Potrzebne 1,4 mln zł na leczenie 7,5-letniej Mii z dolnośląskiego Smolca

siepomaga.pl, jk | Utworzono: 2020-09-23 13:25 | Zmodyfikowano: 2020-09-23 13:26
Potrzebne 1,4 mln zł na leczenie 7,5-letniej Mii z dolnośląskiego Smolca - fot. siepomaga.pl
fot. siepomaga.pl

Anna, mama dziewczynki: Właśnie dowiedzieliśmy się, że nasza córeczka po raz trzeci staje do walki na śmierć i życie. Razem z informacją o wznowie przyszła wiadomość, że pozostało leczenie ostatniej szansy. Nierefundowane. Kosmicznie drogie… Życie naszej córeczki kosztuje 1,4 mln złotych. Rozpacz z powodu diagnozy i kosztów leczenia nie daje nam spać. Błagamy o ratunek. To nasza jedyna nadzieja!

Mia ma 7,5 roku. Z tego 5 lat spędziła w szpitalu… Teraz znowu tam wróciliśmy, by po raz trzeci stawić czoła białaczce! Ale tym razem rak jest silniejszy… Komórki zmutowały, zaatakowały ośrodkowy układ nerwowy. Terapia CAR-T, która daje realne szanse na wyleczenie to astronomiczny koszt. Prosimy o każde możliwe wsparcie... Córeczka przechodzi właśnie megachemię. Najpóźniej za miesiąc musimy wysłać komórki do USA. Ale wcześniej zapłacić całą kwotę za terapię...

Koszmar zaczął się w 2015 roku. Nawracające infekcje Mii nie dawały nam spokoju - nie radziły sobie z nimi żadne leki. Kiedy na nóżkach Mii znikąd zaczęły pojawiać się siniaki i budziła się z płaczem, nasza pani doktor zaczęła coś podejrzewać. Wtedy, w maju, Mia pierwszy raz w życiu miała zrobioną morfologię. Razem z wynikami odebraliśmy skierowanie do szpitala. Onkologicznego…

Mia trafiła do szpitala w Chorzowie. Tam zapadła diagnoza: ostra białaczka limfoblastyczna. Krytyczny poziom hemoglobiny i płytek. Do tego powiększona o 5 cm wątroba, śledziona i wszystkie więzły chłonne. Od razu na oddziale trzeba było przetaczać krew.

Ze szpitala w Chorzowie Mia trafiła do Przylądka Nadziei we Wrocławiu. Intensywne leczenie trwało do wiosny 2016 roku. Po ośmiu miesiącach terapii Mia mogła wyjść ze szpitala i kontynuować leczenie w domu. Oczywiście z zachowaniem bardzo dużej ostrożności i ograniczeniem do minimum kontaktów z rówieśnikami. Tak minął kolejny rok. Latem 2017 roku cała rodzina usłyszała wymarzoną informację od lekarzy: jest czysto. Rak pokonany! A dla Mii najwspanialsza na świecie wiadomość, że od września może iść do przedszkola!

Lato 2018 roku było zupełnie wyjątkowe. To były pierwsze w życiu Mii prawdziwe wakacje. W wieku pięciu lat. Bez kroplówek, bez chemii, bez szpitala. Mogła wreszcie zaznać prawdziwego, zwykłego dzieciństwa. Niestety, nie na długo… W listopadzie Mia zaczęła skarżyć się na silne bóle głowy. Na korytarzu czekaliśmy na wynik morfologii. Wtedy usłyszałam, że wszystkie maszyny zaczęły piszczeć. Przez całe ciało przebiegł dreszcz. Zanim przyszedł lekarz, już wiedziałam - rak wrócił po moje dziecko...

Walka zaczęła się na nowo. Mia bardzo ciężko znosiła leczenie. Przestała chodzić… Lekarze postanowili, że będą szykować Mię do przeszczepu szpiku. Zaczęło się pilne szukanie dawcy. Okazało się, że Max, brat Mii jest w stu procentach zgodny genetycznie i może być dawcą! Choć bardzo się bał, dzielnie zniósł pobranie szpiku. Odwagi dodawała mu świadomość, że ratuje własną siostrzyczkę!

Niestety, po kilku tygodniach pojawiła się choroba nazywana "przeszczep przeciwko gospodarzowi". Trzeba było podać Mii silne sterydy. Zaczęły się problemy z wątrobą, która była już bardzo obciążona latami podawania chemii. Na szczęście sytuację udało się opanować. W czerwcu nareszcie mogliśmy wyjść do domu.

Do normalności było jednak daleko… Mia właściwie nie mogła wychodzić z domu. Potem, gdy wydawało się, że białaczka została opanowana, przyszła pandemia. Kontrolne badania wychodziły dobrze, mieliśmy nadzieję, że koszmar za nami. Niestety…

Pod koniec sierpnia, nagle, Mia przestała jeść. Dokładniejsze badanie krwi nie zostawiły złudzeń. We krwi znów jest nowotwór. Trzeci raz!

Białaczka zaczęła przebijać się przez przeszczepiony szpik. Co gorsza, tym razem zaatakowała również ośrodkowy układ nerwowy. Każdy kolejny atak białaczki jest silniejszy od poprzedniego. A komórki nowotworowe coraz bardziej zmutowane i trudniejsze w leczeniu.

Lekarze zdecydowali się na zastosowanie leczenia, które daje Mii największe szanse. Ponieważ zawiodły wszystkie dotychczasowe terapie, chcą podać córce komórki CAR-T. To supernowoczesna terapia bioinżynieryjna, dostępna w Polsce dopiero od ubiegłego roku. Terapia ta aż dwukrotnie podnosi szanse na powrót Mii do zdrowia! Niestety, kosztuje astronomiczne pieniądze... Koszt to prawie 1,4 miliona złotych. Zapłacić trzeba z góry. Kwota niewyobrażalna dla każdego. Dla nas także…

Prosimy Was o każde wsparcie. Każda złotówka, każde udostępnienie prośby o pomoc to krok w stronę uratowania Mii. Prosimy, pomóż nam ocalić nasze dziecko. Mia tyle już wycierpiała… Jej dzieciństwo upływa na onkologii. Musimy raz na zawsze pokonać tego potwora, który ma tylko jeden cel - zabrać nam dziecko… Nie możemy na to pozwolić!

Reklama

Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.