Anna Zalewska: We wrześniu 2022, najpóźniej w grudniu, będziemy mieć bezwzględne zabezpieczenie w gaz

Dariusz Wieczorkowski, WK | Utworzono: 2022-03-28 13:47 | Zmodyfikowano: 2022-03-28 13:49
Anna Zalewska: We wrześniu 2022, najpóźniej w grudniu, będziemy mieć bezwzględne zabezpieczenie w gaz - mat. prasowe
mat. prasowe

Pan minister prof. Przemysław Czarnek powołał Radę ds. Edukacji Uchodźców, znalazła się Pani w tym gronie. Czy już zdefiniowaliście co jest największym wyzwaniem?

Rzeczywiście jestem w gronie rady, tam są byli ministrowie, wiceministrowie, samorządowcy, kuratorzy, w tym nasz kurator Roman Kowalczyk. Bardzo się cieszę, bo wymieniamy się poglądami. Rozpoczęliśmy od tego co już jest i co trzeba zrobić, na co umawiamy się na kolejne spotkanie, bo ono będzie lada moment. System dla obcokrajowców został stworzony w 2016 roku, to była jedna z pierwszych decyzji, dlatego że duże miasta po prostu już to przeżywały. To nie tylko obcokrajowcy wprost z inną kulturą, ale również polskie dzieci wracające zza granicy, które były dziećmi dwujęzycznymi, czy lepiej mówiły po francusku, niemiecku, angielsku niż po polsku. Dlatego to była konieczność. Mamy możliwość dołączenia do klasy, pod warunkiem, że jednak mówi się po polsku. Ewentualnie znajduje się nauczyciela, który wspomaga, czyli tłumaczy fizykę, matematykę, biologię. Ewentualnie jest też oddział przygotowawczy, gdzie prowadzona jest przede wszystkim nauka języka polskiego i kultury oraz integracji.

Czy tych nauczycieli, o których Pani wspomniała, będzie na tyle dużo, by każdy z tych małych obywateli z Ukrainy mógł swobodnie się poczuć w trakcie lekcji i faktycznie mógł czerpać efektywnie wiedzę?

Z tym na ten moment jest oczywiście kłopot, dlatego jest pilne zalecenie. Proszę oddziały przygotowawcze, tym bardziej, że my nie wiemy, bo sytuacja jest bardzo niestabilna, jak długo dzieci zostaną w systemie.

Możemy założyć, że długo.

Większość matek deklaruje jednak, że chce wracać. Chyba, że nie ma domu, chyba, że nie ma mieszkania, ale jednak jest tam walczący mąż, zostali rodzice, którzy nie mieli sił, żeby wyemigrować, schronić się przed wojną. Więc jednak większość deklaruje, że chciałaby wrócić. Natomiast chcę powiedzieć, że jest dużo większy wachlarz, oprócz tego, że pieniądze i konieczne pieniądze z Unii Europejskiej, one średnio wyglądają, ale o tym za moment. Dzieci mogą uczyć się zdalnie w systemie ukraińskim. Ukraińskie Ministerstwo Edukacji spisało się rzeczywiście, dało taką możliwość na różnego rodzaju platformach. Wsparcie są szkoły mniejszości ukraińskiej w Polsce. Ale oczywiście kontakt z mniejszością ukraińską, przede wszystkim z prezesem organizacji, pokazują, że rzeczywiście potrzebujemy nauczycieli. Mniejszości pomogą nam tych nauczycieli znajdować, po to by też tych nauczycieli elastycznie zatrudniać, bo my mamy dosyć restrykcyjny, skomplikowany sposób zatrudniania nauczycieli. Już jest formuła, mówiąca o tym, że jest to pomoc dla nauczyciela i już takie osoby mogą być zatrudniane.

Czyli upraszczacie. Ale ci uczniowie, którzy weszli w polską podstawę programową będą klasyfikowani na koniec roku szkolnego według jakiego klucza?

Tylko i wyłącznie polskiego. To jest polski system.

Sądzi Pani, że dadzą radę?

