Wrocławski student buduje zegar atomowy. Ma kosztować 500 zł

na podstawie materiałów Iwony Szajner z Politechniki Wrocławskiej | Utworzono: 2017-12-28 11:51 | Zmodyfikowano: 2017-12-28 11:51
Wrocławski student buduje zegar atomowy. Ma kosztować 500 zł - fot. pwr.edu.pl
fot. pwr.edu.pl

Jakub Niemczuk jest studentem trzeciego roku na kierunku Elektronika i Telekomunikacja. Działa w kole naukowym M3, działającym przy W12, w Stowarzyszeniu Entuzjastów Nanotechnologii SPENT i w samorządzie studenckim.

Elektroniką interesuję się niemalże od dziecka. Od małego coś tam sobie składałem i sprawdzałem, czy świeci – żartuje Jakub. Ciekawość z czasem zamieniła się jednak w prawdziwą pasję do nauki, którą postanowił rozwijać na Politechnice Wrocławskiej. – Najbardziej lubię projekty, zahaczające o coś takiego, co określa się jako „black magic”. Chodzi o zagadnienia, które są tak skomplikowane obliczeniowo, że tylko specjaliści z dużym bagażem doświadczenia mogą je opracowywać wystarczająco szybko - wyjaśnia.

Mam jednak świadomość, żeby osiągnąć taki etap trzeba wielu lat nauki i praktyki. Ale dzięki temu można potem pracować w jakiejś cenionej firmie, zajmującej się np. sprzętem pomiarowym i być takim czarodziejem z długą brodą, który elektronikę bierze „na węch” - dodaje student.

Na Wydziale Elektroniki Mikrosystemów i Fotoniki trafił pod skrzydła doktora Pawła Knapkiewicza. - To on podsunął mi pomysł zegara atomowego. Okazało się, że ktoś wcześniej już zaczął ten projekt, ale temat utknął. Postanowiłem więc się nim zająć - opowiada młody elektronik.

Wyjaśnia, że budowa takiego zegara to nie jest żadna nowa technologia. – Raczej nagrody Nobla za to nie dostanę – śmieje się student. Planuje jednak zrobić coś, co będzie służyło innym pasjonatom szeroko rozumianej elektroniki. Chce, aby jego projekt można było zrobić w warunkach domowych, bez wielkich nakładów finansowych.

- Zegary atomowe to niezwykle precyzyjne wzorce czasu i częstotliwości. Używane są tam, gdzie duża dokładność pomiaru ma znaczenie - tłumaczy. Dodaje, że ze wzorcami częstotliwości mamy do czynienia wszędzie, np. w zegarku czy telefonie. Jednakże wzorce mają różną dokładność. – W codziennym życiu, aby nasz zegarek „tykał”, wystarcza nam wzorzec kwarcowy. Ale jeżeli chcemy wystrzelić satelitę na orbitę, bądź używać systemu GPS, potrzeba już bardzo stabilnych wzorców częstotliwości – mówi. Dodaje, że to między innymi dzięki nim system nawigacji satelitarnej w ogóle działa. Podobnie jak w kwestii szerokopasmowych sieci komórkowych. - Gdyby nie wzorce atomowe, nigdy nie mielibyśmy tak szybkiego szerokopasmowego internetu, który zasięgiem pokrywa całe miasta.

Objaśnia, dlaczego tak jest na przykładzie wahadła od zegara, którego ruch dostraja się śrubą. – Trudno wyregulować jednak je tak, aby po milionie wahnięć utrzymywało tę samą precyzję. W kwestii zegara atomowego nie ma żadnego dostrajania, bo cały „mechanizm” opiera się zupełnie na czymś innym. Tutaj czas wyznaczany jest na podstawie pomiaru częstotliwości przejścia elektronowego w atomach różnych pierwiastków, takich jak np. rubid, cez. I to jest obecnie najbardziej stabilne źródło częstotliwości dostępne na ziemi – twierdzi Jakub Niemczuk.

Istnieją zegary atomowe dostępne w sprzedaży. Jednak są to systemy niezwykle drogie, od kilku do kilkuset tysięcy dolarów w zależności od dokładności, a ich konstrukcja stanowi tajemnicę danej firmy. – Taki wzorzec przydałby się w większości laboratoriów, aby łatwo było synchronizować aparaturę i robić precyzyjniejsze pomiary. Prowadzone są przecież eksperymenty, gdzie potrzeba dokładnie odmierzyć czas, np. przy kwantowej teleportacji, czy, bardziej przyziemnie, opracowywaniu nowego standardu telefonii komórkowej. Tam każdy błąd na poziomie nano- czy pikosekund może dać fałszywe wyniki – tłumaczy student z W12.

Jego zegar ma kosztować około 500 złotych.

Projekt składa się z lasera, kilku elementów optycznych, fotodiody i dość skomplikowanej elektroniki, która wszystkim steruje. A w centrum układu znajduje się szklana komórka próżniowa zawierająca śladową ilość czystego metalicznego cezu, dokładnie ekranowana przed ziemskim i sztucznym polem magnetycznym.

Działa to tak, że świecimy laserem przez komórkę z cezem, natężenie światła, które wylatuje z komórki, mierzymy fotodiodą. Jeżeli będziemy zwiększać i zmniejszać prąd zasilający laser, możemy wpływać na właściwości światła, które emituje. Jeżeli ta zmiana będzie zachodziła z odpowiednią częstotliwością, to światło wytwarzane przez laser stanie się „niewidoczne” dla atomów cezu w komórce, przez co więcej dotrze do detektora. W dużym uproszczeniu, będzie tak się dziać tylko dla jednej częstotliwości, ale tu już wchodzimy w zagadnienia fizyki kwantowej. Finalnie na wyjściu mamy jednosekundowe impulsy – wyjaśnia Jakub Niemczuk.

