Stepan Bandera i "polityka, w której fałsz wypiera prawdę" (Komentarze polityczne)

Komentarze zebrała Katarzyna Górowicz | Utworzono: 2010-01-30 18:48 | Zmodyfikowano: 2014-05-01 00:12

I jak w tym świetle postrzegany jest Wiktor Juszczenko, który swego czasu zaskarbił sobie uznanie w oczach naszych polityków?

Ryszard Legutko (PiS) dla prw.pl: - Jedyną możliwą reakcją Polaków na taki gest jest oburzenie. Innej reakcji sobie nie wyobrażam, bo naturalnym jest odruch protestu na wieść o odznaczeniu przez Prezydenta Ukrainy najwyższym odznaczeniem państwowym człowieka, który ponosi bezpośrednią moralną odpowiedzialność za śmierć dziesiątek tysięcy naszych rodaków. Śmierć bestialską, motywowaną wyłącznie, jak w przypadku zagłady narodu żydowskiego, kwestią narodowościową.

Prezydent Juszczenko wykonał ten ruch na odchodne. Zrobił to, jak mniemam, z pełnym przekonaniem obowiązku, jakim jest dla każdego przywódcy narodu dbałość o jego tożsamość. Ta decyzja to skądinąd interesujący przyczynek do rozważań, czym jest polityka historyczna. Ile ma w niej być historii, a ile polityki. Ile prawdy, a ile kalkulacji interesów. Dla wszystkich Polaków pamiętających o ofiarach rzezi wołyńskiej pośmiertne uhonorowanie Bandery jest wyłącznie polityką, w której fałsz wypiera prawdę. Jest więc polityką złą i szkodliwą przede wszystkim dla Ukraińców, których naturalną potrzebą jest poszukiwanie wzorców i nieskalanych bohaterów narodowych.

Liczne protesty samych Ukraińców po decyzji Juszczenki świadczą, że istnieje bariera dla uprawiania polityki historycznej w pogardzie dla faktów. Nie może być bohaterem narodowym człowiek, który utworzył bojówki mordujące również swoich rodaków za niesienie pomocy Polakom.

Musimy jednak uczciwie przyznać, że Polacy również mają problem z tematem ludobójstwa na Kresach i we Wschodniej Małopolsce. W 65. rocznicę tej tragedii tylko Kancelaria Prezydenta RP miła odwagę mówić o niej prawdę. Prezydent Lech Kaczyński był organizatorem kilku uroczystości upamiętniających ofiary tej zbrodni. Niestety uchwała Sejmu RP poświęcona temu wydarzeniu została zablokowana przez Marszałka Sejmu. Decyzja ta była uzasadniana troską o poprawne stosunki z Ukrainą.

Gest Juszczenki pokazał jednak, że nie należy się jeszcze spodziewać gotowości Ukraińców do dialogu na temat ponurej przeszłości. Temat ten musimy więc podjąć sami. Tym bardziej, że prawda o ludobójstwie wołyńskim to prawda wciąż mało znana. Dla więcej niż połowy z nas Polacy pomordowani w Hucie Pieniackiej, Kisielinie i dziesiątkach innych miejscowości Wołynia i Wschodniej Małopolski to wciąż nie nasi zmarli.


Józef Pinior dla prw.pl: - Po pierwsze bez histerii. Nie należy przyjmować nadanego przez prezydenta Juszczenkę tytułu Bohatera Ukrainy dla Stepana Bandery, jednego z historycznych przywódców ukraińskich nacjonalistów w kategoriach aktu wrogiego wobec Polski. Rzecz jasna, posunięcie Wiktora Juszczenki nie służy zbliżeniu pomiędzy naszymi narodami, budowie wspólnej strategii w polityce międzynarodowej w najbliższych latach. Ale to odznaczenie jest przede wszystkim ruchem w kierunku zaspokojenia interesów symbolicznych własnego elektoratu Juszczenki, raczej nie kreuje ukraińskiej strategii państwowej.

To ruch przegranego polityka, a nie męża stanu. Pamiętajmy, że w ostatnich wyborach Juszczenko uzyskał tylko około 5 proc. głosów, w porównaniu do 35 proc. Wiktora Janukowycza i 25 proc. Julii Tymoszenko. Po drugie, Wiktor Juszczenko nie okazał się Nelsonem Mandelą. Jak wielu charyzmatycznych polityków przed nim w innych krajach nie sprostał wyzwaniom demokracji, tworzenia nowoczesnej partii politycznej, poradzenia sobie z podziałami społecznymi, z problemami ekonomicznymi, z brakiem profesjonalnych kadr i kapitału.

