Algirdas Paulauskas odchodzi ze Ślęzy. Dlaczego zostawia klub?

| Utworzono: 2016-05-12 07:01

Redakcja: W przyszłym sezonie nie będzie Pan już trenerem Ślęzy Wrocław. Dlaczego?

Odejście ze Ślęzy to tylko i wyłącznie moja decyzja. W klubie wszystko było bardzo dobrze zorganizowane. Dawno nie byłem w miejscu, w którym pracowałoby się tak dobrze. Zawsze mieliśmy zaufanie, zarówno ja, jak i cały zespół. Oczywiście nikt nie był zadowolony z naszej porażki w finale Pucharu Polski, ale po przegranych meczach zawsze dostawaliśmy moralne wsparcie. To dawało siłę do dalszej pracy. Musiałbym mieć dużą fantazję, żeby wymyślić coś, co było w Ślęzie złe (śmiech). Nikt nie robi tak dobrej reklamy dla kobiecej koszykówki, jak Ślęza Wrocław. Ja będę teraz odpoczywać, ale później podejmę gdzieś pracę.

Ten rok w Ślęzie to był dobry czas w Pańskiej karierze trenerskiej?

To był wspaniały czas. Klub jest świetnie zorganizowany, kibice są świetni. Pod koniec sezonu, począwszy od meczu w Lublinie, zaczęli za nami jeździć. Musieli pokonywać duże odległości, a było ich coraz więcej. Atmosfera w Ślęzie jest bardzo dobra. Jestem wdzięczny klubowi, trenerom, z którymi współpracowałem, zawodniczkom, kibicom. To była wielka i atrakcyjna przygoda.

Pierwszym trenerem Ślęzy został Arkadiusz Rusin, który dotychczas był Pana asystentem. To dobry wybór?

To ja zaproponowałem, żeby moim następcą został Arek Rusin. On był świetnym asystentem, a poza tym nie chciałem polecać nikogo obcego, jestem lojalny dla swoich współpracowników. To też człowiek związany ze Ślęzą, nie z zewnątrz. Arek jest dobrym fachowcem, nie potrzebuje mnie. Sam da sobie radę. Przed rozpoczęciem pracy w Ślęzie nie znałem jego warsztatu, ale jak bliżej go poznałem, to przekonałem się, że to fachowiec odpowiedniej klasy. Z powodzeniem samodzielnie poprowadzi zespół. To było moja propozycja i nikt nie może tego podważyć.

Ze Ślęzą zdobył Pan brązowy medal mistrzostw Polski. Dziewiąty w historii klubu, pierwszy od 14 lat. Jest Pan zadowolony z tego wyniku?

Myślę, że mieliśmy dobry skład, ale zabrakło trochę szczęścia, żeby awansować do finału. Przeszkodą był także brak kontuzjowanej Sandry Linkevicine. Może z nią wynik piątego meczu z Wisłą Can-Pack Kraków w półfinale byłby inny. W sezonie zasadniczym ponieśliśmy trzy pechowe porażki. Nie wliczam w to oczywiście wysokim przegranych w Bydgoszczy i w Krakowie, bo to były wypadki przy pracy. Być może gdyby nie te nieznaczne porażki, to do play-offów przystąpilibyśmy z pierwszego miejsca. Taki już jednak los, nie ma co gdybać.

Chciałby Pan przekazać coś koszykarkom, z którymi pracował Pan w Ślęzie?

Jestem ich dłużnikiem, bo nie do końca ze wszystkich z nich skorzystałem. Mieliśmy rezerwy. Wiem, że niektóre z nich mają niedosyt. Każdy chce przecież grać. Mam nadzieję, że w przyszłym sezonie nie będą miały z tym problemów i udowodnią przy tym, że podjąłem słuszną decyzję, odchodząc ze Ślęzy. Życzę wszystkim zawodniczkom, z którymi pracowałem we Wrocławiu, żeby miały dużo zdrowia.

Będzie Pan nadal wspierał Ślęzę?

Oczywiście! Od dwóch dni chodzę po mojej wsi na Litwie w koszulkach Ślęzy i robię reklamę klubowi (śmiech).

Reklama