Zaglądamy w rubinowe oczy Kremla [ROZMOWA DNIA]

| Utworzono: 2017-05-09 15:17 | Zmodyfikowano: 2017-05-09 15:17
Zaglądamy w rubinowe oczy Kremla [ROZMOWA DNIA] - fot. Andrzej Owczarek
fot. Andrzej Owczarek

Rosjanie świętują dziś Dzień Zwycięstwa. Choć każda rocznica zakończenia Wielkiej Wojny Ojczyźnianej obchodzona jest w Moskwie niezwykle uroczyście, to sam sposób świętowania wzbudza skrajne emocje. Dla starszego pokolenia Rosjan 9 maja, to najważniejsze święto w roku. Jednak wielu tamtejszych intelektualistów przypomina, że ten okres to również zbrodnie stalinowskie, dokonane na sąsiednich narodach i własnych obywatelach. O rosyjskim świętowaniu, polsko-rosyjskich relacjach oraz tajemnicach Moskwy w Rozmowie Dnia opowiadał korespondent Polskiego Radia w Moskwie Maciej Jastrzębski.

POSŁUCHAJCIE:

Dziś w Moskwie wielka defilada - w takie dni można spojrzeć wprost w rubinowe oczy Kremla?

Można, zdecydowanie, ale trzeba mieć zaproszenie albo dziennikarską przepustkę. Dziennikarze akredytowani mogą stać tuż obok mauzoleum Włodzimierza Lenina - na nim jest specjalny balkonik, trybuna honorowa, na której kiedyś, za czasów Związku Radzieckiego, stali sekretarze, a w nowej federacji - prezydenci - witający nadchodzące kolumny wojskowe. Defilady odbywają się też w listopadzie - w każą rocznicę wyjścia ostatniej defilady wojskowej na front. Brakowało wtedy żołnierzy i by podbudować morale Stalin zdecydował, że najpierw przemaszerują przed murami Kremla i prosto z Placu Czerwonego pójdą w ostatni bój, by nie dopuścić by wojska hitlerowskie dotarły do radzieckiej stolicy.

Majowa parada to wielkie wydarzenie, które obserwowane jest przez dziennikarzy z całego świata. Na 640 korespondentów - bo tylu jest mniej więcej akredytowanych - co najmniej 300 jest na Placu Czerwonym. Najczęściej świeci słońce i jest upalny dzień, bo dzień wcześniej samoloty, z bodajże tlenkiem srebra, pojawiają się nad Moskwą, rozpraszając chmury. Wielokrotnie rozmawiałem z Rosjanami na ulicach i pytałem: "co dla was znaczy 9 maja?". Odpowiadali - to jest nasze najważniejsze święto w roku. Później rewolucja październikowa, o której coraz częściej zapominają, bo wyleciała z oficjalnego kalendarza. O tym nowym święcie, jak żartujemy - z okazji wypędzenia Polków z Kremla w 1612 - niewiele osób wie i się do niego przyzwyczaiło. Dlatego - Boże Narodzenie, Wielkanoc i Dzień Zwycięstwa - to są święta, o których wiedzą wszyscy.

Miałam okazję uczestniczyć w oficjalnych próbach parad - pytałem, po co przychodzicie? Jedna pani kiedyś mi powiedziała - to było moje marzenie od dziecka, by zobaczyć defiladę na żywo, a nie w telewizji. To dla Rosjan duże wydarzenia, które nabrało nowego wymiaru propagandowego - pokazywania światu nie tylko, że Rosja ma broń jądrową i nowoczesne czołgi, ale że jeszcze potrafi dysponować najnowocześniejszymi technologiami i co roku je udoskonala. Spikerzy na Placu Czerwonym wciąż podkreślają, że to, co dzisiaj wymyślono - ta lufa, gąsienica, ten czołg, jest lepszy niż w Chinach, lepszych niż w USA, lepszy niż w Niemczech.

Jedynym słowem - mocna tradycja świętowania, ale też duma z osiągnięć rosyjskiej techniki.

Opowiadałem o tym z przejęciem, ale...Dwa lata temu pokazano czołg zbudowany na platformie armata. To podobno - do dziś - największy czołg, z największym działem na świecie. I czołg się zepsuł, stanął pod trybuną na Placu Czerwonym. Przyjechały holowniki, też nie mogły nic poradzić. Okazało się, że to był nie przećwiczony manewr przez ekipy prowadzące próby na nowym sprzęcie. Czołgista nie potrafił uruchomić silnika, technika przerosła możliwości człowieka.

Nie bez powodu powiedziałem na początku o "Rubinowych oczach Kremla". To kolejna Pana książka. Krytycy piszą: niezmierzony badacz rosyjskiej duszy.

Cieszę się, że tak piszą, bo to zapada pewnie w pamięć. Ktoś mi powiedział ostatnio - nie masz się co wstydzić, że piszesz książki, bo już Puszkin był pierwszym na tym wschodnim rynku, który mówił, że pisanie to nie tylko frajda, ale też zawód. Ciągle podkreślam, przy każdej okazji - w rozmowach ze znajomymi i ze studentami, że nie ma czegoś takiego jak rosyjska dusza. Część ekspertów badających odcienie psychologiczne Słowian Wschodnich zapewne powie - jak to nie ma!? Wydaje mi się, że jest jedna dusza słowiańska tylko z różnymi odcieniami - polskim, urraińskim, rosyjskim, a nie dwie, trzy czy cztery różne dusze.

