Kobe Bryant we wspomnieniach koszykarzy Śląska Wrocław

Bartosz Tomczak | Utworzono: 2020-01-28 13:41 | Zmodyfikowano: 2020-01-28 13:50

Devoe Joseph:

Kobe był moim idolem kiedy dorastałem. Patrzyłem na niego jak na jednego z najlepszych graczy w historii. Kiedy dorosłem zdałem sobie sprawę, że jest kimś więcej. Był wzorem do naśladowania. To co się stało to wielka tragedia i mówię to nie tylko koszykarz, ale też jako ktoś kto tak jak Kobe jest ojcem.

Mam wiele niesamowitych wspomnień z meczów Kobego, ale najlepiej wspominam moment kiedy poznałem go osobiście. W 2008 roku grałem w Nike Hoop Summit (mecz Reszta Świata - Stany Zjednoczone dla najzdolniejszych młodych koszykarzy na świecie) i miałem okazję zrobić sobie z nim zdjęcie i chwilę porozmawiać. To było wspaniałe doświadczenie. Tak samo jak oglądanie mojego brata (Corey), który grał z nim w meczach fazy zasadniczej i playoffów NBA. Jest tyle wspomnień, Kobe dał nam mnóstwo momentów w których czuliśmy się szczęśliwi i podekscytowani.

Mój brat miał okazję nie tylko grać przeciw Bryantowi, ale także kryć go w poszczególnych akacjach. Zawsze mówił mi, że „Kobe to po prostu Kobe. Jeśli nie nabierze mnie na pierwszy zwód to zrobi to na drugi albo trzeci. Można było mieć tylko nadzieję, że będzie miał kiepski wieczór, bo jeśli Bryant czuł się dobrze to nie można było go zatrzymać .

Maciej Wojciechowski:

Kobe to dla takich chłopaków jak ja - z początku lat 90-tych - postać, która rozkochała nas w koszykówce. On, Vince Carter, Allen Iverson. Pamiętam Mecz Gwiazd z 2001 roku, pierwsze finały, które oglądałem w których Bryant grał przeciwko Iversonowi. To co się stało jest straszne. Byliśmy w autobusie, trwała zabawa bo wygraliśmy ważny mecz (z Kingiem Szczecin). Wszyscy byli zadowoleni, uśmiechnięci. Nagle sprawdziliśmy Twittera i zobaczyliśmy tę informację… dosłownie miałem wrażenie jakby ktoś z naszej drużyny „odjechał”. To jest bardzo smutne, szczególnie dlatego, że to bardzo ważna postać naszego sportu. Był dla nas przykładem, jego Mamba Mentality dawało nam ochotę do codziennej pracy.

Mam trzy momenty, które pamiętam szczególnie. 81 punktów przeciwko Toronto Raptors w 2006 roku, ostatni mecz w karierze na 60 punktów z Utah Jazz i jego pożegnanie kiedy powiedział „Mamba out”, rzucając mikrofonem. Do tego ta cała sytuacja z zerwaniem Achillesa - Kobe wtedy mimo kontuzji wrócił na parkiet o własnych siłach, trafił dwa wolne i zszedł. W szatni udzielił bardzo emocjonalnego wywiadu i pamiętam go do dziś. Słowa, których wtedy używał w kontekście tego co dzieje się teraz mają jeszcze większą moc.

Nie próbowałem przełożyć jego gry na swoją, ale chciałem mieć taką samą chęć wygrywania. Jedyne czego chciał Kobe to było zwycięstwo. To jest coś co jest bardzo istotne u sportowców. Jeśli masz taką chęć, takie nastawienie to wszystko da się zrobić. Bryant zrobił niesamowitą karierę dzięki takiemu podejściu.

Kamil Łączyński:

Grał w czasach kiedy dorastałem i zaczynałem przygodę z koszykówką. Każdy z nas go podpatrywał i starał się - na boisku, na treningach - rzucać i grać w podobny sposób jak Kobe. To była nie tylko fenomenalna postać jeśli chodzi o koszykówkę, ale myślę, że też globalnie był wspaniałym człowiekiem. Pokazywał jak można odnajdywać się poza sportem. Jak można w doskonały sposób wychować swoje dzieci i przekazywać im swoją pasję. Ikona nie tylko na boisku, ale i poza nim. Ogromna szkoda dla całego, nie tylko sportowego świata. Trzeba chwytać życie każdego dnia. Można być zdrowym i bogatym, ale jak się nie ma szczęścia to niestety życie przemija i potem można tylko żałować.

Jest wiele akcji, które pamiętam. Wsady, akcje dwójkowe z Shaquillem O’Nealem. Kobe to gracz do zapamiętania na zawsze.

Michał Gabiński:

Bardzo dotknęła mnie jego śmierć, ale nie ze względu na koszykówkę. Tak jak on bardzo dużo czasu spędzał z córkami, tak ja każdą wolną chwilę spędzam ze swoją 4-letnią córką i bardzo uderzyło mnie to, że zginął razem ze swoim dzieckim.

Zapamiętam przede wszystkim mentalność Bryanta. To, że był w stanie trenować po 8-9 godzin dziennie wykonując jeden ruch do znudzenia. To jak dążył do perfekcji. A jeden ruch? To jak trafił oba wolne z zerwanym Achillesem.


Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.