Do początku czerwca, zakładając, bo to jest uczciwe w stosunku do młodych Ukraińców, że oni chociaż trochę polski język znają, choćby alfabet, bo to jest dosyć skomplikowane dlatego, że wrzucenie na tak głęboką wodę dziecka, czy młodego człowieka po traumie wojennej, kiedy na przykład jest to prymus albo uczeń, który bardzo dobrze się uczy i on nagle, w związku z tym, że nie rozumie po polsku, będzie miał kłopot z rozwiązaniem zadania z matematyki i fizyki, to to jest duża odpowiedzialność dyrektora, że na to się decyduje. Na ten moment bezpieczne, uczciwe w stosunku do ukraińskich uczniów są oddziały przygotowawcze i zdalne nauczanie w ukraińskim systemie. Dla tych, o których Pan mówił, którzy będą chcieli na dłużej zostać - taka refleksja mniejszości ukraińskiej w Polsce - że jednak będą chcieli uczyć się historii ukraińskiej geografii, żeby nie zrealizować tego co che Putin. Czyli zniszczyć naród ukraiński, zniszczyć ich tożsamość. Tutaj na następną radę będę miała taką propozycję, będziemy im proponować rozwiązania polskie z całego świata, polonijne. Mamy sobotnio-niedzielne szkoły niepubliczne i podobnie będziemy chcieli organizować czy zaproponować taką organizację szkół ukraińskich przy pomocy pieniędzy z Unii Europejskiej.

Te pieniądze będą? Jeśli tak, to o jakich kwotach mówimy?

One już są zadeklarowane, tylko są skomplikowane. To jest prawie 10 mld euro, ale to są tak zwane oszczędności z kilku funduszy, między innymi z funduszu społecznego.

Czyli przesunięcie.

To są oszczędności z okresu 2014-2021. Nie dość, że one są generalnie skomplikowane, bo to wnioski, projekty i tak dalej, to jeszcze będzie trzeba szybko skumulować w jednym miejscu z różnych krajów to wszystko, co nie zostało wydane. Dlatego cieszę się, bo dziś dwóch ministrów spraw wewnętrznych Polski i Niemiec wystosowało pismo do Komisji Europejskiej, pokazując konieczność absolutnie prostego systemu, który powinien trafiać do systemu.

Mówimy tylko o edukacji, czy generalnie?

Mówimy generalnie, globalnie.

Czyli wnioski już trafiły tam, gdzie powinny trafić z polskiej strony?

Nie, nie zostały uruchomione. To nie jest tak, że my napiszemy list intencyjny. Oczywiście na Radzie Europejskiej pan premier cały czas o tym mówi, tak jak ministrowie spraw wewnętrznych Niemiec i Polski. To są skomplikowane procedury, dlatego my chcemy wyjść z tych procedur i stąd jest apel. Uprośćmy je i wtedy natychmiast pokazujecie i otwieracie te aplikacje, w której będzie trzeba złożyć wniosek na konkretne zadania. Tak już zaobserwowałam, będąc w radzie ds uchodźców - w systemie Edukacji dla NGO-sów polskich jest już siedem miliardów złotych dostępne. Ale tutaj będą potrzebne pieniądze systemowe do systemów.

Fizycznie kiedy mogą trafić do Polski?

Mam nadzieję, że lada chwila, dlatego, że każde państwo; bo to nie tylko Polska, choć my dwa miliony uchodźców przyjęliśmy, co jest ogromnym wyzwaniem, bo nie powiem obciążeniem, choć systemowo tak jest; potrzebuje tych pieniędzy teraz. Wyciągamy polskie pieniądze, ta deklaracja i decyzja jest w porządku, spodziewałabym się, żeby to było dosłownie pod koniec tego tygodnia następnego. Bo one w budżecie są po prostu.

To jest już jakiś konkret. A jak wszystkich pomieścić od września? W przedszkolach, żłobkach, szkołach, jest też kumulacja rocznika, o której się mówi od wielu miesięcy. Czy sądzi Pani, że to nawet nie jest kwestia, czy się da, bo trzeba się pomieścić, tylko jak to w praktyce może wyglądać?

