Derby Dolnego Śląska bez zwycięzców i pokonanych

PP/PAP | Utworzono: 2022-07-15 23:00 | Zmodyfikowano: 2022-07-15 23:00
Derby Dolnego Śląska bez zwycięzców i pokonanych - fot. Maja Radczak
fot. Maja Radczak

Śląsk rozpoczął mecz bez żadnego ze sprowadzonych latem zawodników, ale to właśnie do wrocławian należały pierwsze minuty, przyjezdni mieli m.in. cztery rzuty rożne, Kacper Bieszczad musiał ratować swój zespół po atomowym strzale zza pola karnego Czecha Petra Schwarza, a strzał Javiera Hyjka z "16" zdołali w ostatniej chwili podbić nad poprzeczkę obrońcy Zagłębia. Chwilę po tej akcji Piotr Samiec-Talar zakręcił zawodnikami gospodarzy w polu karnym i huknął z ostrego kąta, ale Bieszczad kolejny raz nie pozwolił się zaskoczyć.

W kolejnych fragmentach mecz się wyrównał i głównie toczył w środkowej strefie, ale w dalszym ciągu znacznie groźniejsze były akcje piłkarzy trenera Ivana Djurdjevica. Bardzo aktywny był Dennis Jastrzembski na lewym skrzydle i to on próbował zaskoczyć Bieszczada uderzeniem z pola karnego, ale bramkarz Zagłębia znowu popisał się skuteczną interwencją. Doskonałą szansę mógł mieć Hiszpan Caye Quintana, ale zamiast pędzić na bramkę, zwolnił i wdał się w drybling z rywalami.

Zagłębie poważnie bramce Śląska zagroziło dopiero przed przerwą. Po dośrodkowaniu Kacpra Chodyny piłka trafiła w polu karnym do Tomasza Pieńki, który próbował trafić w tzw. dalszy róg bramki, ale trafił w... trybuny.

Druga połowa rozpoczęła się od mocnego strzału Łukasza Łakomego zza pola karnego i Michał Szromnik miał problemy z obroną. To był sygnał dla Zagłębia do śmielszych ataków. Lubinianie zaczęli wyżej podchodzić pressingiem, a przede wszystkim byli agresywniejsi i gra przeniosła się bliżej pola karnego Śląska. W tym okresie świetną okazję miał Marko Poletanovic, ale źle przyjął piłkę i obrońcy gości zdołali wybić mu piłkę.

Przyjezdni nie zamierzali się jednak tylko bronić i atakowali może rzadziej, ale nadal groźnie. Po uderzeniu Samca-Talara bramkarz Zagłębia wzrokiem odprowadził piłkę, która na jego szczęście trafiła w poprzeczkę.

W miarę upływu czasu mecz tracił na wartości, a drużyny sprawiały wrażenie, że zależy im już bardziej na zachowaniu czystego konta niż strzeleniu gola. Obie ekipy miały praktycznie jeszcze po jednej okazji. Ze strony Zagłębia groźnie główkował Czech Martin Dolezal, a piłka minimalnie minęła bramkę. W odpowiedzi doskonałą okazję miał Duńczyk Patrick Olsen, ale uderzył lekko i w sam środek bramki. Później jeszcze po faulu Filipa Starzyńskiego na Adrianie Łyszczarzu zawodnicy trochę się poprzepychali, pokrzyczeli na siebie i na tym emocje w Lubinie w piątek się zakończyły.

KGHM Zagłębie Lubin - Śląsk Wrocław 0:0

KGHM Zagłębie Lubin: Kacper Bieszczad - Bartosz Kopacz, Aleks Ławniczak, Jarosław Jach, Mateusz Bartolewski - Kacper Chodyna (46. Filip Starzyński), Marko Poletanovic, Łukasz Łakomy (90. Tomasz Makowski), Tomasz Pieńko (70. Arkadiusz Woźniak), Damjan Bohar (80. Adam Ratajczyk) - Martin Dolezal (70. Rafał Adamski).

Śląsk Wrocław: Michał Szromnik - Patryk Janasik, Konrad Poprawa, Daniel Leo Gretarsson, Victor Garcia - Piotr Samiec-Talar (77. Sebastian Bergier), Petr Schwarz, Patrick Olsen, Javier Hyjek (61. Adrian Łyszczarz), Dennis Jastrzembski (61. John Yeboah) - Caye Quintana (61. Erik Exposito).

Żółtw kartki - KGHM Zagłębie Lubin: Filip Starzyński. Śląsk Wrocław: Piotr Samiec-Talar, Dennis Jastrzembski, Erik Exposito.

Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa). Widzów: 9 890.

Element Serwisów Informacyjnych PAP
Reklama

Komentarze (1)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~SUDECIAK2022-07-16 00:31:14 z adresu IP: (31.60.xxx.xxx)
Śląsk po odejściu 9 podstawowych graczy po poprzednim sezonie,w odmłodzonym składzie i nowym ustawieniu.Cenny punkt na wyjeździe.Pierwsze ...krety za płoty :-)