W Polsce ten los spotkał Lecha Wałęsę i innych przywódców „Solidarności”. Szkoda, bo Juszczenko był dla nas symbolem Pomarańczowej Rewolucji, Ukrainy europejskiej, zmierzającej zdecydowanie w kierunku Unii Europejskiej i NATO.

Byłbym jednak ostrożny w całkowitym przekreśleniu tego polityka. Juszczenko znajduje się w tej chwili w bardzo trudnej sytuacji pokonanego przywódcy, spadającego ze szczytów chwały na samo dno. W takich sytuacjach łatwo o głupie posunięcia, o uleganie pokusie populizmu, o błąd za błędem. Tak jak wolę Lecha Wałęsę pamiętać jako przywódcę strajku w Stoczni Gdańskiej a nie populistę obsługującego antyeuropejskie wiece „Libertasu” w ubiegłym roku, tak Wiktora Juszczenkę wolę pamiętać z pogrzebu Jacka Kuronia w 2004 r.

Wierzę w tą wizję Ukrainy, którą przekazał w mowie nad grobem Kuronia niż w tą Ukrainę, która wyłania się z jego ostatniej batalii wyborczej.

Po trzecie, tworzenie demokracji liberalnej w państwie narodowym to nie tylko akt rewolucji, uzyskanie pełnej suwerenności państwowej, podstawowe wolności polityczne, pierwsze wolne wybory, ale także długi i trudny proces mierzenia się z własną historią narodową.

Prawdziwa demokracja pojawia się w raz z rządami prawa, z profesjonalnym wymiarem sprawiedliwości, z pluralizmem w mediach oraz z dojrzałą debatą nad własną historią. Polska demokracja uzyskała swoją pełnię wraz ze zderzeniem się z ciemnymi plamami naszej historii. Wiemy jak ten proces bywa bolesny, budzący do dzisiaj spory i emocje. Jednak obecność prezydenta oraz premiera w czasie uroczystości żałobnych w 60 rocznicę zagłady Żydów w Jedwabnem 10 lipca w 2001 r. ukazała przede wszystkim godność państwa polskiego oraz dojrzałość polskiej demokracji.

Turcja, na drodze do Unii Europejskiej musi się zmierzyć z kwestią zbrodni wojennych w stosunku do Ormian w czasie I wojny św. Ukraina w najbliższych latach powinna dokonać spokojnego osądu własnej historii narodowej. Formułując szacunek i dumę z własnej historii i kultury ukraińskie elity polityczne, artystyczne, intelektualne muszą także poddać refleksji krytycznej ukraińskie nurty nacjonalistyczne z lat trzydziestych i czterdziestych. To będzie prawdopodobnie bardzo ciężkie doświadczenie. Najgorsze, co mogłoby się przydarzyć Ukrainie to nacjonalistyczna polityka historyczna, lustrzane odbicie polityki historycznej prawicy fundamentalistycznej w innych krajach europejskich. Z własnego doświadczenia wiem, jak wiele wysiłku wymaga przedstawianie ukraińskiego punktu widzenia w Brukseli, w centrum systemu politycznego, który powstał w procesie przezwyciężania europejskich nacjonalizmów. I jak inteligentna, profesjonalna i skuteczna potrafi być polityka rosyjska, także dotycząca prezentacji historii XX wieku w instytucjach europejskich.

Na zakończenie, Wiktor Juszczenko zdobył około 5 proc. głosów i nie możemy utożsamiać dzisiejszej Ukrainy z tradycją integralnego nacjonalizmu. Pozostaje w mocy testament polityczny Jerzego Giedroycia i paryskiej „Kultury” postulujący mozolne budowanie wspólnej strategii politycznej przez Polskę i Ukrainę we współczesnym świecie. Taka strategia powinna być kształtowana przez współpracę szkól wyższych, badania naukowe, także historyczne, konferencje naukowe, wymianę młodzieży i studentów, bliską współpracę gospodarczą, wojskową, kulturalną i sportową. Polska nie może dopuścić do sytuacji, w której wschodnia granica Unii Europejskiej tworzy nową żelazną kurtynę pomiędzy Europą łacińską a prawosławną, pomiędzy jednolitym rynkiem europejskim a krajami skazanymi na monopol gospodarczy, wojskowy i kulturalny Rosji.


