RADIO WROCŁAW KULTURA: Mahsa i Marjan Vahdat (WYWIAD)

Urszula Andruszko | Utworzono: 2015-02-23 18:03 | Zmodyfikowano: 2015-02-23 18:07

Radio Wrocław Kultura - link do streamu jest dostępny TUTAJ)

Mahsa i Marjan Vahdat po raz kolejny zagościły we Wrocławiu dzięki współpracy z Teatrem ZAR przy spektaklu „Armine, Sister”. Udało mi się porozmawiać z nimi o ich doświadczeniach i inspiracjach muzycznych.

Urszula Andruszko: Mam wrażenie że muzycy z Iranu bardzo dużo czerpią z muzyki tradycyjnej. Zauważyłam, że wielu współczesnych muzyków z Iranu tworzących w ojczyźnie i na emigracji używa tradycyjnych melodii i pieśni, a także w tekstach wykorzystują fragmenty wierszy starych poetów irańskich – Hafeza, Rumiego, Ferdousiego. Dlaczego dla was tradycja jest tak ważna?

Mahsa Vahdat: Jako Iranka, kiedy patrzę na moje społeczeństwo, na moje państwo, widzę dużo rozczarowań we współczesnym Iranie. Oczywiście, mnóstwo piękna, lecz też dużo rozczarowań w życiu politycznym. Ale jesteśmy bardzo szczęśliwi ze skarbu, który mamy z przeszłości. I dlatego wciąż poszukujemy tamtych ścieżek. Piękno z przeszłości jest wciąż żywe, nie skończone. Wiersze Hafeza, Rumiego, Saadi’ego są dynamiczne, przemawiają do człowieka i do jego człowieczeństwa w każdym miejscu i czasie, w każdym państwie. Przemawiają głęboko do naszych serc. Jest wiele piękna w tych poematach, które wciąż możemy odkrywać. Sama, gdy śpiewam teksty Hafeza, a potem je odsłuchuję, odkrywam coś innego. Są bardzo dynamiczne i żywe w naszych czasach. I również ich przesłanie jest bardzo ważne i świeże dla Irańczyków teraz. Irańczycy obecnie poszukują wielu rzeczy w tym pięknie z przeszłości, tradycji, która była utrzymywana w bardzo trudnych sytuacjach. Przez wieki mieliśmy trudne momenty dla sztuki i muzyki. Ta poezja to dla nas skarb. I teraz my chcemy tworzyć własne interpretacje tych tekstów. Kontynuujemy ten cykl, ponieważ poematy Hafeza są wciąż obecne w codziennym życiu Irańczyków. Szukamy wielu rzeczy i próbujemy znaleźć wiele odpowiedzi w pięknie z przeszłości.Dzięki niemu nasze państwo może zostać ocalone.

MarjamVahdat: Życie Irańczyków już wiele lat temu było przesiąknięte literaturą. Czasami jeśli chcą podjąć jakąś decyzję, otwierają Hafeza i w jego poematach szukają odpowiedzi. I znajdują je, wierzą w nie. Klasyczna literatura jest wciąż aktualna. Wiele określeń używanych w życiu codziennym, nawet przez ludzi nie z elity, wywodzi się z literatury. Jak wspomniała Mahsa - jest jeszcze inny powód – historia Iranu powtarza się. Problemy, wyzwania Hafeza, ludzie przeżywają tak samo teraz. Mogą porównywać swoje problemy do jego. Politycy uczynili jego życie bardzo trudnym. Obecnie politycy też czynią życie ludzi w naszym kraju skomplikowanym. Jeśli chodzi o Rumiego – on miał swoje szaleństwo. Ludzie kochają go za to. Był zakochany, miał w sobie ogień. Młodzi ludzie, używając jego tekstów w muzyce pop czy w rocku, odwołują się do jego szaleństwa.

Mahsa: Czasami kiedy czytam Hafeza mam wrażenie jakby to było napisane wczoraj. Tak świeża jest jego poezja.

Używacie wierszy współczesnych poetów irańskich w swoich tekstach piosenek?

Mahsa: Tak, razem z Marjam śpiewamy teksty wielu współczesnych poetów i również pracowałyśmy z poetą. Kiedy współpracujemy z poetą, który wciąż żyje, to zupełnie inna sprawa. Czasami wyobraża sobie mnie lub Marjam i mówi słowami z naszych serc. Zna nasze wyzwania, nasze charaktery i tworzy z nich historie, która są bazą dla wierszy.

Pracowałyście ze znanymi muzykami z Zachodu. Jak na przykład Mighty Sam McClain, Tord Gustavsen z Norwegii, chór SKRUK. Jak to było pracować z ludźmi z zupełnie innej tradycji muzycznej, z muzykami współczesnymi. Czy nie było pomiędzy wami problemów z komunikacją, co was zaskoczyło w czasie tych kolaboracji?

