ROZMOWA DNIA: wrocławskie ZOO najchętniej wybieraną atrakcją w kraju (FILM)

| Utworzono: 2017-01-24 09:20 | Zmodyfikowano: 2017-01-24 07:19
ROZMOWA DNIA: wrocławskie ZOO najchętniej wybieraną atrakcją w kraju (FILM) -

Nie ma rekordu, ale i tak to najlepszy wynik w kraju wśród wszystkich biletowanych atrakcji turystycznych. Wrocławski Ogród Zoologiczny odwiedziło w 2016 roku milion 645 tysięcy ludzi. W sierpniu padł rekord wszech czasów – 370 tysięcy osób, w tamtym miesiącu padł też najlepszy dzienny wynik w historii zoo – 23 700 osób. Mniej więcej tylu mieszkańców ma Nowa Ruda. Ale to nie oznacza, że ogród osiada na laurach. Radosław Ratajszczak, prezes ZOO, zdradził w Rozmowie Dnia Radia Wrocław, że już niedługo trafią do Wrocławia pantery śnieżne i mgliste. Specjalnie dla nich zostaną gruntownie przebudowane wybiegi dla niedźwiedzi.

Pantery wykorzystują powierzchnię trójwymiarową. Dużo chodzi po drzewach po skałach. Tam można dla nich przygotować bardzo komfortowe warunki dla nich.

Dlaczego akurat te gatunki?

Oba są skrajnie zagrożone. Pantera mglista jest najmniej znany z dużych kotów. Nie wiem ile ich jest, ale bardzo mało. 

Zoo podliczyło też wszystkich swoich podopiecznych – mamy 1122 gatunki. Oznacza to, że wrocławski ogród jest trzecim na świecie co do liczb.

Trwa także remont ptaszarni, być może już niedługo ruszą także prace w zabytkowej słoniarni. Zoo podsumowuje też rok pod względem liczby turystów - ogród odwiedziło milion 645 tysięcy ludzi.

Rekordowym rokiem był 2015 – po otwarciu Afrykarium ogród odwiedziło ponad 1,8 mln turystów. 

Posłuchaj całej rozmowy: 

Przemysław Gałecki: Co nam tak skrzeczy za plecami?

Radosław Ratajszczak: To papugi patatong,  papugi, które żyją w bardzo zimny klimacie i dlatego nie muszą być na zimę chowane do zimnych pomieszczeń.

Bo ciepło nie jest.

Zdecydowanie.

Inne zwierzęta jeszcze pochowane, bo to poranek, wcześnie rano, inne natomiast na wybiegach.

To zwierzęta z naszych stref klimatycznych czy z gór, korzystają z tej pogody i są nawet bardziej aktywne. To dobrze widać na przykładzie pand małych, które latem jak jest ciepło ruszają się tylko wieczorem i w nocy, a teraz są bardzo aktywne i bardzo im to opowiada.

W tym roku w Ogrodzie działo się sporo, chociażby ten budynek za mną, czyli gady.

Tak, terrarium dostało nową część. To były magazyn naszego ogrodu, magazyn został przeniesiony na zaplecze, a tutaj zyskały swoje miejsce życia warany z Komodo i inne gatunki gadów Indonezji. Tę część budynku nazywamy smoki Indonezji.

Oficjalnych danych jeszcze nie ma, ale nieoficjalnie możemy już powiedzieć, że wrocławskie ZOO odwiedziło 1 645 000 odwiedzających w 2016 roku.

Jesteśmy z tego bardzo zadowoleni, nadal utrzymujemy pierwszą pozycję biletowanych atrakcji w Polsce. To jest czołówka Europy, jej pierwsza piątka, jeśli chodzi o ilość gatunków zwierząt 1122 to jest trzecia pozycja na świecie.

To jest niesamowite, kiedyś w Ogrodach Zoologicznych, tych zwierząt było bardzo dużo, ale gatunków relatywnie niewiele.

Nie ma już takiej potrzeby ponieważ hodowla zwierząt jest kooperacyjna. Nie musimy już trzymać 100 żółwi, możemy trzymać jedną rodzinę bo wiemy, że w 10 innych ogrodach też są, możemy się wymienić, możemy dobrać nowe pary. Często koordynator decyduje co i gdzie będzie mieszkać.

Nieco mniej odwiedzających niż zeszłym roku, ale tego chyba można się było spodziewać, to efekt nowości Afrykarium.

Tego można było się spodziewać, aczkolwiek miesiące letnie byłe lepsze. W sumie sierpień był rekordem wszech czasów odwiedziło nas ponad 370 tysięcy osób. W jeden dzień mieliśmy 23 tysiące, to jest ogromna ilość to jest miasto.

W ostatnich dniach usłyszeliśmy informację o zmianie cen biletów. Miały zostać podniesione z 40 na 45 zł. Ostatecznie prezydent Rafał Dutkiewicz zdecydował, że te ceny zostaną dla tych, którzy płacą tutaj podatki mają UrbanCard.

Zniżki dla posiadaczy UrbanCard premieum, którzy udowodnili, że płacą podatki we Wrocławiu były zawsze. Utrzymaliśmy je na tym samym poziomie. Utrzymaliśmy też ceny biletów rocznych. Uważamy, że to jest nasza oferta dla mieszkańców miasta, którzy przez 10 lat ze swoich podatków dopłacali do każdego biletu do ZOO, nie zdając sobie z tego sprawy i nikt ich o to nie pytał.

ZOO to takie miejsce, gdzie ciągle trzeba budować, gdzie ciągle trzeba pracować. Taka syzyfowa praca.

