To on uratował najmniejszego pacjenta na świecie

Andrzej Andrzejewski | Utworzono: 2015-03-26 09:34 | Zmodyfikowano: 2015-03-26 09:35
To on uratował najmniejszego pacjenta na świecie - fot. Andrzej Andrzejewski
fot. Andrzej Andrzejewski

Dr Wojciech Kowalik - imię i nazwisko szefa oddziału neonatologii legnickiego szpitala od kilku dni wymieniane jest na wszystkie sposoby przez polskie i zagraniczne redakcje. Za sprawą Kamilka, który przyszedł na świat w 26 tygodniu. Jest najmniejszym pacjentem na świecie, który przeżył między innymi dzięki sztucznej nerce - w momencie podłączenia do specjalnej dializy ważył zaledwie 820 gramów. Zdaniem wielu rodziców dr Kowalik w ciągu trzydziestu lat setki razy dokonywał rzeczy niemożliwych, ratując życie znacznie mniejszym wcześniakom. Oddział neonatologii legnickiego szpitala odwiedził Andrzej Andrzejewski.

- Nie czuję się cudotwórcą. Proszę nie używać takich określeń. Wszystkie nasze osiągnięcia opierają się na wiedzy fachowej, pracowitości, skrupulatności i pracy całego zespołu. Rzeczywiście rok 2014 był wyjątkowy. Zmarł tylko jeden noworodek. To wynika głównie ze stosowania nowych metod leczenia np. wentylacji oscylacyjnej, czyli specjalnym respiratorem o częstotliwości do 900 oddechów na minutę. Jeden noworodek został uratowany dzięki ciągłej terapii nerkozastępczej, tutaj mam na myśli ten przypadek o którym jest dosyć głośno. To nie jest rekord, jeżeli chodzi o masę ciała. Ten konkretny noworodek został uratowany dzięki sztucznej nerce i to jest największe osiągnięcie. Najmniejszy noworodek, któremu uratowaliśmy życie ważył 550 gramów. Dziecko mieściło się w ręce dorosłego mężczyzny. W takim przypadku kolosalne znaczenia ma doświadczenie - mówi dr Wojciech Kowalik.

- Kiedy leczymy dzieci, to ja myślę nie tylko o tym, żeby dziecko przeżyło. Myślę też o tym, że to dziecko ma prowadzić normalne życie po wyjściu ze szpitala. Ma pójść do przedszkola, do szkoły, założyć rodzinę, uprawiać sport i cieszyć się życiem. Dlatego tego rodzaju odpowiedzialność zawszę biorę - mówi dr Kowalik.

Kamil ma dziś 4 miesiące i waży prawie 3,5 kilograma. Kiedy urodził się – w 26 tygodniu ciąży - ważył zaledwie 820 gramów i wiele jego narządów wewnętrznych jeszcze nie było przygotowanych do normalnego funkcjonowania poza łonem matki. Kamil niedługo opuści legnicki szpital. Jego mama Małgorzata Wawruk twierdzi, że życie dziecka zawdzięcza uporowi dr Wojciecha Kowalika. Kobieta ma również zamiar spotkać się z Jerzym Owsiakiem. Chce mu osobiście podziękować za sprzęt, bez którego Kamil nie miałby szans na przeżycie...

- To było wielkie zaskoczenie. Siedziałyśmy sobie z mamą i oglądałyśmy telewizję. Zawołałam męża, bo czułam, że coś się dzieje. To był 25 tydzień mojej ciąży. Przyjechaliśmy do szpitala i od razu zabrali mnie na oddział. Podano mi lekki i usnęłam. Jak się obudziłam na drugi dzień, to mąż mi powiedział, że stan Kamila jest bardzo ciężki. Nie widzieliśmy czy dziecko przeżyje. Miałam ból w sercu i zwątpienie. Jak już dowiedziałam się, że stan się poprawia, to wiedziałam że wszystko będzie dobrze. Ten szpital jest wyjątkowy. Wszystkie dzieci, które tutaj trafiają są uratowane. Dr Kowalik jest cudotwórcą. Bardzo podziękuje Jurkowi Owsiakowi za sprzęt, który uratował moje dziecko – mówi Małgorzata Wawruk.

Andrzej Hap wicedyrektor szpitala mówi, że szef oddziału neonatologicznego dr Wojciech Kowalik postawił sobie cel, że stworzy najbardziej profesjonalny ośrodek leczenia wcześniaków:

- Taki szef to zawsze skarb. W każdym szpitalu powinno być to tak traktowane. To jest cel każdego lekarza, by leczyć jak najlepiej. Rolą dyrekcji jest stwarzanie lekarzom możliwości, żeby mogli realizować swoją misję. Dr Kowalik jest inicjatorem różnych ciekawych rozwiązań. To dzięki niemu trwa remont oddziału położniczego, bo wraz z Pawłem Kowalikiem (zbieżność nazwisk) wydeptywali dla nas ścieżki, żeby taki remont rozpocząć. Pomimo tego, że sytuacja szpitala jest trudna, to uznaliśmy, że warto w tą komórkę organizacyjną zainwestować. Ma to związek z osiągnięciami oddziału neonatologicznego oraz doskonałą współpracą z oddziałem położniczym – mówi Andrzej Hap.

Reklama