Jan Waszkiewicz dla prw.pl: - W najnowszym numerze Nowej Europy Wschodniej jest artykuł (Łukasz Adamski, Zmiana wrażliwości), który dobrze naświetla różnice między Polakami (i Polską) a Ukaińcami (i Ukrainą) w podejściu do narodu i jego historii. Warto go przeczytać.

Jeśli chodzi o bohaterów narodowych, to nie tylko Bandera budzi wątpliwości. W naszych miastach ciągle zdarzają się ulice komunistycznych "świętych", a jeśli chodzi o polskich bohaterów Komuny Paryskiej, to nawet nie zaczęliśmy o nich dyskusji (choć bestialstwo samej Komuny nie budzi już dzisiaj wątpliwości). Francuzi czczą ludobójców z Wandei, a my - w hymnie mamy Napoleona, który i w pacyfikacji Tulonu, i w Hiszpanii zapisał się bardzo źle. Również Amerykanie nie mają ochoty zrezygnować z generała Shermana (pacyfikacja Georgii w czasie wojny secesyjnej!) zaś Rosjanie z Suworowa (rzeź Pragi!), a nawet Stalina (Gruzini też go kochają!) itd.

Co robić z tym wszystkim? Ano, chyba nic rozsądnego nie da się zrobić. Choć proponowałbym przynajmniej starać się mierzyć różne sytuacje tą samą miarką.

Jako reakcję na gest Juszczenki proponowałbym wyrażenie ubolewania (protestować nie warto, bo protest będzie niskuteczny - i co wtedy?) i oczywiście oficjalny bojkot wszelkich sytuacji, gdzie może być przywołana postać Bandery. A poza tym zachować spokój.


Rafał Ślusarz (PiS) dla prw.pl: - Nie cały rok temu zmarła moja znajoma, która w czasie rzezi wołyńskiej raniona siekierą, wyczołgała się spod ciał pomordowanych swoich bliskich i schowała w lesie. Później uciekała pociągiem ściganym przez żądnych mordu banderowców.

Dla niej nazwa banderowiec brzmiała bardziej złowrogo niż hitlerowiec.

Dekret Juszczenki to skalkulowana na zimno, pełna premedytacji zniewaga Polaków. Widać w niej dążenie do tworzenia faktów dokonanych w przeświadczeniu, że znajdzie się w Polsce grono "pożytecznych idiotów" skłonnych do usprawiedliwiania i bagatelizowania tej obrazy i stopniowo uda się zafałszować historię. Wydaje się zresztą, że już mamy z tym do czynienia.

Reakcja Polski powinna być zdecydowana, Juszczenko powinien zostać uznany za persona non grata w Polsce, a wszystkie spotkania oficjalne ze stroną ukraińską powinny zostać poprzedzone żądaniem deklaracji odcięcia się od aktu ustępującego prezydenta.

Autor tzw. partnerstwa wschodniego powinien wystąpić o modyfikację planu. Ośrodki opiniotwórcze na świecie powinny dostać klarowne stanowisko Polski w tej sprawie ze szczegółowym opisem zbrodni banderowców.

Osobiście nie czuję zaskoczenia wydarzeniem, gdyż każdy choć odrobinę zainteresowany sprawami ukraińskimi znał poglądy Juszczenki. Szkoda, że dopiero tak drastyczne fakty obnażyły słabość naszej polityki zagranicznej zbudowanej na uproszczeniu "każdy Ukrainiec dobry, każdy Rosjanin zły". Czas na bardziej wyrafinowaną politykę inaczej będziemy rozgrywani przez państwa ościenne.

Reklama

Komentarze (2)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~Staszek z Chełma 2010-02-06 19:24:16 z adresu IP: (89.229.xxx.xxx)
http://zadonbass.org/allnews/message.html?id=79355 Tak banderowcy przyozdobiali przydrożne drzewa polskimi dziećmi
~sceptyk.2010-01-30 21:48:37 z adresu IP: (95.40.xxx.xxx)
To jest uprawienie polityki za pomocą trupów. Niemądry Juszczenko. Ale u nas też taką politykę się uprawia. Trup, zasłużony albo potępiony jest w Polsce wdzięcznym narzedziem w uprawianiu polityki. Juszczenko też tak pewnie myśli i tak robi.