"Talibowie musieli zastraszać żołnierzy". Pułkownik o sytuacji w Afganistanie

Dariusz Wieczorkowski, BT | Utworzono: 2021-08-30 11:58 | Zmodyfikowano: 2021-08-30 12:38
"Talibowie musieli zastraszać żołnierzy". Pułkownik o sytuacji w Afganistanie - https://www.wojsko-polskie.pl/
https://www.wojsko-polskie.pl/

Czy świat zapomniał o Afganistanie w ostatnich latach, miesiącach?

Czy świat zapomniał? Hmm...to, co się dzieje w Afganistanie prawdopodobnie wszystkich trochę zaskoczyło i biorąc pod uwagę wysiłek, który został tam włożony, bardzo duża część społeczeństwa pewnie myśli i zadaje sobie pytanie - czy warto było. Ja z punktu widzenia wojskowego mogę powiedzieć tylko tyle, że zawsze musi nastąpić taki moment, że wojska się z danego miejsca wycofują i wtedy miejscowi biorą sprawy w swoje ręce. Z tego punktu widzenia wszystko zostało zrobione dobrze. Zostały przeszkolone resorty mundurowe: policja, wojsko. Natomiast to, co się dzieje pewnie wszystkich zaskoczyło. Takie rzeczy się zdarzają i na pewne rzeczy nie mamy wpływu.

A miejscowi chcieli tej interwencji? Liczyli na to, że obecność wojsk międzynarodowych pomoże ten kraj poukładać na nowo, bo mam wrażenie - to też raczej rzadko jest w ostatnich tygodniach wskazywane w mediach - że Afgańczycy byli i są podzieleni w tej sprawie. Być może część mieszkańców cieszył powrót Talibów.

Sądzę, że jest mały procent ludzi, których powrót Talibów ucieszył. Ja znam metody i efekty działania Talibów. To, że są podzieleni to jest normalne. Zawsze społeczeństwa będą podzielone. Jedno jest pewne - ci ludzie chcieli żyć normalnie. Afgańczycy chcieli mieć normalne, spokojne, bezpieczne życie. Kobiety i dziewczynki, które się tam znajdują, chciały mieć prawo do nauki, zawodu, pracy, głosu. Co do tego jestem przekonany w 100%, bo dwukrotnie byłem w Afganistanie, przeszło rok tam spędziłem na misjach i na własne oczy to widziałem. Rozmawialiśmy ze społecznością lokalną i wiemy, że oni nie chcą wojny. Oni wojną są zmęczeni. Jak spojrzymy w historię, to tam ciągle jakiś konflikt trwał. To jest przede wszystkim kraj, który jest bardzo podzielony pod względem etnicznym. Tam niesnaski i nieporozumienia będą, bo tam jest struktura plemienna. Nam Europejczykom jest ciężko zrozumieć, co tam się dzieje pod względem rządów. 

A jak to się stało, że Talibowie tak szybko przejęli kontrolę nad państwem?

Ja mogę się tylko domyślać, bo nie wiem w 100%. Ma na to wpływ korupcja, zastraszanie. Mogę powiedzieć z mojego wojskowego punktu widzenia - jeżeli szkoliliśmy wojska rządowe, afgańskie, to są one dobrze wyposażone. Moim zdaniem to jest proces, do którego Talibowie musieli się przygotować i poprzez zastraszenie ich żołnierzy - nie bezpośrednio, ale rodzin, najbliższych - spowodowali, że żołnierze porzucali broń i starali się uciekać. W taki sposób się to wydarzyło. Ja uważam, że gdyby siły rządowe przeciwstawiły się Talibom, to byłyby w stanie zatrzymać ten mechanizm. Życie pokazało i napisało kolejny scenariusz, który zdziwił świat.

Z czym Pan musiał się mierzyć na miejscu w Afganistanie? Jakie miał zadania i czy udało się je zrealizować?