To rzeczywiście wyzwanie. Mamy kumulację rocznika, ale powiedzmy jakiego rocznika - przymuszonych pięcio- sześciolatków, do tego żeby pójść do pierwszej klasy. To jest półtora rocznika. Państwo znają to moje powiedzenie: "To zostało zaplanowane i policzone". Czyli młodzież zmieści się, państwo martwią się przede wszystkim o licea, przypominam, że jak był ten podwójny rocznik, wynikający z przekształcenia gimnazjów, ponad 90 procent młodzieży dostało się do szkoły z pierwszego wyboru, to o kilka procent więcej niż wcześniej. Ale rzeczywiście nikt nie przewidział wojny, nikt nie przewidział takiej sytuacji, że będziemy mieć młodzież z Ukrainy. Dlatego pokazujemy wyjścia z sytuacji. To znaczy oddział przygotowawczy, który nie musi być w szkole, może być międzyszkolny, gminny, w domu kultury. Są już uproszczone procedury, żeby wydawać takie pozwolenia. Zachęcamy do tej nauki zdalnej, bo szacujemy, że jest 700 tysięcy przedszkolaków i uczniów. W tej chwili około 120 tys. jest w systemie. Tak, to będzie wyzwanie, ale już pokazane są możliwości, jak wyjść poza szkołę.

Dobrze, wychodzimy więc poza szkołę. Kto będzie uczyć? Jak wygląda sytuacja z kadrą?

12 tys. już mamy zdiagnozowanych nauczycieli, którzy albo mówią po rosyjsku, albo po ukraińsku. To jest podstawowa kompetencja. My też nie możemy wymagać od naszych nauczycieli, żeby szybko kończyli kursy, choć są taki uruchomione przez ośrodek rozwoju edukacji. Jak rozmawiałam z prezesem mniejszości ukraińskiej, to powiedział, że oni nam w tym pomogą. O tym będziemy rozmawiać na radzie ds. uchodźców w edukacji.  Szacuje się, że około 100 tys. nauczycieli jest co najmniej w tej grupie uchodźczej. Więc też jest taka ich sugestia, żeby jednak uznać ich kwalifikacje, żeby mogli zarabiać takie pieniądze jak polski nauczyciel. Tu toczy się dyskusja, choć proszę zauważyć, że lekarze są znostryfikowani z założenia, tak jak pielęgniarki i wykładowcy.

To zmieniamy temat. Chwilę po tym, jak wyjdzie Pani ze studia, to leci Pani do Brukseli. Czy na tych korytarzach Europy zachodniej, świata demokratycznego, nadal jest tak duża determinacja do tego, by walczyć z Rosją, nakładać kolejne sankcje? Pewnie widzi Pani, że im dalej od naszego kraju, im dalej od granicy polsko-ukraińskiej, to mam takie poczucie, jak czytam komentarze zachodnich polityków, że im dalej jest ten konflikt, tym chyba mniej mamy zaangażowania i tej determinacji, by na Putinie wywrzeć presję.

Bardzo dyplomatyczne sformułowanie. Tak, ma Pan rację, stąd też między innymi apel żony prezydenta Ukrainy, żeby nikt nie przyzwyczajał się do wojny na Ukrainie, żeby ta determinacja była. Mamy tygodnie wzmożeń, jak m.in ten, który minął. By prezydent USA, mieliśmy w Brukseli Nato, mieliśmy G7, mieliśmy Radę Europejską. Tu widzimy taką ogromną rolę dla Polaków i dla Polski i dla premiera i prezydenta. Proszę zauważyć, że naprawdę stają na wysokości zadania, właściwie codziennie inicjują wydarzenia, które mają przypominać, mają konsolidować wokół Ukrainy cały świat. Stany Zjednoczone są zdeterminowane na ten moment. Są sankcje, jeśli chodzi o węglowodory, czyli wszystko, co związane ze źródłami kopalnymi. Chcą dywersyfikować, jest zgoda, będą przywozić gaz skroplony, my to robimy właśnie od USA. Takiej determinacji nie ma po stronie świata zachodniego. Ja to przeżywam bardzo, dlatego, że jestem w komisji środowiska, gdzie pracujemy nad pakietem Fit455, którego osią był Nord Stream 2. Na razie go nie ma i słowo "na razie" się pojawia przede wszystkim w ustach niemieckich koleżanek i kolegów. Nie ma żadnej refleksji, pracujemy nad tym dalej, choć przecież nie ma Nord Stream 2 i padają takie sformułowania, że może nie deklarujmy się co do roku 2025, 2027, nie wiadomo, Rosja może się zmienić. Miałam takie spięcie z jednym deputowanym z Niemiec. Firmy nie chcą się wycofywać z Rosji, przede wszystkim francuskie. To jest też efekt kampanii wyborczej, myślę, że oligarchowie francuscy również w tej kampanii uczestniczą.

