na koszty reformy są zarezerwowane. My czekamy na pokazanie nam drogi, jak możemy po nie sięgnąć, ale już sami zaczynamy też przygotowywać się do tych zmian. Dyrektorzy to co mogą, robią w ramach własnych możliwości.

Edukacja jednak to nie tylko sprawy organizacyjne, godziny i zmiany. To tez zmiany merytoryczne. Jaka jest wrocławska szkoła? W co wyposaża ucznia?

Bardzo się cieszę, że Pan o tym mówi. Mam wrażenie, że od pewnego czasu, jeśli mówimy o edukacji to mówimy o zwolnieniach nauczycieli i sieciach szkół, a mało wspominamy o metodach jakimi możemy trafić do uczniów. We Wrocławiu bardzo dużą uwagę przywiązujemy do innowacyjności nauczania. Cały projekt rozwijania kreatywności, zakończony olimpiadą "Destination Imagination" pokazuje, że coraz większej wrocławskich szkół dołącza do tej inicjatywy. I to nie są tylko zawody, ale przede wszystkim też praca z nauczycielami, a także cykl szkoleń dla nich. Wszystko po to, żeby umieli trafić do młodego pokolenia nowymi metodami. Siedem drużyn z Wrocławia wygrało ten Ogólnopolski Finał Olimpiady Kreatywności. Zyskało dzięki temu możliwość wyjazdu do Stanów Zjednoczonych na finały światowe. To pokazuje skalę i rozwój  podejścia do nauki w naszym mieście.

Ale przecież to się nie zmieni. Bez względu na to czy młodzi będą chodzić do sześcioletniej czy ośmioletniej podstawówki.

Oczywiście, to się nie zmieni, ale ważne żebyśmy mieli dobrze przygotowanych nauczycieli. Czytam dzisiaj raport Najwyższej Izby Kontroli i właściwie potwierdza on to, o czym ja, z 25 letnim stażem pracy nauczyciela wiem. Rozmawiając o edukacji, powinniśmy rozmawiać o systemie kształcenia. Trzeba przywrócić szkoły pedagogiczne, które najpierw uczą pedagoga a potem polonistę, czy matematyka. Co z tego, że mamy dobrze wykształconych przedmiotowców, skoro mają oni słaby warsztat metodyczny. Raport NIK-u to potwierdził. Ja wierzę, że we Wrocławiu jest inaczej. My specjalnie pochylamy się nad doskonaleniem nauczycieli, poprzez ofertę Wrocławskiego Centrum Doskonalenia Nauczycieli i projekty, które dyrektorzy sami przywożą do swoich szkół. Wszystko po to, by szkoła osiągała sukces mierzony naborem do swojej placówki i chęcią zapisania tam przez rodziców swoich dzieci. 
To jeszcze na koniec o rodzicach. Co jeśli jakiś rodzic przyszedł dzisiaj do którejś z wrocławskich szkół i okazało się, że dziecko nie może w niej zostać?

Nie ma takiej sytuacji. Jestem przekonany. We Wrocławiu wszystkie szkoły funkcjonują, opieka dla dzieci i młodzieży jest zapewniona. A jeśli gdzieś w Polsce zdarzą się takie sytuacje, to za to odpowiada Kurator Oświaty.

I to kuratorium będzie rozliczało dyrektorów?
Tak. 

 

Reklama

Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.