Mahsa: Ta współpraca rozpoczęła się dla mnie i Marjam ok. 2002, kiedy brałyśmy udział w projekcie „Lullabies from the Axis of Evil” i potem w wielu projektach bazujących na dialogu pomiędzy kulturami. Pierwszy album to były „Songs from the Persian Garden”, a potem praca z Mighty Sam McClainem, jak wspomniałaś. Mój ostatni album, „Traces of an Old Vineyard” jest nagrany we współpracy z Tordem Gustavsenem i w tej ostatniej kolaboracji odkryliśmy po wielu latach, jak inaczej pracujemy i doświadczamy, i teraz wszystko dzieje się naturalnie. To niesamowite, i wynika to oczywiście ze wszystkich doświadczeń od 2002 roku. Ten rodzaj współpracy jest zawsze dla mnie bardzo ważny. Ponieważ, jeśli ludzie kontaktują się poprzez sztukę, tworzy się więź, która bazuje na godności. W ten sposób można zrozumieć, jak serca ludzi są blisko siebie. Ja z Iranu i Mighty Sam McClain z Ameryki – ale oboje przeżywamy tęsknotę, miłość, pasję, smutek, nadzieję. To był niesamowity projekt dla mnie. I sposób , w jaki został odebrany przez ludzi w Iranie – był odebrany bardzo dobrze. Wielu ludzi wiedziało o nim.



W takim rodzaju projektu doświadczam, że oprócz tego, że mam własną tradycję znajduję też nową tożsamość. Daje mi to więcej wolności w ekspresji muzycznej, nowy rodzaj ekspresji. Ja inspiruję np. muzyków z Zachodu a oni inspirują mnie. Jest to prawdziwy rodzaj komunikacji. W tej współpracy wrażliwość muzyczna bardzo się liczy. Dla mnie również. Zostałam oczywiście wykształcona na wykonawcę tradycyjnej muzyki i czerpię inspiracje z korzeni mojego kraju, z Iranu, z historii ludzi. Ale kiedy pracuję z nie-Irańczykami, np. kiedy widzę innych ludzi, przychodzą nowe inspiracje, uczę się innych tradycji, nowego rodzaju ekspresji, to niezwykle interesujące. Czasami gdy ja prezentuję piosenkę, osoba z innej kultury pracując nad nią, czuje to zupełnie inaczej. Jest wiele wspólnych elementów, ale są i kontrasty, które powodują, że muzyka jest ekscytująca, interesująca.

Powiedziałaś, że Twoja praca i współpraca z muzykami z Zachodu została bardzo dobrze odebrana w Waszym kraju i dlatego chciałam zapytać o wasz wspólny projekt „I am Eve”. Przesłaniem tego albumu było to, że kobiety są silne mimo wielu restrykcji ze strony władzy. Czy nie miałyście żadnych problemów ze względu na to przesłanie, które może być odebrane jako skierowane przeciwko politykom?

Marjam: Wszystkie nasze płyty były wydane w Norwegii i wciąż nie są legalne w Iranie. Tytuł „I am Eve” był stwierdzeniem: „jesteśmy tutaj, żyjemy, robimy co możemy, nie pozwolimy nikomu wyrzucić nas ze społeczeństwa, ponieważ stanowimy jego połowę”. Ludziom podobało się to. Wiele piosenek stało się sławnych. Była to jedna z naszych pierwszych płyt. Nie jesteśmy formalnie artystkami, jesteśmy niezależne. Jako solowe wokalistki nie możemy występować w naszym kraju. To nie dotyczy tylko muzyków. Wiele kobiet walczy i wiele osiągnęły. Pokazały, jak są silne, skuteczne. Ani restrykcje, ani zakazy w Iranie nie są w stanie zakazać im pokazywania, że istnieją.
Restrykcje wobec nas są bardzo proste – nie możemy śpiewać.

Czy miałyście jakieś problemy ze względu na waszą karierę za granicą i działalność jako ambasadorki Freemuse? Pracujecie na rzecz wolności ekspresji artystów – ale jak wygląda wasza działalność kiedy jesteście w Iranie?

Mahsa: To bardzo skomplikowane. Sama nie umiem zrozumieć zasad. Dlaczego wobec niektórych są przewrażliwieni. Nawet po tylu latach nie możemy zrozumieć systemu cenzury. Obie z Marjam wiemy, że idziemy drogą, która nie jest bezpieczna. Jest ryzykowna. Jeśli chcesz coś zmienić, musisz ryzykować. Do tej pory nie miałyśmy poważnych problemów. Byłyśmy aresztowane dwa razy i przesłuchiwane na temat tego, co robimy. Ale jesteśmy bardzo tego pewne, nie chcemy niczego zmieniać. Nie atakujemy nikogo politycznie, choć nasza działalność może być uznawana jako polityczna…

Marjam: Wszystko, co robisz w Iranie może być traktowane jako polityczna działalność. Nawet jeśli prawidłowo siebie nie okryjesz i wyjdziesz na ulicę, to też jest polityczne. Cokolwiek zrobisz, może zostać uznane za akcję polityczną. My idziemy drogą, na której chcemy zrobić najlepsze, co możemy, aby wyrazić się muzycznie, bez cenzury, ponieważ jesteśmy niezależnymi artystkami. Możemy wyrażać siebie prawdziwie, takimi, jakie jesteśmy, w sztuce i to mogą uznawać jako akcję polityczną. Nikogo nie atakujemy. Ale chcemy coś zmienić . Nie jesteśmy bierne. Nie chcę zamykać oczu. Chcę wyzwań, chcę coś robić, zmieniać, we własny sposób, krok po kroku.

