Podstawówka w Stankowicach na krawędzi bankructwa

Piotr Słowiński | Utworzono: 2014-10-20 07:23 | Zmodyfikowano: 2014-10-20 07:36
Podstawówka w Stankowicach na krawędzi bankructwa - fot. Piotr Słowiński
fot. Piotr Słowiński

Są tam klasy młodsze i grupa przedszkolna. W sumie około 40 dzieci. Kłopot we tym, że choć to dopiero październik, to szkoła w Stankowicach ma kłopoty z wypłacaniem pensji dla pracowników. Placówka przynosi regularne straty, bo władze Leśnej zmniejszyły jej dotację na utrzymanie grupy przedszkolnej.

Posłuchaj relacji Radia Wrocław:

- Zamiast dotychczasowych 614 złotych i 6 groszy miesięcznie na dziecko dostajemy 330 złotych i 65 groszy – mówi dyrektor szkoły, Krzysztof Rozenbajger. - Przy większej dotacji ledwo domykaliśmy budżet, a obecnie mamy ciągłe straty.

Dyrektor uważa, że to chęć oszczędzania przez władze doprowadziła do takiej sytuacji, albo niechęć do szkoły w Stankowicach i ludzi nią zarządzających.

Rodzice uczniów i przedszkolaków ze Stankowic, Monika Lutkiewicz i Joanna Chyłek, mówią, że to mała szkoła, w której jest niespełna 40 dzieci, ale w zamian gwarantuje wszystkim bezpieczeństwo i indywidualne podejście. Co dla kilkuletnich maluchów jest nie do przecenienia.

- Chodzą tu dzieci w wieku przedszkolnym, z kilku okolicznych wsi i maluchy do klasy trzeciej – mówią. - Czują się bezpiecznie. Otwierają się na innych.

Tymczasem placówka może zostać zamknięta, bo stowarzyszeniu, które ją prowadzi brakuje już 20 tysięcy złotych na bieżące potrzeby, a przecież nadchodzi zima, kiedy znacząco wzrosną koszty ogrzewania placówki. Tyle tylko, że jak tłumaczy burmistrz Leśnej Jan Surowiec dotacja dla przedszkolaków została zmniejszona prawie o połowę zgodnie z prawem.

- Dla szkoły publicznej, prowadzonej przez inny organ niż gmina, należna jest dotacja w wysokości średniej kosztów ponoszonych przez samorząd w placówkach tego samego typu – tłumaczy burmistrz. - Mamy oddział przedszkolny w gminnej szkole Grabiszycach i to z niego wyliczamy średnią. Ta po prostu spadła w ostatnich miesiącach, bo przybyło tam dzieci. Matematyka jest jednak nieubłagana.

Tyle tylko, że prawo, jak to zwykle bywa, jest różnie interpretowane. Dyrektor szkoły Krzysztof Rozenbajger pokazuje wyroki sądowe z innych gmin w Polsce, z których wynika, że dla Stankowic dotacja powinna być wyliczona inaczej i wynosić średnią wartość wydatków samorządu na jednego przedszkolaka, a nie na dziecko z oddziału przedszkolnego w jednej szkole.

Burmistrz odpowiada, że chciałby dać tyle, ile potrzeba, ale po prostu nie może:

- Szkoła w Stankowicach jest potrzebna, więc jeśli stowarzyszenie „Niwa" nie da rady jej prowadzić, to postaram się znaleźć inne, które da radę – odpowiada burmistrz.

Krystyna Kozdrowska z zarządu stowarzyszenia, uważa, że obniżenie dotacji jest dla dzieci ze Stankowic krzywdzące.

- Apeluję o zakończenie wszelkich waśni. Dzieci ze Stankowic w niczym nie są gorsze od innych w naszej gminie i nie powinny być gorzej traktowane - mówi Krystyna Kozdrowska.

Ile powinno samorząd Leśnej kosztować utrzymanie dziecka w szkole w Stankowicach pewnie będzie musiał rozstrzygnąć sąd.

Dolnośląskie kuratorium oświaty ingerować nie może. Jak mówi jego rzeczniczka, Janina Jakubowska, ta sprawa jest wyłączną domeną samorządu. Tymczasem nauczyciele, jak wychowawczyni nauczycielka angielskiego Monika Korzeń, boją się o swoją przyszłość:

- Boję się dnia, kiedy nie będę miała z czego zapłacić rachunków – mówi – nie mogę odejść z tej pracy, bo to by oznaczało likwidację tej szkoły. Nie znajdą przecież wychowawcy i anglisty, który by mógł mnie zastąpić, szczególnie w takiej sytuacji finansowej szkoły.

Stowarzyszenie, które z wielkim trudem doprowadziło do otwarcia szkoły w Stankowicach i nie bierze od rodziców czesnego szuka wyjścia z sytuacji. Szkołę chce utrzymać za wszelką cenę. Burmistrz deklaruje, że nie może niczego więcej zrobić, ale dalsze istnienie placówki popiera. Problem w tym, że choć wszyscy są za dalszym istnieniem placówki, to bez pieniędzy ona po prostu nie przetrwa.

Reklama