Szpital na Brochowie: Lekarze dogadali się z dyrekcją

Elżbieta Osowicz | Utworzono: 2014-12-18 15:58 | Zmodyfikowano: 2014-12-18 15:59
Szpital na Brochowie: Lekarze dogadali się z dyrekcją - fot. Evan-Amos (Wikimedia Commons)
fot. Evan-Amos (Wikimedia Commons)

Szef placówki Janusz Wróbel nie chce zdradzić, jaka kwota zatrzymała medyków, którzy w ubiegłym tygodniu alarmowali opinie publiczną, że w obiekcie panują fatalne warunki pracy, kolejni specjaliści odchodzą, a oni nie są w stanie zapewnić bezpieczeństwa pacjentek.

W sumie wypowiedzenia wtedy złożyło 13 osób. W porozumieniu jest też mowa o remontach, zakupie nowoczesnego sprzętu i o zatrudnieniu dodatkowej sekretarki medycznej, która odciąży ginekologów od wypisywania dokumentacji. Skąd na to pieniądze? Janusz Wróbel liczy na wyższy kontrakt z NFZ i wsparcie z urzędu marszałkowskiego. Inaczej, jak mówi, szpital będzie się zadłużał. Lekarze wycofują wypowiedzenia, chociaż ordynator ginekologii Tomasz Bielanów mówi, że nie zna jeszcze szczegółów porozumienia i na razie sprawy nie komentuje.

Przypomnijmy - w połowie grudnia medycy ze szpitala napisali list otwarty. Napisali w nim między innymi: "pracujemy w brudnych, nieodmalowanych, obskurnych pomieszczeniach. Otoczeni jesteśmy śmierdzącym dwudziestoletnim kurzem, rozpadającymi się meblami, brudnymi od potu wielu już pokoleń lekarzy". Zdaniem lekarzy na oddziale nie ma podstawowego sprzętu medycznego. Podawane w piśmie argumenty są wstrząsające: "Nie posiadamy nawet nowoczesnego USG nie wspominając już o tym, że do niedawna nie mieliśmy sprawnego aparatu rentgenowskiego. Brak możliwości wykonania w trybie pilnym wielu badań laboratoryjnych decydujących o życiu pacjentów stawia pytanie, czy taki szpital powinien istnieć i prowadzić działalność leczniczą".

Do tego - przekonywali - zbyt mała obsada powoduje, że są przemęczeni - bywa że przyjmują po 10 porodów na dobę. Lekarze maja tak dużo obowiązków na różnych oddziałach jednocześnie, że pacjentki są pozbawione opieki. W liście do marszałka podkreślali, że o problemach szpitala informowali zarówno dyrekcję, jak i władze samorządowe - nie było żadnej reakcji. - W tej sytuacji pozostało zwolnienie się z pracy, nie chcemy brać na siebie odpowiedzialności za doprowadzenie do tragedii - mówił nam jeden z sygnatariuszy listu.

KLIKNIJ I PRZECZYTAJ CAŁY SZOKUJĄCY LIST OTWARTY LEKARZY

"Ponieważ sytuacja jest bardzo pilna i nieuchronnie zmierza ku tragedii, w przypadku braku niezwłocznej reakcji i odpowiedzi ze strony Pana Marszałka zamierzamy poinformować o zaniechaniu i zaniedbaniu ze strony Dyrekcji oraz Organu Założycielskiego szpitala stosowne organy Wrocławskiej Prokuratury oraz administracji państwowej" - pisali lekarze.


Komentarze (3)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~Kasia2014-12-19 21:57:35 z adresu IP: (83.30.xxx.xxx)
1. Ktoś kto napisał taki list musiał być w prawdziwej desperacji. A skoro podpisało się pod nim tylu lekarzy, komentarz nie jest potrzebny. 2. Wstyd mi za tego dziennikarza, który nazywa lekarzy medykami. Proszę skończyć medycynę, potem staż, zdobyć uprawnienia, przeżyć jeden dzień jako ginekolog na Brochowie i wykonać dwie operacje z dodatkowym dyżurem i potem jeszcze raz przeczytać swój artykuł.
~Zygmunt2014-12-19 10:10:49 z adresu IP: (156.17.xxx.xxx)
Co za obłuda - pod przykrywką troski o dobro pacjenta wyłudzać kasę - ci lekarze nie mają w ogóle morale
~Kasia K2014-12-25 14:28:00 z adresu IP: (46.205.xxx.xxx)
Panie Zygmuncie ciekaw czy Pan chciałby pracować za takie wynagrodzenie w takich warunkach. Najłatwiej jest osądzać jak się nie ma o czymś pojęcia. Jak najbardziej popieram lekarzy. Rodzilam w tym szpitalu i jeśli chodzi o warunki to jest tragedia ale jeśli chodzi o lekarzy to są rewelacyjnie i morale mają