Poszukiwani w jaskini to speleolodzy z Wrocławia

PAP, jk | Utworzono: 2019-08-19 11:49 | Zmodyfikowano: 2019-08-19 11:50
Poszukiwani w jaskini to speleolodzy z Wrocławia - zdjęcie ilustracyjne; fot. pixabay
zdjęcie ilustracyjne; fot. pixabay

20:37

Ratownicy poszukujący grotołazów w Jaskini Wielkiej Śnieżnej w Tatrach podejmą próbę zmontowania systemu wentylacyjnego umożliwiającego wymianę powietrza w rejonie akcji – zapowiedział w poniedziałek wieczorem naczelnik TOPR Jan Krzysztof.

Jak wyjaśnił naczelnik podczas briefingu, system jest niezbędny aby usunąć z korytarzy tlenek węgla i wtłoczyć tam tlen. Jest to konieczne dla zapewnienia bezpieczeństwa ratownikom, którzy z powodu braku miejsca nie mogą pracować w maskach tlenowych.

"Podejmiemy próbę budowy systemu wentylacyjnego, sami jesteśmy ciekawi, czy uda nam się zmontować i czy to zadziała w tych trudnych warunkach" - mówił dziennikarzom Jan Krzysztof.

"Przygotowujemy też inne wersje tego systemu wentylacyjnego – to jest kluczowa sprawa, nie wykluczając również innych działań, łącznie z próbą podejścia znów od drugiej strony w dalszej perspektywie, próby obniżenia poziomu wody - te rzeczy są wszystkie przygotowywane, ściągany jest sprzęt, przygotowywani ludzie" - zaznaczył ratownik.

Według niego elementy prostego systemu wentylacyjnego, zasilanego ze spalinowych agregatów są już transportowane w rejon jaskini i w ciągu 4-5 godzin powinny znaleźć się na miejscu.

"Pirotechnicy zajmą się tym systemem wentylacji, będą decydować czy mogą podjąć jakieś działania pirotechniczne, w którym miejscu. Będziemy bardzo ciekawi tych informacji, jeżeli okaże się, że to zacznie działać, to będziemy to rozbudowywać" - zapowiedział szef TOPR.

Podkreślił on, że kluczową sprawą jest wentylacja, aby zapewnić pełne bezpieczeństwo pracującym ratownikom i nie narazić ich na brak tlenu lub zatrucie tlenkiem węgla.

„Ratownik ma mało przestrzeni, nie ma wymiany powietrza, zużywa błyskawicznie tlen, musimy usunąć niebezpieczne gazy i wtłaczać powietrze i w tym powietrzu pracować – robi się to bardzo skomplikowane i zagrożeń jest bardzo dużo" - zaznaczył Krzysztof.

Naczelnik zdementował doniesienia o odebraniu dźwięków od strony uwięzionych grotołazów. "Próby nawiązania kontaktu kończyły się niczym, nie ma żadnego kontaktu" - powiedział.

Według niego prowadzący akcję mają pod dostatkiem ratowników i sprzętu. Wciąż napływają – mówił szef TOPR – propozycje pomocy, m.in. ze strony ratowników francuskich, posiadających doświadczenie w akcjach ratunkowych w jaskiniach.

11:49

"Ekipa sześciu osób penetrujących Jaskinię Wielką Śnieżną jest związana z jednym z klubów speleologicznych z Wrocławia. Grotołazi próbowali eksplorować nowe tereny jaskini. Byli bardzo dobrze przygotowani do takiej eksploracji" – dodał Krzysztof.

Zdaniem ratowników, dwóch uwięzionych grotołazów, idąc przodem, prawdopodobnie podczas swoich działań niechcący odcięli możliwość odpływu gromadzącej się w jaskini wody, która w ciągu pół godziny wypełniła nieckę, odcinając im możliwość wyjścia.

"W ten rejon jaskini wcześniej dochodzili grotołazi, ale nie wiemy, czy poszukiwani są w kompletnie nowym miejscu, gdzie schronili się przed wodą" – dodał naczelnik TOPR.

Jaskinia Wielka Śnieżna to najdłuższa i najgłębsza jaskinia w Tatrach. Długość jej korytarzy wynosi niemal 24 km, choć nie wszystkie z nich zostały dokładnie zbadane. Jest to jaskinia o skomplikowanych, wąskich korytarzach i przesmykach, która posiada kilka otworów wejściowych.

Wrocławski taternik jaskiniowy Maciek Cepin liczy na to, że grotołazi są przygotowani na sytuacje awaryjne i czekają w bezpiecznym miejscu.

Jak przekazał naczelnik TOPR Jan Krzysztof, od północy pirotechnikom biorącym udział w akcji nie udało się dokonać kolejnego strzelania. Przyczyną jest zbyt wysokie stężenie tlenku węgla w bardzo ciasnej przestrzeni, uniemożliwiające wejście w miejsca poprzednich odstrzałów.

Działania ratowników polegają na wierceniu otworów strzałowych, załadunku materiału wybuchowego, strzale i transporcie urobku w górę jaskini. "Ratownicy pracują tam na leżąco, nie mając prawie przestrzeni wokół siebie, więc i wiercenie, zakładanie ładunków, i ewentualne wycofanie przy jakimkolwiek zasłabnięciu jest po prostu niemożliwe" - wyjaśnił Krzysztof.

Ratownicy przystępują do budowy systemu wentylacji, dzięki któremu prowadzenie odstrzałów może być nieco szybsze. Naczelnik TOPR podkreślił, że akcja ma cały czas charakter ratunkowy. "Dopóki nie dojdziemy do nich, staramy się tutaj działać w kierunku ratowania. Ciągle na to liczymy, choć szanse są niezwykle małe" - powiedział.

POSŁUCHAJCIE ROZMOWY:

 

Element Serwisów Informacyjnych PAP
Reklama