Gwałciciel wyszedł z więzienia i znów zaatakował

Piotr Słowiński | Utworzono: 2014-09-25 07:02 | Zmodyfikowano: 2014-09-25 07:04
Gwałciciel wyszedł z więzienia i znów zaatakował - Fot. Creative Commons/Flickr/amlambertson
Fot. Creative Commons/Flickr/amlambertson

Boleśnie przekonała się o tym jeleniogórzanka napadnięta przez gwałciciela, który niedawno opuścił zakład karny. Miał być pod specjalnym nadzorem, ale jak się okazało, nie był.

Na wałach w Cieplicach, na wysokości osiedla Orle 26-latek z podjeleniogórskich Wojcieszyc napadł jeleniogórzankę. Zaatakował ją od tyłu, powalił i obmacywał. Kobieta krzyczała i wyrywała się. Prawdopodobnie dlatego do niczego gorszego nie doszło. Prawo takie zdarzenie kwalifikuje jednak jako gwałt. 29 maja sprawca usłyszał prawomocny wyrok - 5 lat pozbawienia wolności.

Ofiara zapamiętała dokładnie wygląd sprawcy. Prokurator Tomasz Krzesiewicz mówi, że okazał się nim mężczyzna, który w tym samym miejscu, w 2008 roku dopuścił się usiłowania gwałtu na jednej kobiecie i brutalnego gwałtu na drugiej, za co spędził za kratami 3 lata i 8 miesięcy.

Marcin G. po poprzednich gwałtach został przez biegłych uznany za poczytalnego, ale ustalili oni też, że ma osobowość dysocjacyjną i zespół uzależnienia. Jak się okazało, miał zostać objęty tzw. ustawą o bestiach, czyli po wyjściu z więzienia trafić do specjalnego ośrodka, a nie na wolność - mówi rzecznik sądu w Jeleniej Górze Andrzej Wieja:

- Sąd w Jeleniej Górze orzekł wobec niego taki środek, ale od tego wpłynęło odwołanie, a sąd apelacyjny we Wrocławiu miał wątpliwości, co do zgodności tych przepisów z konstytucją, więc wysłał pytanie do Trybunału Konstytucyjnego. Na decyzję Trybunału nadal czekamy.

Marcin G. jednak nie czekał i zaatakował. Jeleniogórska policja prowadziła w jego sprawie czynności operacyjne. Jakie? Tego nie wiadomo, bo są objęte tajemnicą państwową. Edyta Bagrowska z jeleniogórskiej komendy policji odmówiła jakichkolwiek informacji w tej sprawie. Wiadomo jednak, że jakiekolwiek działania były prowadzone, okazały się nieskuteczne. Bardziej rozmowni niż policja są mieszkańcy Wojcieszyc.

- Policja tu zaglądała i tak, i po cywilnemu – mówi jeden z mieszkańców. - Wiadomo co to za człowiek. Ja też mam córkę.

26-latek z Wojcieszyc został po napadzie na jeleniogórzankę zatrzymany, rozpoznany i aresztowany na 3 miesiące. Będzie jeszcze badany przez biegłych. Przynajmniej na razie nikogo więcej nie zgwałci.

- Może się jednak okazać, że przez trzy miesiące, na które został aresztowany sprawa ustawy o bestiach się jeszcze nie wyjaśni. Ten czas dla Trybunału Konstytucyjnego może być po prostu za krótki – mówi sędzia Wieja. Nie znaczy to oczywiście, ze Marcin G. wyjdzie na wolność. Będzie to zależało od tego czy sąd otrzyma wniosek o przedłużenie aresztu i się do niego przychyli.

Prokurator Tomasz Krzesiewicz mówi, że w tej konkretnej sprawie zapewne można by uniknąć ostatniego gwałtu, ale z drugiej strony przecież nie można nikogo karać za przestępstwa, które nie zostały jeszcze popełnione. Zarówno on, jak i sędzia Andrzej Wieja wskazują, że trzeba czekać na rozstrzygnięcie Trybunału, który może nakazać zmianę prawa, uznać je za zgodne z Konstytucją, albo nie.

- Ten temat jest bardzo skomplikowany, z jednej strony mamy ludzi, którzy swoje kary odbyli i nie można ich karać drugi raz za to samo, z drugiej bardzo często, tak jak w omawianym przypadku, sprawcy przestępstw seksualnych popełniają je ponownie. Wkraczamy jednak w problematykę praw i obowiązków człowieka – mówi prokurator.

Prawa człowieka, który wyszedł z więzienia zderzyły się jednak w tej sprawie z prawami człowieka, który został napadnięty i zgwałcony.

"Ustawa o bestiach"
To przepisy z 22 listopada 2013 r. dotyczące "postępowania wobec osób z zaburzeniami psychicznymi, stwarzających zagrożenie życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób".

W myśl tej ustawy dyrektorzy zakładów karnych mogą występować z wnioskami w stosunku do skazanych kończących karę z zaburzeniami psychicznymi, co do których istnieją opinie biegłych mówiące, że są niebezpieczni, i w stosunku do których terapia prowadzona w zakładzie karnym nie przynosi rezultatu. Mają być izolowani w specjalnych ośrodkach, a w lżejszych przypadkach obejmowani nadzorem prewencyjnym. Pierwszą osobą, która na mocy nowej ustawy jest dalej izolowana, mimo odbytego wyroku 25 lat , jest Mariusz T., zabójca czterech chłopców i pedofil. 29 kwietnia Sąd Apelacyjny w Rzeszowie prawomocnie nakazał umieszczenie go bezterminowo w zamkniętym ośrodku w Gostyninie. 

fot. Joanna Karnat/Wikipedia

Pierwszą kobietą objętą "ustawą o bestiach" jest Kielczanka Ewelina C. , która odsiedziała wyrok 6 lat za usiłowanie zabójstwa 1,5-miesięcznego dziecka. Do zdarzenia doszło w 2008 roku. Kobieta, która była w tym czasie w niechcianej ciąży, podeszła na ulicy do wózka, wyjęła niemowlę i rzuciła na chodnik. W więzieniu nadal była agresywna. Za oblanie wrzątkiem innej osadzonej skazana została na trzy miesiące pozbawienia wolności. Na razie Ewelina C. nie została umieszczona w specjalnym ośrodku. Ale jest dozorowana przez policję. Naprzeciwko bloku w którym mieszka stoi radiowóz . Funkcjonariusze przez całą dobę obserwują co się dzieje w budynku. Rzecznik Praw Obywatelskich skierowała tzw. ustawę o bestiach do Trybunału Konstytucyjnego. Irena Lipowicz doszła bowiem do wniosku, że zakładany cel ustawy: stosowanie jej do sprawców jedynie najgroźniejszych przestępstw – nie został zrealizowany, bo można ją stosować wobec każdej osoby, która odbywa prawomocnie orzeczoną karę pozbawienia wolności, wykonywaną w systemie terapeutycznym. Wcześniej tę ustawę – w pewnej części – zaskarżył do Trybunału Konstytucyjnego prezydent Bronisław Komorowski.

Reklama