Legnicki strażnik miejski usłyszał wyrok

Andrzej Andrzejewski | Utworzono: 2014-09-03 15:15 | Zmodyfikowano: 2014-09-03 14:58
Legnicki strażnik miejski usłyszał wyrok - zdjęcie ilustracyjne; fot. Gregor Niegowski (Radio Wrocław)
zdjęcie ilustracyjne; fot. Gregor Niegowski (Radio Wrocław)

Strażnik usłyszał dziś wyrok: jest winny, ale ze względu na znikomą szkodliwość czynu sąd zawiesza na dwa lata wykonanie kary. Jeśli orzeczenie uprawomocni się, to funkcjonariusz straci pracę. Sędzia Aneta Podolska podczas ogłaszania wyroku nie mogła zrozumieć jak Paweł N. został strażnikiem miejskim?

- To jak oskarżony mówił co jako strażnik miejski może zrobić, za co wymierzyć mandat karny... Muszę powiedzieć, że mnie jako sędziego karnego i niejednego policjanta wypisującego mandaty mogłoby zadziwić... Te koncepcje jakie przychodziły oskarżonemu do głowy. Oskarżony nie ma kwalifikacji do pełnienia funkcji strażnika miejskiego.

Wyrok nie jest prawomocny. Obrońca już zapowiedział apelację.

Przypomnijmy, że strażnik ponad rok temu odstąpił od wystawienia mandatu wobec kobiety, która źle zaparkowała auto. W czerwcu 2013 roku legniczanka odmówiła przyjęcia mandatu w wysokości 100 złotych. Twierdziła, że nie wie do którego ze znaków ma się zastosować. Strażnik miejski wypisał mandat do połowy i... postanowił, że sprawę zakończy pouczeniem.

Komendant straży uznał, że jego podwładny popełnił przestępstwo i skierował sprawę do prokuratury. W czasie przesłuchania kobieta zeznała bowiem, że nie usłyszała formułki pouczenia. Zdaniem obrońcy Pawła Banacha, gdyby komendantowi zależało na bezwzględnym przestrzeganiu prawa, to od tamtej pory ukarałby właścicielkę auta mandatem.

- Dlaczego komendant tego nie zrobił? Bo się bał. Interwencja tak naprawdę została zakończona, zakończył ją strażnik. To że notatnik wypełnił później, nie ma znaczenia, bo to jest dokument wewnętrzny, w którym stwierdził jak zakończył interwencję - pouczając panią. Czy ona to dosłyszała, czy nie - nie ma żadnego znaczenia - tłumaczył Banach.

Podobnych wątpliwości nie miał prokurator. Oskarżyciel twierdzi, że strażnik miejski wpisał do notatnika służbowego relację z pouczenia, którego nie było. Dlatego domagał się kary 4 miesięcy więzienia w zawieszeniu. Prawomocny wyrok skazujący oznacza, że strażnik straci pracę.

- Sam oskarżony przyznaje dodatkowo, że ten notatnik służbowy wypełnił 2-3 dni po tym zdarzeniu. Strażnik miejski poświadczył nieprawdę, że zastosował pouczenia, co zgodnie z kodeksem wykroczeń miało zakończyć postępowanie w sprawie o popełnione wykroczenie - podczas mów końcowych w środę prokurator Borys Daszkiewicz wielokrotnie podkreślał, że właścicielka auta nie usłyszała słów "pouczam panią", a taki zapis znalazł się w służbowych dokumentach.

Zarówno obrońca jak i prokurator zgodnie wykluczali, by w zamian za odstąpienie od wypisania mandatu oskarżony usiłował przyjąć lub przyjął łapówkę. Adwokat domagał się uniewinnienia swojego klienta twierdząc, że gdyby w tej sprawie chodziło o bezwzględne respektowanie prawa, to do tej pory komendant straży miejskiej zdecydowałby się na ukaranie kobiety mandatem.

Reklama