Przyznaje, że jego studia są wymagające, więc nie ma zbyt dużo czasu na realizację tego projektu. Ale udało mu się m.in. samodzielnie wysterować laser i znaleźć wiele tanich części do wykorzystywania w modelu, za które zamiast 100 dolarów zapłacił kilka złotych. Większość elementów z obudowy sam wydrukował na drukarce 3D. – W tej kwestii jestem samowystarczalny – śmieje się student.

Najdroższą częścią całego układu jest referencyjna komórka cezowa, dlatego Jakub opracowuje własną technikę produkcji komórki. Planuje zrobić to prostymi reakcjami chemicznym. A jako laureat olimpiady chemicznej posiada potrzebną wiedzę to przeprowadzania takich działań. Różne rozwiązania testuje w politechnicznym laboratorium na ul. Długiej, gdzie powstaje pracownia do tego typu badań.

Cały czas się doszkalam, ale też wykorzystuję to, co już umiem. Dla mnie to świetna zabawa, bo należę to ludzi, którzy chyba mają bzika na punkcie nauki. Czasami wygląda to tak, że próbuję coś robić wiele razy i mi nie wychodzi, ale pocieszam się, że Edison ponoć próbował tysiąc razy, zanim wynalazł żarówkę – mówi Jakub Niemczuk z koła naukowego M3.

Zdjęcia
Wrocławski student buduje zegar atomowy. Ma kosztować 500 zł - 4
Wrocławski student buduje zegar atomowy. Ma kosztować 500 zł - 5
Wrocławski student buduje zegar atomowy. Ma kosztować 500 zł - 6

Komentarze (8)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~pusia2018-01-01 18:11:26 z adresu IP: (217.99.xxx.xxx)
Powodzenia!
~niki2017-12-31 14:35:20 z adresu IP: (185.56.xxx.xxx)
Bielany Wrocławskie i Wysoka to nie jest cała gmina Panowie Policjanci. W gminie wisi mapa na ścianie do wglądu, na tych wiochach też wypada się pojawić czasem z własnej woli.
~niki2017-12-31 14:39:27 z adresu IP: (185.56.xxx.xxx)
sorki :P nie ten artykuł, gratuluje inwencji i zainteresowania Chłopaku!
~Mateusz G.2017-12-29 15:39:16 z adresu IP: (83.30.xxx.xxx)
Świetne podejście i pasja do nauki. Trzymam kciuki za pozytywny finał projektu! :)
~Anton2017-12-29 08:53:35 z adresu IP: (94.254.xxx.xxx)
~ LeHack: Sprawa z Edisonem to problem wynikający z oficjalnej nauki, a jak wiadomo to zwycięzcy dyktują podręczniki historii. Szkoda tylko, że przez małostkowość Edisona zaprzepaszczono dorobek geniuszu Tesli. Edison powinien mieć unieważnionego Nobla, a jego nazwisko powinno zostać wymazane z historii, bo przyczynił się do regresu cywilizacji. A za projekt Kuby trzymamy kciuki!
~Jakub2018-01-26 02:16:42 z adresu IP: (79.186.xxx.xxx)
Również nie pałam miłością do osoby Edisona, ale jednocześnie po latach Polibudy nauczyłem się patrzeć nieco bardzie chłodno na projekty Tesli. Spójrz na spór prąd stały- zmienny do przesyłu na wielkie odległości i obecne sieci HVDC- ostatecznie to Edison miał rację ;) Po tylu latach od okresu życia obydwu panów nie jesteśmy w stanie stwierdzić prawdy w 100% :)
~LeHack2017-12-28 13:31:11 z adresu IP: (87.204.xxx.xxx)
Ten fragment z Edisonem to wypadałoby poprawić. Przecież ten człowiek nic nie wymyślił, a jedynie przechwycił patent na żarówki od Tesli i zaczął je produkować/sprzedawać.
~Piotr2017-12-29 13:39:50 z adresu IP: (109.243.xxx.xxx)
Tesla też nie był twórcą pierwszej żarówki. Różne typy żarówek zostały opracowane znacznie wcześniej (już 40 lat przed patentem Edisona niejaki Marcellin Jobard używał oświetlenia opartego na żarzącym się włóknie węglowym wewnątrz szklanej rurki) ale w latach 30-stych 19-tego wieku elektryczności używało się wtedy tylko w laboratoriach więc nikomu nawet nie przyszło do głowy aby to patentować, bo nie było perspektyw aby to sprzedawać. Pierwszy patent na żarówkę (opartą na włóknie węglowym żarzącym się w próżni) otrzymał Brytyjczyk Joseph Swan w 1860 roku ale nie opatentował ją tylko w Wielkiej Brytanii. Patent Edisona/Tesli to dopiero rok 1879 a żarówkę jaką znamy dzisiaj (wolframowy żarnik w osłonie argonowej) to rok 1890 i rosyjski wynalazca Aleksander Łodygin. Sukces Edisona polegał nie na inwencji wynalazczej, tylko na znakomitym marketingu który polegał na tym że jedna firma robiła wszystko (elektrownie, linie energetyczne, silniki elektryczne, oświetlenie itd.) - sprzedawał w miastach nie pojedynczy produkt (na przykład tylko żarówki) ale kompleksowe i ustandaryzowane rozwiązania "elektryfikujące" lokalne społeczności (wchodził z firmą do miasta, budował elektrownię, budował sieć przesyłu, zapewniał silniki elektryczne do napędu maszyn przemysłowych, robił oświetlenie ulic itd.).