Książka dotyczy zagadek, które budzą zainteresowanie. My na Dolnym Śląsku mamy złoty pociąg - Moskwa jest pełna takich złotych pociągów?

Jak mówię - napisałam książkę, w której poruszam wątek zaginionego księgozbioru, który ukrył Iwan Groźny i którego do dziś nie można znaleźć, oni mówią - o, to jak wasz złoty pociąg.

Przy okazji 9 maja warto wspomnieć, że największe tajemnice to tajemnice okresu stalinowskiego i okres środkowego Związku Radzieckiego, kiedy budowano schrony, tajne linie metra, a niektórzy twierdzą - całe miasta, by w wypadku wojny atomowej czy ataku chemicznego można było kierownictwo partii i wojska, wraz z rodzinami, przenieść pod powierzchnię Moskwy, nie przejmując się tym, co stanie się z ludnością cywilną. To jest wreszcie obiekt D6 nazywany Metrem-2, także związane z tym, co nastąpiło po 9 maja 1945, czyli wyścigiem zbrojeń, zimną wojną i paranoją, w którą wpadły władze radzieckie przygotowujące centra dowodzenia pod ziemią i przewidujące, że a nuż przyjdzie im spędzić 30 lat pod powierzchnią, bo Amerykanie ich zbombardują, nie będzie można wyjść na powierzchnię, a państwo radzieckie będzie musiało przetrwać. Państwo radzieckie nie przetrwało, ale te obiekty - tak.

Nie są dostępne?

Jeszcze kilka lat temu mówiono, że ich nie ma, że to tylko wymysły diggerów, czyli tych, którzy eksplorują moskiewskie podziemia. Tymczasem są już dostępne bunkry Stalina i centrum dowodzenia obroną cywilną z czasów Związku Radzieckiego, które nagle się wyłoniły. Można do nich zjechać windą i je zwiedzać jak normalną salę muzealną.

Czego Polacy nie wiedzą o Rosji?

Nie chcę wychodzić na tego, który mówi Polakom co powinni wiedzieć, albo który uświadamia, że coś wiedzą albo czegoś nie wiedzą, chociażby z tego powodu, że sam podkreślam, że Polacy znają Rosjan jak żaden iny naród. Chyba w żadnym innym kraju nie ma tylu ekspertów od wschodu - mówią i z przymrużeniem oka i zupełnie poważnie. Zawsze się buntuje przeciwko stwierdzeniom Władimira Putina powtarzanym przez kolegów z rosyjskich mediów, że Rosjanie i Ukraińcy to jeden naród, bracia, że się świetnie znają. Uważam, że lepiej się rozumieją i nadają na tych samych falach - w różnych sferach życia społeczno-kulturalnego, najmniej w politycznych częstotliwościach - własnie Polacy i Rosjanie. Przez 1,5 wieku - w okresie zaborów - mieszkaliśmy w jednym państwie, czy nam się podobało, czy nie. Patrzyliśmy na nich przez 200 lat jak na wrogów - a wroga trzeba dobrze poznać, żeby próbować z nim walczyć. Dlatego związki polsko-rosyjskie są dużo bliższe niż związki rosyjsko-ukraińskie, już nie mówiąc o związkach, którymi się chwalą Rosjanie - na przykład z Tadżykami, Uzbekami czy Gruzinami. My, Polacy, Rosjan znamy, rozumiemy, to tylko kwestia tego, czy mamy wyczucie, by w odpowiedniej chwili z tej wiedzy skorzystać. 

A co Rosjanie myślą o Polsce i Polakach?

Młode pokolenie powie, że wie gdzie leży Warszawa, Kraków, niektórzy wspomną o Wrocławia czy Gdańsku. Jeżeli chodzi o kwestie polityczne - będą pamiętali Lecha Wałęsę, Jana Pawła II, Lecha Kaczyńskiego - tym bardziej, ze tragedia smoleńska wpisała się  w historię Federacji Rosyjskiej. Będą pamiętali - i to jest symptomatyczne - o zbrodniach dokonanych w latach 39-45 na narodzie polskim, ale już o tych wcześniejszych - niekoniecznie, bo będą odwoływali się do czasów stalinowskich mówiąc, że bardziej ucierpieli niż ktokolwiek inny. Natomiast rok 1939, napaść Armii Czerwonej czy zbrodnia katyńska są coraz częściej omawiane w programach telewizyjnych, a za sprawą filmu "Katyń" Andrzeja Wajdy, sprawa została zapamiętana i poddana dyskusji. Starsze pokolenie będzie odwoływało się do filmów które powstawały w Polsce i Związku Radzieckim, do ulubionych aktorów - czy to Barbary Brylskiej - to już symbol, czy świętej pamięci Stanisława Mikulskiego. Sam wielokrotnie dyskutowałem, z uśmiechem na ustach, czy Hans Kloss był lepszym szpiegiem od Stirlitza - okazywało się, że może nie lepszym, ale przystojniejszym - tak zawsze mówiły koleżanki. Lata 60., 70. i 80. są bardzo żywe i Polska jest ciepło wspominana. Trzeba powiedzieć też o mniej sympatycznym traktowaniu nas, Polaków, gdy Rosjanie wspominają okres przełomu - lata 90. i twierdzą, że ich zdradziliśmy, bo przystąpiliśmy do NATO, a oni chcieli, byśmy pozostawali razem w bloku wojskowym. 


Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.