Seksualnie i wampirycznie, czyli polska powieść najnowsza

Grzegorz Chojnowski | Utworzono: 2009-01-22 16:06 | Zmodyfikowano: 2014-05-01 00:12

Spotykam ludzi, którzy bardzo się dziwią, że polska powieść współczesna istnieje. Którym coś mówi nazwisko Szczypiorski, ale o Kuczoku słyszeli za rzadko, by zapamiętać. Imię i nazwisko Dawida Kornagi jest dla 38 milionów Polaków nieznane, godności „Radosław Antczak" też nikt nie kojarzy. A właśnie obaj młodawi autorzy (34 i 39 lat) wydali własne powieści. Jak najbardziej współczesne, choć bardzo przy tym różne.

Antczak napisał „Historię małżeńską dla dorosłych", marząc najpewniej o mainstreamowej karierze, a może nawet o sławie na przykład Manueli Gretkowskiej. Jego książka opowiada o trzydziestolatkach. Lidka i Filip mieszkają w Warszawie, dokąd przyjechali za pracą i nieźle im się powodzi. Zaczynają myśleć o dziecku, w końcu to dziecko mają, ale nie do końca się w tej sytuacji odnajdują. Seks odgrywa w życiu tego małżeństwa kluczową rolę i przez seks (a raczej jego brak) po narodzinach chłopca wpadają w rodzinny kryzys. Czyli: opowieść o całej armii młodych rodziców, ze znanymi problemami, w dekoracjach nowej Polski. Grupa docelowa niewąska (autor jest socjologiem pracującym jako marketing owiec w międzynarodowej korporacji). Dlaczego zatem „Historia małżeńska dla dorosłych" nie będzie przebojem? Bo to rzecz zbyt zwyczajna. Bohaterowie nie zostali przez swojego stwórcę obdarzeni żadnym osobowościowym szaleństwem, są nudni, przewidywalni, tacy sobie. Smaczki seksualne, opisy zbliżeń erotycznych nie wystarczają na doprawienie wodnistej zupy z literackiego baru mlecznego. Nie przebijają się przez obojętność, z jaką czytelnik obserwuje losy postaci: „Odszukała prawą ręką jego członek i zdziwiła się, że stwardniał, jakby jej mąż myślał o tym samym. Objęła członek delikatnie, ściskała i rozluźniała uchwyt rytmicznie, w tym samym czasie lewą ręką leciutko głaskała swoją łechtaczkę". I tak dalej. Normalna scena z codziennego życia, zwyczajne zajęcia i dylematy młodych ludzi, a nie chce się czytać. Właśnie dlatego, że sami to przeżywamy, w podobny sposób, więc niczego z książki Antczaka nie kupujemy. Stoi strona po stronie na autorskiej wystawie i tyle, żadnej chęci na wejście do sklepu, na licytację. W sam raz na magazynowe czytadło w odcinkach. Samo życie, więc nie literatura.

Druga powieść, „Znieczulenie miejscowe" Dawida Kornagi, ma większe ambicje i ciekawszy pomysł. Oto Polska, kraj ukrytych strachów, zamieszkana przez Polaków i wampiry. Jeden z nich grasuje na kolei, inny obiera za cel częstochowskie pielgrzymki, kolejni: księży (zwłaszcza z południowo-wschodniej części kraju) lub cele brytów. Jeszcze inny zakłada profil na „Naszej klasie". Jest i zmora Marzena, co „zawzięła się na naszego prezydenta" i odwiedzając go co noc, dusząc, staje się „przyczyną podkrążonych oczu prezydenta, jego widocznej ospałości, języka sprawiającego wrażenie, że ledwo nadąża za ruchami ust". Zdaje się, iż do pałacu sprowadził „gnieciuchę Marzenę" na odchodnym poprzedni gospodarz. To nie wszystko. Przenosimy się również w przeszłość, w wampiryczną historię bitwy pod Grunwaldem czy pod Warną. Kornaga wprowadza nas w swój poczet krwiopijców, nie szczędząc dygresji dotyczących narodowego charakteru. Na przykład: „W Polsce niewolnictwo cieszy się niesłabnącą popularnością. Większość Polaków uwielbia dobrowolnie być od kogoś lub od czegoś zależna. A to od serialu telewizyjnego, a to od radia, programu lojalnościowego, funduszu inwestycyjnego". O tę zależność-niezależność chyba Kornadze chodzi, o swoiste znieczulenie, którym łatwo, lekko i przyjemnie tłumaczy Polskę i Polaków. Po prostu żerują na nas wampiry, a my drapiemy się po ukąszeniu, ufając w siłę wyższą, jak zakonnice, którym wydaje się, że miały objawienie, bo dziwnie się czują. Autor książki wybrał składankowo-felietonową formę, by przejechać się po polskich przywarach, konsumpcjonizmie, dwulicowości, zawiści i innych bardziej lub jeszcze bardziej znanych. Są wycieczki do PRL-u, wampir gej, rasista, ekolog. Tylko nic z tej wyliczanki nie wynika. Znów wychodzi zaledwie gazetowa proza, choć tym razem z satyrycznym zacięciem. Na publikacje w odcinkach podczas telewizyjnej ligi kabaretowej.

Mamy więc polską prozę współczesną, próbującą sił na rynku zajętym przez Pilcha, Piątka czy Tokarczuk. Coś się dzieje. A wiadomo, że potrzeba licznej i mocnej bazy literatury popularnej, aby udało się parę arcydzieł. Z liczbą sobie radzimy, gorzej z mocą. Antczak i Kornaga, debiutant i autor szóstej książki, to zjawiska z różnych księgarskich półek. Pierwszy pisze o skrawku życia, drugi chce ogarnąć całość poprzez skrawki. Obaj tym razem przegrywają z materią, bo obaj stawiają na zgrane literackie kierunki. Tak zgrane, że ich właściwym miejscem byłyby media, a nie kojarzona z czymś więcej książka.
................................................................
Radosław Antczak HISTORIA MAŁŻEŃSKA DLA DOROSŁYCH, Muza, 2009
Dawid Kornaga ZNIECZULENIE MIEJSCOWE, Prószyński i ska, 2008

 


Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.