Przywódcy grupy "Jankesa" przed sądem

Piotr Kaszuwara | Utworzono: 2018-01-18 17:40 | Zmodyfikowano: 2018-01-18 17:41
Przywódcy grupy "Jankesa" przed sądem -

Domniemany szef grupy Bartłomiej W. pseudonim Jankes postanowił jednak odpowiadać na pytania prokuratora. Tłumaczył, że większość z oskarżonych zna jedynie z widzenia, a jego wcześniejsze zeznania odczytał sędzia Mariusz Wiązek:

 - Nie przyznaje się do stawianych mi zarzutów. Nigdy niczego takiego nie robiłem, nie uczestniczyłem w takiej działalności. Nie wiem o co chodzi. 

Proces, który rozpoczął się dziś we Wrocławiu zdaniem prokuratury jest wyjątkowy, bo nigdy wcześniej nie udało się skazać nikogo na tak surowe kary za handel i produkcję dopalaczy. Niecodzienne są również zarzuty, bo nie dotyczą przestępczości narkotykowej, ale zagrożenia życia i zdrowia wielu osób. Oskarżonym grozi za to do 12 lat więzienia. Łącznie w tej sprawie przed sądem odpowiada 19 osób.

Prokuratura twierdzi natomiast, że działali oni w zorganizowanej grupie przestępczej, która w ciągu kilku lat wprowadziła na rynek trujące substancje psychoaktywne o wartości blisko 7 mln złotych, mówi prokurator Łukasz Kudyk:

- Są to nowatorskie formy narkotyków, są to bardzo silne substancje psychoaktywne. 

Kilka osób, które zasiadły dziś na ławie oskarżonych ma już na koncie inne wyroki np. za posiadanie narkotyków, kradzieże czy pobicia.

Zdaniem prokuratury, działali oni w zorganizowanej grupie przestępczej, która sprzedała w ciągu kilku lat co najmniej 225 tysięcy saszetek z trującą, psychoaktywną substancją. Za 40 lub 25 złotych można było np. przy Oleśnickiej, Mierniczej, Jedności Narodowej czy przy ulicy Piłsudskiego kupić tzw. pochłaniacz wilgoci - co potwierdzają zeznania jednego z oskarżonych Piotra M., które odczytał sędzia Mariusz Wiązek:

- Substancje, które sprzedawałem, były sprzedawane jako osuszacze wilgoci. Wiem, że ludzie, którzy kupowali te środki, zażywali je jako narkotyki. Podchodzili i przez dziurę w ścianie mówili co chcą, dawali mi pieniądze, a ja dawałem im te substancje. 

Piotr M., podobnie jak pozostali oskarżeni, nie przyznaje się do winy i mówi, że nie działał w zorganizowanej grupie przestępczej, a innych oskarżonych zna jedynie z widzenia. Odmówił także składania wyjaśnień w sądzie.

Zdaniem prokuratury, oskarżeni mieli zarobić na sprzedaży dopalaczy we Wrocławiu około 7 mln złotych. Grozi im do 12 lat więzienia.

Reklama