Cracovia - Śląsk 2:3

| Utworzono: 2010-08-13 21:40 | Zmodyfikowano: 2014-05-01 00:12

Argentyński napastnik miał odmienić ofensywną grę Śląska. Nikt chyba nie spodziewał się, że zacznie strzelać tak szybko. Jego dwie bramki dały wrocławianom cenne zwycięstwo. Wyjazdowa niemoc została przełamana już przy pierwszej okazji.

Spotkanie rozpoczęło się dla piłkarzy Ryszarda Tarasiewicza znakomicie. Już w 10. minucie kapitalnym strzałem z ponad 20 metrów popisał się Vuk Sotirović. Marcin Cabaj nie miał żadnych szans.

Niestety, kolejnych pięć minut to dramat Jarosława Fojuta. Obrońca Śląska najpierw interweniował tak niefortunnie, że wpakował piłkę do własnej bramki, a chwilę później w fatalny sposób wybijał piłkę w polu karnym. Ta trafiła pod nogi Piotra Polczaka, który ładnym strzałem pokonał Mariana Kelemena dając gospodarzom prowadzenie.

Potem wróciły demony. Wrocławianie po stracie dwóch bramek zupełnie przestali grać i kibicom od razu przypomniały się wyjazdowe męczarnie w poprzednim sezonie. Cracovia dominowała na boisku, a błyszczał Saidi Ntibazonkiza. Pomocnik z Burundi prezentował nieprzeciętną technikę. Piotrowi Ćwielongowi i wszystkim obrońcom Śląska jeszcze długo będzie kręciło się w głowie.

Na szczęście z przewagi "Pasów" niewiele wynikało. A Śląsk zdołał się podnieść. Głównie dlatego, że gospodarze w obronie prezentowali się słabo. Wykorzystał to najpierw Waldemar Sobota, który przeprowadził ładną akcję prawą stroną, a potem Christian Diaz, który bez trudu wykorzystał dokładne dośrodkowanie.

Cztery gole do przerwy to połowa strzeleckiego dorobku wszystkich zespołów w pierwszej kolejce ekstraklasy. Wszystko jednak wskazywało na to, że to jeszcze nie koniec.

Zgodnie z oczekiwaniami obie jedenastki ruszyły w drugiej połowie do przodu. Skuteczniejszy był na szczęście Śląsk. Znów zachwycił Diaz. Tym razem dośrodkowywał Piotr Celeban. Argentyńczyk przyjął piłkę w taki sposób, że powinno się to pokazywać na wideo wszystkim polskim piłkarzom. Z piłką przy stopie odwrócił się i po raz drugi pokonał Cabaja. Takiego napastnika w Śląsku nie było od lat.

Cracovia rzuciła się do odrabiania strat, ale wrocławscy obrońcy przestali popełniać błędy i nie rozdawali już rywalom prezentów. Szalał na całej szerokości boiska Ntibazonkiza. Ale sam nie był w stanie nic zrobić. Choć raz był bardzo blisko. Minął jak tyczki pięciu obrońców, ale w porę zablokował go Amir Spahić. Doskonałą okazję miał wcześniej Bartosz Ślusarski, ale sędzia niesłusznie uznał, że napastnik Cracovii faulował w polu karnym.

Śląsk też miał kilka okazji, bo nie ograniczał się do obrony. Ale precyzji i zimnej krwi zabrakło zarówno Sobocie, Sotirovicowi, jak i Diazowi.

Wrocławianie zaprezentowali się bardzo dobrze i wygrali zasłużenie. Oddali w Krakowie aż 21 strzałów. Dwa razy więcej od rywali. I pokazali, że klubie nikt nie rzucał słów na wiatr. Zespół miał grać ofensywnie i udowodnił to trafiając do siatki trzykrotnie.

Cracovia - Śląsk Wrocław 2:3 (2:2)
Fojut 12' (sam.), Polczak 15' - Sotirović 10', Diaz 33', 51'

Cracovia Kraków: Marcin Cabaj - Krzysztof Janus, Piotr Polczak, Marian Jarabica, Paweł Sasin - Dariusz Pawlusiński (46. Mariusz Sacha), Arkadiusz Radomski, Mateusz Klich, Saidi Ntibazonkiza  - Sławomir Szeliga (67. Marcin Krzywicki), Bartosz Ślusarski (83. Bartłomiej Dudzic).

Śląsk Wrocław: Marian Kelemen - Piotr Celeban, Jarosław Fojut, Amir Spahić, Krzysztof Wołczek - Waldemar Sobota (88. Marek Gancarczyk), Sebastian Mila, Przemysław Kaźmierczak, Piotr Ćwielong (64. Łukasz Madej) - Cristian Omar Diaz, Vuk Sotirović (74. Łukasz Gikiewicz).

Reklama

Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.