Obrodziło w Śląsku! 2 dni, 2 transfery. Jest Adam Kokoszka

| Utworzono: 2015-07-07 17:45 | Zmodyfikowano: 2015-07-07 17:46

Przez ostatni rok Kokoszka bronił barw rosyjskiego Torpedo Moskwa, do którego trafił po wygaśnięciu kontraktu ze Śląskiem. We wrocławskim klubie występował w latach 2013-2014, rozgrywając 55 meczów i strzelając dwie bramki. Z WKS-em sięgnął po brązowy medal rozgrywek oraz awansował do finału Pucharu Polski. W 2008 roku zdobył z Wisłą Kraków mistrzostwo Polski, na koncie ma również jedenaście meczów w reprezentacji kraju.

Dotychczasowy kontrakt Adama Kokoszki z Torpedo Moskwa został rozwiązany z winy klubu. W ostatnich tygodniach zawodnik usiłował uregulować swój status, starając się o wydanie tymczasowego certyfikatu, niezbędnego do zarejestrowania go w nowym klubie. Te problemy są już za nim, dzięki czemu Adam Kokoszka mógł podpisać dzisiaj kontrakt ze Śląskiem.



Wywiad z nowym, starym, obrońcą Śląska przeprowadziła oficjalna strona klubu:

Podobno nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Skąd pomysł, by wrócić do Wrocławia?

- Zaledwie dzień po tym, jak FIFA rozwiązała mój kontrakt z Torpedo Moskwa, zadzwonił do mnie drugi trener Śląska Paweł Barylski z pytaniem, czy informacje na ten temat pojawiające się w mediach są prawdziwe. Niedługo później kontaktował się Tadeusz Pawłowski, następnie prezes Paweł Żelem. Stopniowo, krok po kroku, temat powrotu do Wrocławia nabierał coraz bardziej realnych kształtów. Na ostateczną decyzję duży wpływ miał na pewno fakt, że wiedziałem, jak funkcjonuje klub i jaki poziom prezentuje sztab szkoleniowy. Ważne było również to, że w miejscu, które się zna, o wiele łatwiej o aklimatyzację.

Miałeś jakieś inne oferty? Słyszeliśmy m.in. historię o tym, jak podczas negocjacji z prezesem Śląska zadzwonił do Ciebie trener Wisły Kazimierz Moskal z propozycją przyjazdu do Krakowa.

- Zapytań było dużo, ale konkretów mniej. Śląsk był z pewnością najbardziej konkretny i chciał szybko załatwić temat. Mi to pasowało, bo po dwóch miesiącach indywidualnych treningów było dla mnie istotne, by wreszcie rozpocząć zajęcia z drużyną. Bez tego byłoby ciężko przygotować się do sezonu.

Z perspektywy czasu nie żałujesz, że przed rokiem zdecydowałeś się na przenosiny do Rosji?

- Patrząc przez pryzmat sportowy to nie ma mowy o jakimkolwiek żalu. Trafiłem do silnej ligi, gdzie mogłem rywalizować z piłkarzami o naprawdę dużej renomie, co na pewno dużo mi dało. Jeśli chodzi o inne kwestie to skończyło się jak się skończyło. Na pewno każdy piłkarz wolałby wypełnić ten trzyletni kontrakt do końca, a nie już po kilku miesiącach rozwiązywać umowę z winy klubu.

Najlepszy piłkarz, przeciwko któremu grałeś w barwach Torpedo, to…?

- Chyba największą gwiazdą ligi jest Hulk z Zenitu Sankt Petersburg. Grałem przeciwko niemu dwa razy i na pewno było to ciekawe doświadczenie. Miałem również okazję do rywalizacji z Kevinem Kuranyim. Ogólnie w lidze rosyjskiej jest sporo piłkarzy, których śmiało można nazwać gwiazdorami.

Dzięki grze przeciwko takim rywalom Adam Kokoszka jest lepszym graczem niż jeszcze dwanaście miesięcy temu?

- Wszystko zweryfikuje boisko. Jak już wspominałem, pobyt w Rosji na pewno był udany pod kątem sportowym. Jak tylko nie miałem kontuzji lub nie pauzowałem za kartki, to regularnie pojawiałem się na boisku, a co za tym idzie nabierałem doświadczenia. Ważne jest również dla mnie to, że nie odstawałem od piłkarzy z innych, bardziej majętnych niż Torpedo klubów.

Jak się w ogóle żyje w takim mieście jak Moskwa?

