Puchar Polski dla koszykarzy Śląska!

Bartosz Tomczak | Utworzono: 2014-02-09 23:45 | Zmodyfikowano: 2014-05-01 00:12

Pierwsza kwarta toczyła się pod dyktando gospodarzy. Paul Miller, który w półfinale prezentował się słabo, dziś nie zawiódł. Na "dzień dobry" zdobył 10 punktów, trafiając 4 z 5 rzutów. Jego koledzy również grali na wysokiej skuteczności (50% przy zaledwie 27% Turowa) i Śląsk prowadził 25:14.

Kolejna odsłona to już zupełnie inna historia. Turów zaczął odrabiać straty za sprawą trójek Łukasza Wiśniewskiego i efektownych wejść pod kosz J.P. Prince’a, który w tej części meczu zdobył aż 13 punktów. Tak rozpoczęta druga kwarta pozwoliła zgorzelczanom zmniejszyć straty do wyniku 27:29. Wtedy z letargu przebudził się Śląsk. Gospodarzom udało się odskoczyć na 9 punktów, a świetnie grał Robert Skibniewski. Rozgrywający wrocławian zdobył w drugiej kwarcie 10 „oczek”. Tyle samo punktów do przerwy mieli wspominany już Paul Miller i Michał Gabiński, który w końcówce pierwszej połowy trafił dwie trójki z rogu. Te rzuty znów dały odetchnąć Śląskowi. Pięciopunktową przewagę gospodarze zamienili na dwa razy większy kapitał, prowadząc do przerwy 51:41.

Po powrocie z szatni obie drużyny nadal grały na wysokim poziomie. Koszykarze Śląska punktowali głównie w strefie podkoszowej, natomiast Turów z jednej strony mógł liczyć na celne trójki Filipa Dylewicza, a z drugiej na wsady Damiana Kuliga. Gospodarzom na niespełna 3 minuty przed końcem kwarty udało się odskoczyć do wyniku 65:57, ale odpowiedź rywali była natychmiastowa. Trójki Piotra Stelmacha i Damiana Kuliga, sprawiły, że Turów tracił do Śląska zaledwie 2 punkty. Taka też była różnica między zespołami na koniec trzeciej kwarty – wrocławianie prowadzili 67:65.

O wszystkim decydowało zatem ostatnie 10 minut, a w nich emocji nie brakowało nawet przez moment. W połowie czwartej kwarty Śląsk prowadził 74:70 i wtedy na ustach kibiców znalazł się Michał Gabiński. Podkoszowy gospodarzy trafił za trzy, a kiedy w identyczny sposób odpowiedział Piotr Stelmach, to popularny Gabi zaliczył akcję 3+1. To sprawiło, że wrocławianie powiększyli przewagę do wyniku 81:73. Nie oznaczało to jednak, że jest już po meczu. Wręcz przeciwnie. Turów zaliczył serię 9:2, którą efektowną akcją 2+1 zakończył J.P. Prince. Strata gości stopniała do zaledwie punktu. Śląsk prowadził 83:82.

Ostatnie minuty to już prawdziwy koszykarski horror. Danny Gibson wziął na siebie grę w ataku i trafił z gry oraz czterokrotnie z osobistych, co powiększyło przewagę do 5 punktów. Koniec emocji? Nic z tych rzeczy. Rzut za trzy Filip Dylewicza na 16 sekund przed końcem przywrócił nadzieję zgorzelczanom. Jakby tego było mało, Turów za chwilę wymusił stratę na Gibsonie i mógł rozegrać ostatnią akcję przy niekorzystnym wyniku 86:88. Trener Miodrag Rajković postawił w niej na Mike’a Taylora, który jednak nie trafił za trzy.

MVP spotkania został Michał Gabiński, który przypieczętował sukces Śląska rzutami osobistymi. Podkoszowy gospodarzy zdobył tego dnia 21 punktów i miał 6 zbiórek.

Śląsk Wrocław - PGE Turów Zgorzelec 90:87 (25:14, 26:27, 16:23, 23:22)

Punkty dla Śląska: Gabiński 21, Skibniewski 14, Miller 14, Kikowski 11, Gibson 11, Sulima 9, Johnson 5, Parzeński 2, Hyży 2, Mroczek-Truskowski 1

Punkty dla Turowa: Prince 20, Dylewicz 19, Wiśniewski 15, Kulig 14 (12 zbiórek), Stelmach 6, M. Taylor 3.

Reklama