Jak Piszpunt został prezesem (WYWIAD)

| Utworzono: 2014-07-16 16:24 | Zmodyfikowano: 2014-07-16 16:24
Jak Piszpunt został prezesem (WYWIAD) - Fot. Archiwum Piotra Rachwalskiego
Fot. Archiwum Piotra Rachwalskiego

www.prw.pl: Niedawno dolnośląskie media obiegła wieść o tym, że nowym szefem Kolei Dolnośląskich został Piotr Rachwalski. To oficjalne kanały, ale jednocześnie z rozmów na forach internetowych można było wyczytać takie oto komentarze: „Nie wierzę, Piszpunt prezesem (...)”. O co tu chodzi? Wybrali na prezesa kogoś jeszcze?
PIOTR RACHWALSKI: O nic nie chodzi. Jestem jeden, ten sam. Rozumiem, że dla części moich znajomych sprzed lat dopuszczalna droga zawodowa ludzi ze środowiska "alternatywnego" kończy się na posadzie ochroniarza lub maksymalnie dziennikarza. Dalej nie można? To myślenie sekty, a sekciarstwo mnie nie interesuje. Idę swoją drogą: od ponad 20 lat zajmuję się transportem publicznym - systemami transportu, takie też mam wykształcenie. Wraz z kilkoma ludźmi ze środowiska ekologicznego byłem współtwórcą niezależnego Instytutu Rozwoju i Promocji Kolei - pierwszej instytucji doradczej zajmującej się koleją a nie związanej z PKP. Zakładałem i prowadziłem także dużą firmę przewozu osób na Pomorzu, ale kolej zawsze była mi najbliższa. Teraz jest okazja, żebym wykorzystał doświadczenie i wykształcenie w Kolejach Dolnośląskich. Normalna droga - uczysz się, ćwiczysz, pracujesz - jesteś w czymś coraz lepszy, idziesz w górę. Nieważne czy chodzi o bycie perkusistą, nauczycielem, czy pracę w transporcie. Ważne by to, co się robi, robić najlepiej, jak się potrafi, wykorzystując całą wiedzę i całe siły. No i ważne jest też to, żeby nikt przez ciebie nie płakał.

Piszpunt... skąd się wziął ten przydomek?
To stara „ksywka”, dziś już używana tylko przez znajomych. Historia jest skomplikowana i ginie w mrokach dziejów… Już w podstawówce pływałem na żaglówkach – najpierw na załodze, potem jako sternik. Było to związane z licznymi wyjazdami na regaty. Często byłem najmłodszy, niewyspany po nocnych „integracjach” starszych kolegów słuchałem radia, w którym mówili o jakimś przewrocie wojskowym, którego dokonała jakaś wojskowa „hunta”. Powtórzyłem kilka razy słowo „hunta”, a kolegom się to spodobało i skojarzyli z bajką (bodaj czeską), w której występował niejaki Piszpunta. I wyszło: hunta Piszpunta. Tak zostałem na lata z nietypową ksywką... Pozdrawiam chłopaków - żeglarzy z klubu LZS NEPTUN ;-)

W starszych tekstach można o panu przeczytać - anarchizujący ekolog, który marzy o sprawiedliwym świecie. Działacz społeczny, członek organizacji antyrasistowskich, m.in. Federacji Anarchistycznej... No to co teraz będzie? Da się to połączyć z nowym stanowiskiem? Nie będzie żadnej walki z systemem? Żadnej anarchii?
Rozumiem, że jeśli ktoś nie lubi rasistów, czy chce czystego środowiska, to nie może być prezesem - tak? Hm... myślałem, że powinno być raczej odwrotnie. Wywodzę się ze środowiska alternatywnego, jednak nie rozumiem, co ma moja młodość (od której się nie odcinam!) do dzisiejszego dnia, kiedy jestem, że tak powiem, panem w średnim wieku, „starszym” o jakieś 25 kg? Czy jeśli 20 lat temu słuchałbym zespołów metalowych typu Metallica czy discopolowych Top One, to byłoby w porządku, a jako że słuchałem Dezertera i The Clash, to niby czegoś nie mogę czy mi nie wypada? Wiem, jakie jest powszechne wyobrażenie prezesa, ale ja zapewniam - choć czasem wyglądam jak prezes, to jestem normalnym człowiekiem. A kolej to precyzyjny mechanizm. Anarchizm ma niektóre cechy dobre w oddolnej organizacji społeczeństwa, jednak kolej to właśnie „system”. System dla ludzi, a nie przeciw nim.

