Wrocławskie Pantery rozgromiły poznańskie Kozły 56:0

PLFA | Utworzono: 2016-05-21 20:30 | Zmodyfikowano: 2016-05-21 20:30

Zgodnie z przewidywaniami faworyzowani Panthers Wrocław nie dali żadnych szans poznańskim Kozłom. Gospodarze dominowali w tym pojedynku od początku do końca zdobywając przyłożenia bez większego wysiłku. Dla Kozłów to kolejna bardzo wysoka porażka, która przybliża ich spadku do niższej klasy rozgrywkowej.

Nie zlekceważyliśmy ich, graliśmy swoje - czyli futbol Panthers. Nie zależało nam na żadnych rekordach. Celem było zakończeniu spotkania bez kontuzji i z jak największą liczbą akcji dla rezerwowych.
Bartosz Świątek, defensywny liniowy Panthers Wrocław
Wrocławską strzelaninę już w pierwszej serii ofensywnej zainaugurował duet Steven White - Tomasz Dziedzic. Pierwszy posłał idealną, ponad 40-jardową przesyłkę, a drugi odebrał ją w polu punktowym Kozłów. Na kolejny cios zadany przez Panthers nie trzeba było długo czekać. Świetnie dysponowana tego dnia formacja obrony gospodarzy nie pozwoliła na zdobycie pierwszej próby i Kozły zostały zmuszone do odkopnięcia piłki. Została ona zablokowana. Pantery kolejną serię ofensywną rozpoczynały zaledwie jard od pola punktowego rywala, a formalności dopełnił Rickey Stevens. Pierwszą kwartę zakończyło kolejne przyłożenie White’a. Tym razem sam rozgrywający postanowił przebiec kilka jardów wykorzystując świetne bloki linii ofensywnej. Wcześniej przechwyt zanotował Deante Battle.

Druga odsłona rozpoczęła się identycznie jak pierwsza. Najpierw gracze Kozłów rozstąpili się przed Stevensem, niczym Morze Czerwone, a ten uzyskał ok. 50 jardów. Do pola punktowego brakowało zaledwie 8 jardów, co ponownie wykorzystał duet White - Dziedzic. Kolejne punkty w pierwszej połowie zdobyli Deante Battle po akcji powrotnej i Patryk Matkowski, który złapał w tym meczu jedno podanie zamieniając je na touchdown.

Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie. Panthers ciągle dominowali, ale nie próbowali śrubować wyniku, czego efektem były tylko dwa przyłożenia - kolejny Stevensa i jeden Stefana Bocheńskiego. Gospodarze eksperymentowali, zagrali wszyscy rezerwowi i w nowej roli wystąpił Dawid Pańczyszyn. Nominalny kopacz zagrał nawet jako safety pozwalając Mateuszowi Patalasowi na złapanie piłki. Co nie jest bez znaczenia, bo w całym meczu Wielkopolanie wykonali tylko dwie udane akcje podaniowe i zdobyli tylko jedną pierwszą próbę - po przewinieniu Panter.

- Zastanawialiśmy się jak szerokim składem Kozły przyjadą do Wrocławia. Nie było ich wielu, ale należy im się szacunek, za to że przyjechali i podjęli walkę. Nie zlekceważyliśmy ich, graliśmy swoje - czyli futbol Panthers. Nie zależało nam na żadnych rekordach. Celem było zakończeniu spotkania bez kontuzji i z jak największą liczbą akcji dla rezerwowych. Następny mecz z Lowlanders będzie niezwykle istotny w kontekście układu tabeli. Będziemy gotowi do walki - przyznał Bartosz Świątek, defensywny liniowy Panthers Wrocław.

- Spodziewaliśmy się tak wysokiej porażki. Cały nasz sezon tak wygląda - tydzień temu przegraliśmy z Seahawks 0:60 i podobnie było tym razem. Przyjechaliśmy w okrojonym składzie, zabrakło kilku kluczowych zawodników i nie mieliśmy czym straszyć. Panthers to inny poziom i staraliśmy się zbijać czas, żeby nie przegrać jeszcze wyżej. Zdobyliśmy cenne doświadczenie, zwłaszcza debiutanci mogli zmierzyć się z niezwykle trudnym przeciwnikiem – skomentował Sebastien Ossywa, ofensywny liniowy Kozłów Poznań.

W barwach Kozłów z dobrej strony pokazali się skrzydłowy Mateusz Patalas oraz lider drużyny Emilio Dangote, który grał w każdej formacji. Jednak pod koniec także jemu zabrakło sił do dalszej walki, zwłaszcza że Kozły przyjechały do Wrocławia w zaledwie 22-osobowym składzie. Z kolei w barwach Panter bardzo dobre zawody ma za sobą cały zespół, choć pierwsze skrzypce grali: Steven White, Rickey Stevens, Tomasz Dziedzic, Deante Battle i Adrian Brudny.

Kolejny mecz Panthers rozegrają 28 maja we Wrocławiu, gdy podejmą Primacol Lowlanders Białystok. Z kolei Kozły Poznań pauzują przed meczem rundy dzikich kart, który rozegrają 4 czerwca.

Panthers Wrocław - Kozły Poznań 56:0 (21:0, 21:0, 7:0, 7:0)

I kwarta
7:0 przyłożenie Tomasza Dziedzica po 45-jardowej akcji po podaniu Stevena White’a (podwyższenie za jeden punkt Dawid Pańczyszyn)
14:0 przyłożenie Rickey’a Stevensa po 1-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za jeden punkt Dawid Pańczyszyn)
21:0 przyłożenie Stevena White’a po 8-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za jeden punkt Dawid Pańczyszyn)

II kwarta
28:0 przyłożenie Tomasza Dziedzica po 8-jardowej akcji po podaniu Stevena White’a (podwyższenie za jeden punkt Dawid Pańczyszyn)
35:0 przyłożenie Deante Battle po 45-jardowej akcji powrotnej po odkopnięciu (podwyższenie za jeden punkt Dawid Pańczyszyn)
42:0 przyłożenie Patryka Matkowskiego po 7-jardowej akcji po podaniu Stevena White’a (podwyższenie za jeden punkt Dawid Pańczyszyn)

III kwarta
49:0 przyłożenie Rickey’a Stevensa po 10-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za jeden punkt Dawid Pańczyszyn)

IV kwarta
56:0 przyłożenie Stefana Bocheńskiego po 19-jardowej akcji biegowej (podwyższenie za jeden punkt Dawid Pańczyszyn)

Mecz obejrzało 300 widzów.

MVP meczu: Steven White (rozgrywający Panthers Wrocław)

 

Reklama

Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.