Osobliwa historia gąsiora, który chodził do kiosku po "Świat Mody" [SPROSTOWANIE]

| Utworzono: 2017-04-14 16:51 | Zmodyfikowano: 2017-04-14 16:51
Osobliwa historia gąsiora, który chodził do kiosku po "Świat Mody" [SPROSTOWANIE] - Fotografia z kolekcji pani Joanny Paluchiewicz. Fot. Józef Śliz
Fotografia z kolekcji pani Joanny Paluchiewicz. Fot. Józef Śliz

Pamiętacie słynny reportaż Elżbiety Osowicz o kogucie, który lubił się napić? Nawet jeśli tak, to posłuchajcie jeszcze raz, bo naprawdę warto :)

Dziś opowiemy o innej, fascynującej historii ze świata drobiu. Będzie jednak już zupełnie na trzeźwo. Rzec by można nawet - modnie. Opowieść przekazał nam Michał Hajdukiewicz, prowadzący Cyfrowe Archiwum Tradycji Lokalnej w Sobótce. 

Rzecz miała miejsce w 1958 roku w tejże Sobótce, a pan Michał ową historię opatrzył nagłówkiem następującym: A niech to gęś przyniesie! Czyli ptak chodzący po gazety

No to poczytajmy:

"Do prowadzonego ówcześnie przez panią Stanisławę Czajkowską kiosku, który stał na Placu Wolności, przybywała gęś wysyłana przez swoją właścicielkę. Za smaczny kąsek przynosiła jej egzemplarz czasopisma "Świat Mody".

Sytuacja powstała z pomysłu kioskarki oraz hodowczyni ptaków (obecnie nie znamy jeszcze personaliów osoby): pani, która zawsze kupowała "Świat Mody" zazwyczaj przychodziła po prasę w asyście gęsi, które hodowała w zagrodzie. Zmyślne kobiety wpadły na pomysł, żeby spróbować wysłać na zakupy samą gęś i... eksperyment się powiódł.

Kiosk pani Czajkowskiej był swoistym miejscem spotkań mieszkańców Sobótki. Różniący się od dzisiejszego układ przestrzenny Placu Wolności (węższe ulice, większe skwery - jako pozostałość po niemieckim systemie zagospodarowania) sprzyjał przepływowi i przebywaniu ludzi."

SPROSTOWANIE...
Jest ciąg dalszy wspomnień i sprostowanie. Do CATL zgłosiła się wnuczka pani Danuty, właścicielki bystrego ptaka. Okazuje się, że to był gąsior, a nie gęś, jak pisaliśmy. A do kiosku chodził także po inne gazety. Pasji miał zresztą więcej. Nie tylko chodził do kiosku, ale jeździł też taksówką. Na siedzeniu pasażera oczywiście... Wygląda na to, że ta niezwykła historia dopiero się rozpoczyna.

CDN

Prawda, że urocza historia? Jak informuje Michał Hajdukiewicz, ten osobliwy epizod ujrzał światło dzienne w związku z udostępnianymi przez Cyfrowe Archiwum Tradycji Lokalnej w Sobótce materiałami dotyczącymi Placu Wolności w tym mieście oraz dzięki zaangażowaniu jednej z mieszkanek.

- Inaczej pozostałby on zaklęty w albumie i w głowach już coraz mniejszej liczby świadków - przyznaje pan Michał i apeluje: - Jeśli posiadasz zdjęcia, dokumenty, druki ulotne i jakiekolwiek inne materiały związane z historią miasta i gminy Sobótka skontaktuj się z nami. Jak dotychczasowi darczyńcy, udostępnij te zasoby do digitalizacji, dzięki czemu przyczynisz się do utrwalania dziejów swojego regionu. Jeśli nie wiesz, co zrobić z takimi materiałami – nie pozbywaj się ich. Przynieś je nam.

W ostatnim czasie w Polsce działalność organizacji utrwalających dzieje swojego regionu rozwija się coraz bardziej. Dzięki temu udaje się w atrakcyjny sposób promować lokalną historię, ale także ratować archiwalne materiały od zniszczenia i zapomnienia. Cyfrowe Archiwum Tradycji Lokalnej w Sobótce działające w ogólnopolskiej sieci CATLi Fundacji Ośrodka KARTA jest jednym z takich podmiotów w naszym regionie.

A pisać, telefonować, bądź przyjść można tutaj:

Biblioteka Publiczna|ŚOKSiR
[email protected]
71/715-16-25

P.S.
Datowanie zdjęcia przeprowadzono na podstawie analizy rocznika czasopisma widocznego z lewej strony kolażu.


Komentarze (3)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~Farmer 2017-04-27 04:06:45 z adresu IP: (91.227.xxx.xxx)
Mój pies codziennie rano biega do wiejskiego sklepu, przywita i napije z kubeczka piwa z pijaczkami, zagryzie cukierkiem i wraca do domu.
~tomik22017-04-14 16:38:50 z adresu IP: (83.24.xxx.xxx)
Za moją sąsiadką chodzil gąsior po ulicy jak pies ,pilnował wózek jak ta wchodziła do firmy po zlewki . W nocy pilnował podwórka ,siedział na schodach i jak ktoś szedł ulicą to syczał .Nie wolno było dotykać furtki bo było już gęganie o godz. 1 w nocy fajny był efekt .Na pewno lepsze od psa [mniej przekupne ] Tylko był jeden warunek - w nocy musiało być zapalone światło przed wejściem do domu tam gdzie on siedział .
~zoll2017-04-14 07:49:47 z adresu IP: (107.167.xxx.xxx)
tera lata za gazetami , kosztowna ta PASJA ,współczesna GĘŚ