Koledzy punkowcy jakoś komentują? Jest poparcie czy raczej wytykanie palcami?
Różnie, ale raczej poparcie. Kilku znajomych pochwaliło się mamom, które mnie znały przed laty. Kilku ignorantów zawsze się znajdzie. Cóż, niektórzy zazdroszczą, niektórzy nie rozumieją, ale to jest moje życie, i tak jak ja się nie mieszam komuś, tak nie pozwalam, by ktoś mi się mieszał w moje. Poza tym człowiekiem się jest, a prezesem się bywa. Traktuję tę pracę jako wyzwanie - nie jestem dożywotnim prezesem, mam także masę innych pomysłów na życie. To nie jest moje ostatnie słowo.

Dokładnie 20 lat temu został pan radnym samorządowym w Wągrowcu. Podobno 20-letniemu wówczas Piszpuntowi nie wszystko wyszło tak, jak sobie wymarzył. Ludzie mówią - chciał zawojować świat, a rozbił się o partyjny beton. Dużo się zmieniło w samorządzie od tamtego czasu? Dzisiaj można więcej zdziałać?
20 lat temu samorządność raczkowała. Lata 90-te to były ogólnie wesołe czasy. Wszystko się tworzyło i kształtowało, jednak priorytetem była wolność: to wtedy powstały ustawy o wolności zgromadzeń, czy inne - bezprecedensowe prawa, teraz ograniczane kolejnymi zakazami i ograniczeniami. Czy tamta kadencja to porażka? Cóż, nie było szans, by odnieść sukces będąc samemu – jedynym radnym spoza układu partyjno-politycznego. Ale to i owo pchnąłem do przodu. Więcej się nie dało… To trudne doświadczenie z samorządu sprzed lat pozwala mi obecnie trafnie oceniać rzeczywistość społeczną. Nie jest to raj, ale samorząd to i tak chyba najlepsza rzecz, jaka się w tym kraju udała. Nie jestem politykiem - nie należę i nigdy nie należałem do żadnej partii, nigdzie nie kandyduję. Wiem jednak, że wbrew pozorom samorząd lokalny to nie kopia Sejmu. Tu liczy się konkret - szkoła, szpital, ulica czy pociąg nie są "polityczne". Wiem jednak, że więcej uda się zdziałać często będąc siłą nacisku z zewnątrz – struktura często niszczy innowacyjność i świeżość, dowodem sukces ruchów miejskich, działających poza samorządami (sam też się z takimi ruchami utożsamiam).

Czyli jednak anarchia - myśl globalnie, działaj lokalnie...
Dla jednego to anarchia, dla innego lokalny patriotyzm. Jestem z Wielkopolski i wychowany zostałem w duchu Staszica – kochasz swój kraj czy region pracując dla niego (a nie ginąc w powstaniach ). Tak już mam – gdzie mieszkam, tam działam, by otoczenie było bardziej przyjazne dla ludzi. Także w swoim interesie – by mnie i mojej córce żyło się lepiej. Nie znoszę marnotrawstwa publicznych pieniędzy, urzędników którzy „wiedzą lepiej”, co ludziom potrzeba.

Rejon 69, policja, Strasburg... Rok 1997, agresywny atak policji na wrocławski „skłot” przy ul. Reja. Piotr Rachwalski i Agata Ferenc składają skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Mija 10 lat. Trybunał w Strasburgu przyznaje rację skarżącym. 10 lat... nigdy pan nie odpuszcza? (szczegóły sprawy TUTAJ)
Nie odpuszczam. Wielu mówi o Strasburgu, ale sprawy do końca doprowadzają nieliczni. Sprawa Rachwalski i Ferenc przeciwko Polsce jest obecnie casusem, na który powołują się prawnicy w innych sprawach dotyczących praw obywatelskich i ograniczeń działań policji w zakresie zakłócania miru domowego - nie tylko "zwykłych" mieszkańców, ale i "skłotersów" (choć Rejon 69 nie był de facto squatem). Zawinili policjanci i prokuratura - a rację mieliśmy my, szkoda że musiał to przyznać dopiero Strasburg. Obecnie m.in. po tej sprawie zmieniono przepisy. Wprowadzono sądowy nadzór nad działaniami prokuratury, która w tamtym przypadku zajmowała się głównie ochroną policjantów, którzy złamali prawo. A dla mnie nie ma świętych krów...