- Trudno to opisać, trzeba samemu zobaczyć. Wiele mówi się na przykład o tamtejszych korkach, ale póki samemu się tego nie doświadczy, to naprawdę nie ma się na ten temat żadnego pojęcia. Mieszkałem tam wtedy, gdy rozpoczęły się największe napięcia między Rosją a Zachodem. Na szczęście na co dzień tego nie odczuwałem. Głównie mówiło się o tym w telewizji. Nie spotkały mnie żadne nieprzyjemności tylko dlatego, że jestem Polakiem. Czasami rozmawialiśmy o tym w szatni, ale bardziej na zasadzie przedstawiania swoich opinii czy prezentowania tego, jak na ten konflikt patrzy się w danym kraju.

Loty na mecze nie męczyły?

- Na szczęście w poprzednim sezonie w lidze nie było zespołów spod granicy z Chinami, więc najdłuższy lot na mecz trwał chyba 2,5 godziny. Teraz pewnie będzie jednak gorzej, bo do elity awansował Tom Tomsk. Z Moskwy leci się tam niemal pięć godzin.

Śledziłeś wyniki Śląska?

- W Torpedo grałem razem z Daliborem Stevanoviciem, z którym bardzo często oglądaliśmy mecze Śląska. Byliśmy na bieżąco z wynikami i wszystkimi informacjami na temat klubu. Podobał nam się styl, jaki wypracowała drużyna. Widać, że sztab szkoleniowy zrobił we Wrocławiu kawał dobrej roboty.

Korzystając z okazji wyjaśnijmy może kwestię Twojej niedawnej rejestracji w Beskidzie Andrychów. Wokół tej sprawy narosło już trochę legend.

- Zupełnie niepotrzebnie, bo sprawa jest bardzo jasna i klarowna, a na dodatek nie ma nic wspólnego ze Śląskiem. Po rozwiązaniu kontraktu w Rosji bałem się, że powtórzy się sytuacja sprzed lat, gdy Empoli nie mogło otrzymać od Wisły Kraków mojego certyfikatu, przez co straciłem kilka miesięcy w oczekiwaniu na uprawnienie do gry. Dlatego wpadłem na pomysł, by jeszcze w kwietniu zgłosić się do Beskidu Andrychów, w którym zaczynałem karierę. Podpisałem tam kartę amatora, dzięki czemu można było rozpocząć starania o mój certyfikat już wtedy, a nie czekać do 1 lipca, czyli do otwarcia okienka transferowego. Moja obawy się potwierdziły - cała operacja trwała bardzo długo i dopiero niedawno otrzymałem certyfikat tymczasowy, dzięki któremu mogę być teraz zgłoszony do rozgrywek. Gdyby nie ten manewr, mój nowy pracodawca - wtedy jeszcze nie wiedziałem, że będzie to Śląsk - mógłby potwierdzić mnie do gry najwcześniej pod koniec wakacji.

Po odejściu z Torpedo przez dwa miesiące trenowałeś tylko indywidualnie. Czy jesteś w takiej formie, by ewentualny mecz z IFK Goeteborg rozpocząć od pierwszej minuty?

- Mój kontakt z trenerami Śląska po rozwiązaniu kontraktu w Rosji nie ograniczył się tylko do kurtuazyjnych formułek. Za ich pośrednictwem otrzymałem od Marka Świdra - trenera przygotowania fizycznego w Śląsku - kilkutygodniową rozpiskę z ćwiczeniami, mającymi sprawić, że powrót do treningów z zespołem obędzie się bez większych problemów. Pierwsze dni po wznowieniu zajęć ze Śląskiem były trochę trudne, ale teraz czuję się już pewniej. Na pewno brakuje mi ogrania, ale na szczęście mamy jeszcze trochę czasu. Plan jest taki, żebym wystąpił w sparingu zespołu rezerw, co na pewno pozwoli mi wrócić do rytmu meczowego.

Czego oczekujesz po powrocie do Śląska? Pierwszy okres we Wrocławiu był dla Ciebie udany - Śląsk wywalczył brązowy medal i awans do finału Pucharu Polski.

- No i dość daleko doszliśmy wtedy w europejskich pucharach. Teraz apetyty są nadal duże. Trener liczy na awans do fazy grupowej Ligi Europy. Moim zdaniem stać nas na to, tak samo jak na walkę co roku o podium. Najpierw będziemy chcieli zapewnić sobie awans do pierwszej ósemki, a w europejskich rozgrywkach w każdym meczu walczyć o zwycięstwo. Punkty, które w ten sposób zgromadzimy, pomogą całej polskiej piłce.

A reprezentacja to nadal otwarty rozdział?

- W tym momencie najważniejsze są dwie rzeczy - regularna gra w klubie oraz zdrowie. Reprezentacja ma teraz bardzo udany okres i na pewno nie będzie łatwo znaleźć się w kadrze. Adam Nawałka ma już wyselekcjonowany zespół, wielu zmian nie należy się w nim spodziewać. Z drugiej strony grając w Polsce na pewno będę miał więcej okazji do pokazania się sztabowi reprezentacji.

 

Reklama

Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.