A co z Węgrami? Kilka dni temu prezydent Andrzej Duda, pytany o te stosunki i zachowanie Viktora Orbana, stwierdził też mocno dyplomatycznie, że nie rozumie takiej postawy. Czy to wszystko, co się wydarzyło w ostatnich tygodniach, ale też co się dzieje na naszych oczach, mam na myśli sytuację w Ukrainie, ale też stosunek Orbana do tego jak pomagać Ukrainie, w pewnym stopniu nie rewiduje naszego stosunku do Węgrów? Było tak przez lata, że trzymaliśmy się z nimi blisko, na tym w dużym stopniu opieraliśmy swoje sojusze. Dziś wydaje się, że Viktor Orban absolutnie idzie swoją drogą i raczej nie ma co na niego stawiać.

Myślę, że ja i Pan byliśmy liderami opinii publicznej, bo już kilka tygodni na ten temat rozmawialiśmy i przyznaliśmy, że jesteśmy tym zawstydzeni i zażenowani. Oczywiście to nie tylko Viktor Orban, ale również Niemcy, którzy mówią, że oni się nie wycofają, dlatego ,że u nich inwestycje w energie odnawialne powodowały od dwudziestu lat nie tylko wzrost cen energii, ale przede wszystkim bezwzględne uzależnienie od Rosjan, zresztą oni to mówili, oni chcieli być hegemonem energetycznym w Unii Europejskiej. Ten gaz miał doprowadzić, że będzie rozprowadzany po całej Unii Europejskiej i tak miała wyglądać Unia Energetyczna. W pozostałych krajach energetyka niekoniecznie musiała być, oczywiście wzmocniony jeszcze energetyką atomową we Francji. Tak sobie to wyobrażano, w tej chwili to już nie tylko Polska, ale sami Niemcy mówią, że trzeba odmrozić węgiel. Ja mówię zawsze to samo, że węgiel tak, ale z wychwytywaniem i pochłanianiem, dlatego, że cały czas musimy myśleć o środowisku. A żeby było jasne, w tej chwili o środowisku właściwie nikt już nie pamięta.

Pamiętam, że przy okazji naszego ostatniego spotkania, powiedziała Pani, że Polska jest zasobna i że możemy zagwarantować bezpieczeństwo energetyczne w Unii Europejskiej. Co to znaczy?

My konsekwentnie od 2015 roku przede wszystkim dywersyfikujemy swoje potencjały energetyczne. Jeszcze 3-4 lata temu, gdyby Pan miał na moim miejscu posła opozycji, byłoby taki kpienie i ironizowanie z Baltic Pipe. We wrześniu 2022, najpóźniej w grudniu, będziemy mieć właściwie bezwzględne zabezpieczenie w gaz. Nie będziemy musieli podpisywać absolutnie umowy z Gazpromem.

I w tym Pani upatruję szansę?

To po pierwsze. Ważny jest też skroplony gaz, który tez już do nas od wielu lat dociera. Ale mamy swoją energetykę węglową, która w sytuacji takiego zagrożenia energetycznego powinna być szanowana. Podczas moich wystąpień na komisji w parlamencie podkreślam - każda energia musi być szanowana, z poszanowaniem środowiska.

To co przyniosą najbliższe tygodnie, jak Pani sądzi? Mam na myśli Wasze dyskusje w europarlamencie.

Dotyczące energetyki?

Nie raczej tego, jak dalej walczyć z Rosją i Putinem.

Po pierwsze mam nadzieję, że będą wzmocnione sankcje i wszystkie luki, które wybrzmiewają w mediach, że jednak można trochę obejść. Ja osobiści rozmawiałam z prezesem Wałbrzyskiej Strefy Ekonomicznej, bo okazało się, że 10 km od mojego domu produkuje Cersanit, polska firma, która jest w Rosji. Więc też będziemy szukali różnego rodzaju form nacisku i napięcia na tę firmę. Czyli sankcje bezwzględne, upadek gospodarczy Rosji, dokończenie Swifta, czyli wyeliminowanie dwóch banków, które bezwzględnie finansują wojnę, uniezależnienie się od rosyjskich dostaw. To będzie dużo, jeśli nie bardzo dużo, bo to prawie jak broń, która ma pomóc Ukrainie.

Posłuchaj całej rozmowy:


Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.