Ja byłem w tzw. typowej bojówce. To są pododdziały, które cały czas wyjeżdżają w teren i są to zadania bojowe, ale te zadania były różne. Na początku pobytu zabezpieczałem działalność naszych saperów do "rozminowania" czyli do oczyszczania terenów po tych konfliktów, które tam się toczyły. Zabezpieczaliśmy też działalność medyczną przy okazji białych niedziel. Wyjeżdżały tam nasze służby medyczne, ratownicy, lekarze, którzy udzielali pomocy. Niejednokrotnie było tak, że w tych wioskach po raz pierwszy pojawił się lekarz, który mógł tym ludziom pomagać. Były też takie zadania jak udrażnianie dróg, żeby mógł się odbywać transport. Ja odpowiadałem za odcinek drogi między Kabulem, a Kandaharem. Dowodziłem bazą Qarabagh - taka bardzo mała baza 100 na 100 w połowie drogi między dwoma polskimi bazami Warrior i Ghazni i utrzymywaliśmy drożność, po to żeby nie było tam atakowania polskiego konwoju. Zapewnialiśmy bezpieczeństwo. Te ataki zawsze były, bo to była strefa działań wojennych. O ile na początku, jak to zawsze bywa, wszyscy z wielką euforią do wojsk koalicji podchodzili, tak potem z upływem czasu - jeśli widzieli, że ta sytuacja się nie poprawia - były grupy niezadowolone. Ale to byli przestępcy, rebelianci, którzy dążyli do tego, żeby ta władza przez Talibów została docelowo przejęta. To były moje podstawowe zadania. Były tam też inne grupy żołnierzy, które odpowiadały za odbudowę dystryktów. Jeździli w teren i pomagali budować drogi, szkoły, kopać studnie.

To zapytam inaczej. Czy Afganistan potrzebował jeszcze więcej czasu, żeby ta misja międzynarodowa trwała, czy to i tak niewiele by to dało?

Podjęcie decyzji o wyjściu wojsk z Afganistanu było przemyślane. Podejrzewam, że zostało to wszystko przeanalizowane. Być może ktoś dokonał błędnej analizy. Nie mówię tu o naszych polskich działaniach, bo my już ten teren opuszczaliśmy sukcesywnie. Uważam, że wojska rządowe Afganistanu, policja - były wyszkolone i przygotowane do tego, żeby mogły samodzielnie prowadzić tam działania. 20 lat przez które były tam wojska koalicji to początek był taki, żebyśmy udrażniali, pomagali, a potem ich szkolili. Jeździliśmy wspólnie na akcje i najpierw oni się przyglądali, jak to można robić. Potem te akcje oni prowadzili i my patrzyliśmy, czy wszystko było dobrze. Za każdym razem podnosiliśmy im poziom wyszkolenia. Uważam, że oni byli dobrze wyszkoleni i mieli też taki sprzęt, z którym mogli sobie poradzić. Oczywiście też mentalność afgańska jest taka, że oni być może w swoich oficjalnych meldunkach - mówię tutaj o afgańskich siłach rządowych - może podnosili sobie zbyt wysoko oceny, które zdecydowały, że są do wszystkiego gotowi. Powiem szczerze, czy można było być dłużej? Na pewno, ale to też koszty. Pamiętajmy o tym, że nie mogą być też ciągle siły koalicji, żeby był porządek. Sytuacja tam się w miarę stabilizowała. Moim zdaniem decyzja o tym, żeby stamtąd wyjść w jakimś stopniu była przemyślana. Natomiast uważam też, że Talibowie celowo działali i czekali tylko na wyjście sił koalicji, bo teraz czują się bezkarni. Widzimy, że mówią o prawie szariatu itd. Nie będzie tak kolorowo, że kobiety będą mogły się uczyć.

Co przed Afganistanem? Co może się wydarzyć w najbliższych tygodniach, latach?

Dialog i rozmowa pod przewodnictwem państw koalicyjnych. Myślę, że już wojska tam wjeżdżać nie będą, bo tego na siłę się nie da wprowadzić. Jeżeli sami Afgańczycy nie dojdą do porozumienia to nie wiem jak będzie. Wiem natomiast, że społeczeństwo Afganistanu chce żyć normalnie, spokojnie, bezpiecznie, bez wojny i nie koniecznie pod rządami Talibów. Ci ludzie chcą normalności. Kobiety chcą mieć dostęp do służby zdrowia, chcą się uczyć, pracować, dawać coś od siebie, żeby ten kraj się rozwijał. Ten kraj ma potencjał, naprawdę. O tym potencjale na pewno też wiedzą Talibowie i dlatego tam te walki się toczą, bo to jest też źródło ich utrzymania.

POSŁUCHAJCIE:  

cz. I

cz. II

Reklama