Tak, jest to duże ZOO, 170 osób zatrudnionych, ponad 10 tysięcy zwierząt 91 budynków i budowli. Każdy z nich wymaga zajrzenia, wymaga remontu w odpowiednim czasie. To jest taka niekończąca się praca, fajna praca, ale wymagająca.

Już Pan podał 1122 gatunki. Wiem, że mam duże wymagania, ale może jakieś kolejne gatunki pojawią się we Wrocławiu?

Na pewno się pojawią, to będą pantery śnieżne i mgliste. Nawet w tym roku i jeszcze kilkanaście innych. Ale już wielkich rewolucji nie będzie, my naprawdę mamy jedną z najistotniejszych hodowli gatunków zagrożonych w Europie. Moim marzeniem jest oczywiście powrót goryli, ale to jest kwestia dwóch, trzech lat.

Nie przypominam sobie pustego obiektu, gdzie znajdą dla siebie miejsce pantery?

Nie ma już pustych obiektów. To będę totalnie przebudowane wybiegi przeznaczone wcześniej dla niedźwiedzi. Pantery wykorzystują powierzchnię trójwymiarową. Dużo chodzą po drzewach po skałach. Tam można dla nich przygotować bardzo komfortowe warunki.

Dlaczego akurat te gatunki?

Oba są skrajnie zagrożone. Pantera mglista jest najmniej znanym z dużych kotów. Nie wiem ile ich jest, jest ich bardzo mało. Wiemy, że wyginęły już w Tajwanie. W Wietnamie są pojedyncze sztuki, niestety pantera śnieżna, jej populacja, ciągle spada, zostało ich zaledwie 2 – 2,5 tysiąca osobników.

W remoncie nadal ptaszarnia.

Ptaszarnia to jest kilkuetapowy remont, nie możemy tych wszystkich ptaków stamtąd usunąć, wnętrze będzie jakby powrotem do tego co było kiedyś, tam była piękna fontanna, którą się obchodziło...

Ta fontanna w ostatnim czasie była w w klatce.

Tak ta fontanna została obudowana niewielką klatką i już do niczego ni służyła więc wracamy do niej. Z 16 małych klatek powstaną trzy woliery, które będą wiernie naśladować warunki życia ptaków.

Na terenie ogrodu sporo obiektów zabytkowych, chociażby słoniarnia, która wymagałaby remontu.

Tak, słoniarnia domaga się remontu. Pod koniec tego roku będą ogłaszane konkursy unijne, mamy już przygotowany projekt, z którym oczywiście się zgłosimy.

Pana marzenia?

Powrót goryli.

Pan przykłada dużą wagę do walki o ochronę zagrożonych gatunków. Np Okapi.

Trwa program Okapi, mamy swoje projekty, które wspieramy lub prowadzimy w wielu krajach świata. Mamy swoje projekty w Afryce, dwa w Ameryce Południowej. Jesteśmy tam, gdzie jesteśmy potrzebni. Pomagamy gatunkom, które fizycznie, naprawdę, nie przeżyją następnych 20 lat.

To jest faktyczny wyjazd Pana pracowników w tamte tereny.

Tak, moich pracowników i moje. Dopiero co wrócił nasz pielęgniarz, który przez miesiąc w dżunglach Wietnamu próbował złapać saolę.

Udało się?

To były wstępne próby, nie liczyliśmy nawet na kontakt z tym zwierzęciem.

Wytłumaczmy, to gatunek, który niedawno został odkryty.

W 1995 roku zostało odkryte dopiero w dżunglach Wietnamu i Laosu na przestrzeni około 2 tysięcy kilometrów kwadratowych.

Spore zwierzę, mała przestrzeń, a dopiero niedawno odkryte.

Tak, to jest bardzo trudne środowisko. To są góry wapienne, pokryte dżunglą, pełne pijawek, niebezpieczne, niestety dla kłusowników nie stanowią przeszkody, saoli jest między 20, a 50 sztuk na całym tym terenie. Musimy część z nich odłowić i hodować. Nawet rządy Laosu przyznały, że nie są w stanie ich ochronić.

Czy to zwierze w perspektywie może trafić do Wrocławia?

Najpierw musi być hodowane tam, za jakieś 10 – 15 lat, nasz ogród byłby jednym z pierwszych, który tę hodowlę by poprowadził. Mielibyśmy szczęście gdyby udało nam się złapać pięć.

Po powstaniu Afrykarium mówił Pan, że to świetny pomysł dla całego miasta. Bo jeśli ktoś trafi do Wrocławia, to musi zostać tu chociaż na jedną noc, odwiedzić wrocławską restaurację, zostać tutaj w hotelu.

To już widać po wynikach badań, które przeprowadził Urząd Miasta. Wrocław staje się tą dwudniową destynacją. Pozytywny wpływ ZOO na gospodarkę można oszacować na około 300 milinów. Badania prowadzone na zachodzie Europy, wykazują, że na jedną jednostkę walutową w postaci biletu, która wpada do ZOO, przypada 4 – 6 jednostek na zewnątrz.

Spore ryzyko Pan podjął, planując tak kosztowną inwestycję jak Afrykarium. Pan mówił, że ryzyka nie było

Przy każdej dużej inwestycji, przy każdej inwestycji, która musi się utrzymać ryzyko jest. Ale było skalkulowane, opieraliśmy się na wzorach, które istnieją na świecie w Europie. Mamy dostęp do tych danych będąc w sieci ogrodów zoologicznych. Nie jest to jakiś huraoptymizm i huraryzyko.

 

Reklama