Śląsk - Legia 0:1. Zabrakło skuteczności

| Utworzono: 2010-08-21 00:40 | Zmodyfikowano: 2014-05-01 00:12

Zaledwie jeden celny strzał oddali piłkarze Legii we Wrocławiu. Wystarczyło, by skromnie pokonać Śląsk. Zespół Ryszarda Tarasiewicza na tle rywali nie błyszczał. Ale na pewno nie był drużyną słabszą.

Inne zdanie na ten temat miał po spotkaniu Maciej Iwański, który stwierdził, że Legia była drużyną zdecydowanie lepszą i wygrała zasłużenie. Rzeczywiście zespół Macieja Skorży zaprezentował się korzystniej niż w dwóch pierwszych spotkaniach sezonu. We Wrocławiu jednak nie dominował.

Śląsk od pierwszych minut rzucił się do ataku, ale zapał piłkarzy szybko osłabł. Legia broniła się mądrze, głównie za sprawą wracającego po kontuzji Dicksona Choto, który był zaporą nie do przejścia. Goście też starali się atakować, zwłaszcza, że w pierwszej połowie wrocławianie w dość łatwy sposób tracili piłkę na swojej połowie.

Legia atakowała najczęściej prawą stroną, gdzie bardzo aktywny był Manu. W Śląsku dwoił się i troił Waldemar Sobota, który nie miał żadnego respektu dla rywali, momentami ogrywając ich jak dzieci. Niestety sztuczki techniczne nie przekładały się na stwarzane okazje, choć wyglądały ładnie.

Strzelanie w środek bramki to nie jest recepta na strzelenia gola. A gracze Śląska jakby uparli się by uderzać wprost w Marijana Antolovicia. Sebastian Mila, Sobota, Przemysław Kaźmierczak i Vuk Sotirović strzelali za lekko i mało precyzyjnie.

Najlepszą sytuację w pierwszej połowie mieli gracze Macieja Skorży. Takesure Chinyama w 37. minucie świetnie przyjął piłkę, ale strzelił fatalnie.

Druga połowa była dużo lepsza w wykonaniu obu jedenastek. Mecz nabrał tempa, ale wynik się nie zmieniał. A powinien. W 72. minucie Piotr Ćwielong ładnie podał do niepilnowanego na skrzydle Sotirovicia, a ten wyłożył piłkę Christanowi Diazowi. Niestety, Argentyńczyk nie trafił z czterech metrów do pustej bramki.

Pięć minut później w ogromnym zamieszaniu w polu karnym Legii i błędzie Antolovicia, Sotirović trafił w poprzeczkę. Z trybun było słychać tylko jęk zawodu.

Rozczarowanie było jeszcze większe trzy minuty później. Maciej Rybus wykorzystał bierną postawę obrońców Śląska i zdecydował się na strzał z 18 metrów. Marian Kelemen skapitulował. To był pierwszy celny strzał Legii w tym spotkaniu! Niestety, decydujący o losach spotkania.

Wrocławianie spuścili głowy, jakby nie wierząc, że uda się jeszcze doprowadzić do remisu. Nic dziwnego, że rezultat spotkania już się nie zmienił.

Śląsk zmarnował dogodne okazje, a Legia wykorzystała jedną. Taka porażka na pewno boli.

Śląsk Wrocław - Legia Warszawa 0:1 (0:0)
Rybus 81'

Śląsk Wrocław: Marian Kelemen - Piotr Celeban, Jarosław Fojut, Amir Spahić, Krzysztof Wołczek - Piotr Ćwielong (85. Marek Gancarczyk), Przemysław Kaźmierczak (89. Łukasz Gikiewicz), Sebastian Mila, Waldemar Sobota - Cristian Omar Diaz (73. Łukasz Madej), Vuk Sotirović.

Legia Warszawa: Marijan Antolović - Artur Jędrzejczyk, Dickson Choto, Jakub Wawrzyniak, Marcin Komorowski - Manu, Maciej Iwański (89. Alejandro Ariel Cabral), Ivica Vrdoljak, Ariel Borysiuk - Miroslav Radović (46. Maciej Rybus), Takesure Chinyama (75. Bruno Mezenga).

Reklama