Co ma wspólnego wiosna i wybory do Parlamentu Europejskiego? (Felieton)

| Utworzono: 2009-04-04 10:36 | Zmodyfikowano: 2014-05-01 00:12

Pierwsi po niedźwiedziach z zimowego snu obudzili się ci europosłowie, którzy wiedzą, o co idzie gra: o dużo większe uposażenia i, po drugiej kadencji - „emerytura”. Aktywność wykazują typową dla naszej demokracji: głównie medialną.

Europoseł Ryszard Czarnecki (PIS), a złośliwi mówią, że jego asystent, w ciągu miesiąca nawciskał na stronę blogerską www.dolnyslask24.info... 57 wpisów, co daje prawie dwa wpisy dziennie! Pisze o wszystkim i o niczym, treść zresztą nie jest istotna; najważniejsze, żeby cały czas na stronie startowej wisiała non stop podobizna posła, czasem w kilku klonach.

W europarlamencie wsławił się głównie... podobną działalnością.

Kolejny zaktywizowany europarlamentarzysta, dla odmiany, jak donoszą media, jeden z najbardziej leniwych posłów z okręgu dolnośląsko-opolskiego, przynajmniej jeśli chodzi o działalność pisarską, Jacek Protasiewicz, także robi, co może, żeby podbić bębenek swojej popularności. I też czyni to, co potrafi robić najlepiej: gada. Co mu ślina na język przyniesie.

Kilka tygodni temu nawymyślał mi na falach Radia Wrocław, że między innymi jestem wożony przez osobistego kierowcę. Widać sprawy motoryzacji leżą mu najbardziej na sercu, bo ostatnio zaniepokoił się o... auta członków Platformy Obywatelskiej. Że niby członkowie Stowarzyszenia "Dolny Śląsk XXI", którego jestem prezesem, mogą się nimi „zaopiekować”. W sensie: „zajumać”.

Tak szef dolnośląskiej Platformy Obywatelskiej, kandydat tej partii na prezydenta Wrocławia, europoseł i kandydat na kolejną kadencję szanuje demokrację, dba o merytoryczny poziom debaty publicznej i, jako polityk, buduje zaufanie do klasy politycznej.

A przy okazji traci spośród potencjalnych wyborców zwolenników blisko siedemdziesięciu dolnośląskich samorządowców, ponad połowy prezydentów dolnośląskich miast, kilkunastu starostów, wójtów i burmistrzów, oraz pozostałych członków i sympatyków Stowarzyszenia nie licząc. Pozostaje pogratulować Platformie Obywatelskiej prezesa, który bardziej troszczy się o to, żeby mieć za co kupić sobie lepszy samochód, niż żeby jego partia uzyskała godną reprezentację w Parlamencie Europejskim.

Następną jutrzenką politycznego przesilenia jawi się europosłanka lewicy dla odmiany, słynna organizatorka wycieczek do siedziby PE dla swoich przyszłych, potencjalnych wyborców, pani Lidia Geringer de Oedenberg.

Ta srebrna medalistka wyborczych igrzysk o tytuł prezydenta Wrocławia A. D. 2002 z kobiecą subtelnością zwróciła na siebie uwagę próbując jednocześnie wsadzić szpilę w swojego pogromcę. A że chyba we Wrocławiu bywa rzadko, parę spraw jej się pomieszało, tak że wypowiedź w stylu „za, a nawet bardziej przeciw” wyszła w sumie w modnym duchu dokopywania Rafałowi Dutkiewiczowi, ale za to mało wiarygodnie. No ale chodziło przecież głównie o piękne zdjęcie na stronie prw!

Tak to, po przepychankach z listami wyborczymi, rozpoczęliśmy w praktyce kampanię do Parlamentu Europejskiego. Nie liczmy, że wniesie ona coś konstruktywnego do naszego życia publicznego, bo karty są już praktycznie rozdane.

Partie tak skonstruowały ordynację wyborczą, żeby obywatele nie mieli za wiele do powiedzenia: „jedynki”z list tych organizacji wiodących w sondażach wchodzą na pewniaka, „dwójki” prawie na pewno, a jedynie na dalszych miejscach może dojść do małych przetasowań.

Właściwie marzeniem partyjnych liderów byłoby, żeby na wybory poszli tylko członkowie partii i ich rodziny... Zróbmy im kawał! Pójdźmy mimo wszystko!

Paweł Wróblewski (były marszałek województwa dolnośląskiego, Dolny Śląsk XXI)

Reklama

Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.