Sensacja! Zagłębie lepsze od Lecha

| Utworzono: 2010-10-17 02:59 | Zmodyfikowano: 2014-05-01 00:12

Szok? Co najwyżej niespodzianka - uśmiechał się pod nosem Marek Bajor. Trener Zagłębia nie krył radości, bo jego piłkarze w końcu zaprezentowali się naprawdę dobrze. Pokonać mistrzów kraju i to na ich własnym stadionie to wynik, którego nie spodziewał się w Lubinie nikt.

Miedziowi na zwycięstwo w pełni zasłużyli. Lech był lepszy w pierwszej połowie, ale nie potrafił tej przewagi wykorzystać. Artjoms Rudnevs i Semir Stilić jeszcze długo będą się zastanawiać jak zmarnowali swoje sytuacje w pierwszych 45 minutach. Ten pierwszy z czterech metrów trafił w Bojana Isailovicia, a drugi z sześciu metrów uderzył katastrofalnie. Dodajmy, że obaj byli w sytuacji sam na sam z bramkarzem Zagłębia.

Lubinianie bronili się mądrze, a do ataku ruszyli po godzinie gry. Sygnał dał... Jacek Zieliński. Trener Lecha zdjął z boiska Kamila Drygasa i wprowadził Joela Tshibabmbę, czyli zamienił siekierkę na kijek, bo zamiast defensywnego pomocnika pojawił się bezproduktywny napastnik. Oczywiście w założeniu miało to zwiększyć siłę rażenia. W efekcie gracze Zagłębia dostali w prezencie więcej miejsca do gry.

Szalał Szymon Pawłowski. Zagrał pierwszy raz od marca, podejmował momentami złe decyzję, podawał zamiast strzelać i na odwrót, ale stwarzał mnóstwo zagrożenia pod bramką. Znakomicie do akcji ofensywnych włączał się także Bartosz Rymianiak, który zastąpił w obronie kontuzjowanego Grzegorza Bartczaka. I to właśnie Rymaniak dał sygnał do ataku. Najpierw jego dośrodkowanie omal nie zaskoczyło Jasmina Buricia. Chwilę później bramkarz Lecha z trudem obronił strzał Pawłowskiego, a potem tylko patrzył jak Rymaniak po rzucie rożnym trafia w poprzeczkę.

Lech został zepchnięty do głębokiej defensywy. Obrońcy tylko wybijali piłkę przed siebie. Tak było w 74.minucie. Wybrali jednak źle. Mateusz Bartczak długo się nie zastanawiał. Potężnie uderzył z 28 metrów strzelając przepięknego gola. Euforia w sektorze gości, konsternacja wśród fanów mistrza Polski.

To był nokaut. Lech przestał grać, a Zagłębie wciąż nacierało. Mogło wygrać wyżej, ale strzały Dawida Plizgi i Pawłowskiego trafiły jedynie w słupek.

Gospodarzy pożegnały gwizdy, a gości zasłużone oklaski. Ostatnie pół godziny gry było w wykonaniu lubinian imponujące. I oby to był początek marszu w górę tabeli.

Lech Poznań - KGHM Zagłębie Lubin 0:1 (0:0)
M. Bartczak 74

Lech Poznań: Jasmin Burić - Marcin Kikut, Bartosz Bosacki, Ivan Djurdjević, Seweryn Gancarczyk - Semir Stilić, Dimitrije Injac, Siergiej Kriwiec (78. Jacek Kiełb), Kamil Drygas (63. Joel Tshibamba), Sławomir Peszko - Artjoms Rudnevs.

KGHM Zagłębie Lubin: Bojan Isailović - Bartosz Rymaniak, Michał Stasiak, Csaba Horvath (29. Sergio Mauricio Reina Piedrahita), Przemysław Kocot - Szymon Pawłowski, Damian Dąbrowski, Dawid Plizga, Mateusz Bartczak, Wojciech Kędziora - Mouhamadou Traore (90+3. Arkadiusz Woźniak).

 

Reklama

Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.