Tych związków z działalnością społeczną, ekologiczną i aktywnością w organizacjach anarchistycznych trochę było. Ale pana pasją jest też wszystko, co jest związane z koleją. Czyli ta nowa posada to nie kwestia pieniędzy, pozycji...?
Zawodowo od kilkunastu lat jestem transportowcem, a z pasji społecznikiem czy jak to się teraz mówi "aktywistą miejskim". Od lat zajmuje się społecznie ekologią, promocja ekologicznego transportu (w tym koleją, rowerami) czy prawami człowieka. Nowa posada to wyzwanie i swego rodzaju spełnienie marzeń - jednak przygotowywałem się od wielu lat, m.in. tworząc i szefując firmie transportowej Nord Express. Cytując klasyka "Dobrze jest, gdy to co człowiek robi, jest jednocześnie jego hobby".

W Wągrowcu pamiętają Piszpunta m.in. z tego, że na początku lat 90-tych udało mu się sprowadzić do tak małego miasteczka brytyjski zespół Under The Gun. Z samego Londynu. Korci czasami jeszcze, żeby zorganizować jakiś koncert? A może w którymś ze składów Kolei Dolnośląskich?
Sprowadziłem – do tego kilka razy. Można powiedzieć, że jako iż nie mam talentów muzycznych, mogłem się tylko zajmować organizacją imprez, co też robiłem już w szkole średniej. Łącznie organizowałem lub współorganizowałem w czasie szkoły średniej i studiów około 100 koncertów kilkuset zespołów, w tym wielu zagranicznych. Cóż, życie w małym mieście uczy, że jeśli sam sobie nie zrobisz koncertu, to nie posłuchasz muzyki, którą lubisz. A wydarzenia kulturalne w pociągach? Czemu nie? Robiłem już wystawy, słuchowiska, happeningi i flash moby w autobusach. Pociąg daje też takie możliwości ekspresji. Czekam na propozycje, jeśli mogę – pomogę młodym twórcom sztuki.

PIOTR RACHWALSKI
Urodził się w Wągrowcu na Wielkopolsce (między Piłą a Poznaniem). Absolwent Wydziału Nauk Geograficznych i Geologicznych oraz Wydziału Biologii UAM w Poznaniu, absolwentem Wydziału Ekonomii Transportu Uniwersytetu Gdańskiego i WSB w Gdańsku a także Helsińskiej Szkoły Praw Człowieka. Prezes firmy przewozowej Nord Express, prezes Instytutu Rozwoju i Promocji Kolei, założyciel Stowarzyszenia Użyteczności Publicznej „Aktywne Pomorze”, członek rady Partnerstwa Dorzecza Słupii. Radny miasta Wągrowiec w kadencji 1994-98.

Obecnie nowy prezes spółki Koleje Dolnośląskie. O tej pracy opowiadał na naszej antenie:

Cz. I

 Cz. II

Reklama

Komentarze (4)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~ANTIFA JAWORZNO2021-08-26 09:31:21 z adresu IP: (89.64.xxx.xxx)
Ciekawe ciekawe ????
~Maras2019-08-14 06:28:11 z adresu IP: (192.162.xxx.xxx)
Ciekawe jak kolega Piotruś reagował na swojej posadce malowanie sprayem pociągów,dworców tuneli itp.Pozdrawiam z Wągrowca kolegę technika mechanika obróbki skrawaniem.Nauczyciele ze szkoły średniej czapki z głów przed Panem Piotrem Rachwalskim!
~Słoik 2017-09-08 09:43:18 z adresu IP: (88.199.xxx.xxx)
Słoiki lub jak kto woli słup.
~ekhmm2015-02-27 20:55:43 z adresu IP: (95.108.xxx.xxx)
Wągrowiec jest w Wielkopolsce, a nie "na".