Nie Było Grane 03/09: koncertowe King Crimson, pokręcony Gonjasufi, przed premierowy Jack White

Michał Kwiatkowski | Utworzono: 2016-09-03 16:00 | Zmodyfikowano: 2016-09-03 16:00

Wydany przed kilkoma dniami „Bugger Me” to pierwszy solowy album Sama Coomesa, muzyka znanego z portlandzkiego duetu Quasi. Na swoim debiucie, Coomes akompaniuje sobie na organach i starej maszynie rytmicznej z lat 1960. Z pozoru archaiczne instrumentarium miało wymóc na twórcy organiczne podejście do muzyki i niejako wydobyć prawdziwe emocje, splatające się z analogowymi akordami. I tak powstał materiał łączący w sobie powab prostych piosenek Suicide („Stride On”) z kosmicznymi pasażami, przywodzącymi na myśl własną impresję na temat dokonań Edgara Froese.


Sumach Eck znany jako Gonjasufi to kalifornijski nauczyciel jogi, legitymujący się hiphopową przeszłością oraz strunami głosowymi, które zostały żywcem wyjęte z aparatu głosowego Toma Waitsa, choć porównania do Captain Beefhearta też będą na miejscu. W końcu zakres jego ekspresji waha się od delikatnych zaśpiewów po zdzieranie gardła, wyczuwalne w szarpiącej się membranie głośnika.
Callus” to jego trzeci album, na który składa się wspomniany, charakterystyczny wokal oraz muzyka zahaczająca o psychodelię, triphopowy klimat, noise’owy brud, w który wplecione są sample. Bałagan? Nic z tego! Ten kolaż jest jak najbardziej przemyślany i nie jest wadą, a ogromną zaletą tej produkcji. Magia i muzyczny szamanizm („Afrikan Spaceship”) zderza się z jeżącą włosy przesterowaną gitarą i lamentującym wokalem („Carolyn Shadows”), by za moment przejść w elektroniczny, motoryczny beat („Krishna Punk”). Intrygujący i wciągający album, który mam wrażenie, świetnie komponowałby się jako ścieżka dźwiękowa do dzieł Michela Basquiata.


Stałe pozycje w Nie Było Grane? King Crimson – przed wrocławskimi koncertami słuchamy nagrań z Toronto, świeżych bo z listopada 2015 r. Poza tym The Gun Club i dyskografia tego niesłusznie zapomnianego zespołu, we wrześniu wspólnie eksplorujemy debiutancki krążek tej grupy, „Fire of Love”. A po trzecie, Frank Zappa.


Jeśli idzie o Zappę, zamykamy płytę „Over-Nite Sensation”. I tu na moment przystaniemy. Mamy bowiem pierwszą połowę lat 1970., Zappa wraz ze swoim ówczesnym składem jest w trakcie trasy koncertowej, która 22 września 1974 r. ma przystanek w helsińskiej sali Kulttuuritalo. Zespół na scenie przebywa już od bitej godziny, set powoli zbliża się do końca... Za chwilę ktoś z publiczności wrzaśnie: „Whipping Post!”. Zappa poprosi o zanucenie kilku taktów, po czym zacznie grać (trzykrotnie!), zaadaptowaną do sytuacji „Montanę”, ze wspomnianej wcześniej płyty.

Audycja Nie Było Grane czyli sludge, doom, indie, shoegaze, alternatywa, eksperymenty i proste piosenki - Radio Wrocław Kultura, w soboty od 16.00 do 20.00.

Ale ziarno zostaje zasiane, klasyk The Allman Brothers Band popłynie ze sceny w wykonaniu Zappy, i to niejednokrotnie, choć minąć będzie musiało jeszcze kilka lat. Mało tego, jest duża szansa, że za miesiąc usłyszymy ten utwór we Wrocławiu, już bez Franka Zappy co prawda, ale za to z doskonałymi muzykami, którzy wraz z nim przez lata na scenie występowali! Szczegóły oraz „Montana/Whipping Post!” już dzisiaj, tuż po 16.00!

Reklama

Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.