Turów przegrał bitwę z Prokomem

| Utworzono: 2011-03-17 11:50 | Zmodyfikowano: 2014-05-01 00:12

Po świetnym meczu PGE Turów Zgorzelec przegrał w Gdyni z Asseco Prokomem 72:73. Było tyle emocji i twardej walki, ze można by nimi obdzielić kilka ligowych kolejek. Góra byli jednak mistrzowie kraju, którzy dzięki temu prawdopodobnie zakończą rundę zasadnicza na pierwszym miejscu.

To właśnie stawka tego pojedynku sprawiła, ze mecz przypominał bardziej fazę play-off niż regularny sezon. Zespoły walczące o pozycje numer jeden stworzyly pasjonujace widowisko. Jego losy rozstrzygnęły się dopiero 4 sekundy przed końcem. Wtedy zwycięskie punkty zdobył Tommy Adams, na które Turów nie zdołał juz odpowiedzieć.

Mecz rozpoczął się jednak pod dyktando zgorzelczan. Mimo twardej i szczelnej obrony dobrze radzili sobie Konrad Wysocki i Robert Tomaszek, a gra kierował niemal cały czas naciskany Torey Thomas. Trener rywali wiedząc, ze amerykański rozgrywający nie ma wartościowego zmiennika na ławce, kazał swoim graczom przez cały czas wywierać presję na Thomasie. Mimo braku swobody lider Turowa grał bardzo dobrze. Juz do przerwy rozdał 5 asyst, a dzięki czemu zgorzelczanie utrzymywali się cały czas na prowadzeniu. Po pierwszej kwarcie przewaga wynosiła nawet 9 punktów, ale do szatni schodzili prowadząc juz tylko 34:30.

Prokom odrabiał straty mozolnie, bo także męczył się okrutnie w gąszczu obrońców. Zresztą koszykarze obu drużyn momentami fatalnie pudłowali pod presja rywala. Można było mieć nawet wrażenie, ze im trudniejsza pozycja, tym łatwiej rzucało się graczom Winnickiego. Tak było na zakończenie pierwszej kwarty, kiedy równo z syrena na palcach za trzy rzucał Wysocki, i tak było na koniec drugiej kwarty, gdy z dziewięciu metrów trafił Marko Brkić.

Gospodarze aż tak efektownie nie trafiali, ale po przerwie robili to częściej. Daniel Ewing świetnie "wjeżdżał" pod kosz, a na tablicach rządził Ratko Varda. Po trzech kwartach był remis.

W czwartej wydawało się, ze Turów osłabł, a gdy na piec minut przed koncem mistrzowie Polski prowadzili różnicą pięciu punktów wszystko wskazywało na to, ze maja juz mecz pod kontrola. Nic z tego. Wejście smoka zaliczył bowiem Michał Gabiński. Młody skrzydłowy został zignorowany przez obrońców i ukarał ich dwiema celnymi trójkami. Jedna dorzucił Thomas, który chwile później po świetnej penetracji zdobył dwa punkty i to zgorzelczanie byli w dużo lepszej sytuacji.

Końcówka była niezwykle emocjonująca. Na 7 sekund przed końcem, przy jednopunktowym prowadzeniu Prokomu, pod kosz wbiegł Thomas, oddal piłkę Gabińskiemu, a ten łatwym rzutem o deskę zdobył punkty. Tomas Pacesas poprosił o czas, a decydującą akcje świetnie rozegrał Adams zdobywając decydujące dwa punkty.

Zwycięstwo Prokomu przerwało serie czterech kolejnych zwycięstw Turowa i zarazem pozbawiło właściwie szans zgorzelczan na zajęcie pierwszego miejsca po rundzie zasadniczej. Ale mecz, choć przegrany, pokazał, ze Turów jest gotowy na walkę o medale.

Asseco Prokom Gdynia - PGE Turów Zgorzelec 73:72 (11:20, 19:14, 22:18, 21:20)

Asseco Prokom Gdynia: Daniel Ewing 15, Ratko Varda 11, Robert Witka 11, Tommy Adams 10, Filip Widenow 8, Krzysztof Szubarga 8, Adam Hrycaniuk 5, Piotr Szczotka 2, Courtney Eldridge 2, Ronald Burrell 1.

PGE Turów Zgorzelec: Konrad Wysocki 15, Ivan Zigeranovic 12, Torey Thomas 10, Michal Gabinski 8, Daniel Kickert 7, Robert Tomaszek 6, David Jackson 6, Marko Brkic 5, Bartosz Bochno 3.

 

 

Reklama

Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.