Mahsa: Nie wiemy, co się stanie. Nie przywiązuję do tego wagi. Ale też jestem gotowa na wszystko. Myślę, że nic nie mogą nam zrobić. Kiedy jesteś muzykiem, muzyka robi cię nietykalnym, tworzy rodzaj kordonu bezpieczeństwa wokół ciebie. To prawda. Kiedy jesteś pewna swojej drogi, nie musisz nic zmieniać. Jesteśmy widoczne, ale gdybyśmy były widoczne w opozycyjnej telewizji czy mediach, wtedy jasno dano by nam znać, że nie tolerują takiej działalności. Ale my jesteśmy cierpliwe, ponieważ spowodowałyśmy wiele zmian, które będą miały wpływ też na następne pokolenia. To bardzo ważne: być pewnym swojej drogi. Kiedy tworzysz coś, wykonujesz swoją pracę, nie jest ważne, czy cię szykanują, czy jesteś wolny, czy w więzieniu, czy na wygnaniu, tworzysz wszędzie, zawsze. Znasz siłę twórczości, sztuki. To czyni ludzi nietykalnymi.

Marjan: Są wobec nas bierni, ponieważ nie robimy niczego złego – pokazujemy piękno Iranu. Nie możesz nic przewidzieć, ale nie sądzę, abyśmy robiły coś złego.

Mahsa: Pracujemy jako niezależne artystki. Większość naszej pracy wykonujemy za granicą. Lubię też wspierać innych ludzi. Jeśli coś robisz, dobrze przekazywać to innym. Jeśli to uczynisz, następne pokolenia będą wierzyć, że możliwe jest żyć w Iranie i śpiewać, będąc kobietą. Ważne jest dla nas, aby ośmielać kolejne pokolenia, inspirować je. Uczę śpiewu – dziewczyny przychodzą do mnie bez nadziei na śpiewanie publicznie w Iranie. Ale przychodzą, uczą się tego skarbu, ponieważ uważają, że to ważne. Czują swoją misję pielęgnowania tego skarbu z przeszłości. Mogą go przekazywać przyszłości. Bo w Iranie nie ma wspierania kultury na dużą skalę. Niezależni artyści są represjonowani. Przede wszystkim ludzie, którzy mówią o wolności, kobiety, wokaliści. Pierwszymi ofiarami zmian politycznych były zawsze muzyka i sztuka. Kino irańskie jest na świecie wybitne, irańska sztuka na świecie też, mimo zakazów. To dzieła artystów, którzy żyją w Iranie, jak i tych na emigracji. Politycy powinni wiedzieć, że nie można walczyć z prawdą. Sztuka jest czymś naturalnym, pochodzi z naszej natury, nie da się jej zahamować. Kiedy represjonujesz artystów, zyskują więcej odwagi. Jak ja i Marjan - kiedy nam mówią, że nie możemy śpiewać, gramy głośniej.

Marjan: Typową cechą dyktatur jest niezrozumienie dla artystów. Jeśli spojrzeć na historię, na okresy dyktatur, oni nigdy tego nie rozumieli. Wolny duch, wolność jest bardzo ważna dla sztuki, ale czasami cenzura czyni ludzi bardziej odważnymi, kreatywnymi. Chcą pokazywać prawdę, szukają wszelkich sposobów, aby ją pokazać, pokazać, że żyją i wciąż chcą być głośni, nawet bardziej.

Chcę jeszcze zapytać o waszą współpracę z ormiańskimi artystami. Jak to jest pracować z muzykami z innych tradycji muzycznych, którzy śpiewają pieśni modalne, liturgiczne i łączyć je z tradycyjną perską muzyką. Mówię o projekcie, którego ideą było pokazać tragedię Ormian i ludobójstwa?

Mahsa: Temat tego projektu silnie przyciąga moją uwagę – ludobójstwo. Widzieliśmy ludobójstwo w naszym państwie. Inny rodzaj - kulturowe ludobójstwo. Wyeliminowanie kobiecego głosu z publicznej obecności jest ludobójstwem. Jesteśmy ofiarami tego. I widzimy ofiary obecnie na świecie – widzimy konflikty religijne, rasistowskie, które zyskują na sile. Udział w tym projekcie ma dla mnie ogromne znaczenie. Mogę to zrozumieć i poczuć we krwi i kościach. Ten projekt był również bardzo znaczący dla nas. Sposób, w jaki rozwijałyśmy się i praca, którą wykonałyśmy w Teatrze ZAR – uczyć grupę, ale i od nich – poczuć dogłębnie i przetrawić muzykę ormiańską. Czujemy ogromną bliskość z muzyką ormiańską, kurdyjską i turecką. Jest w nich ten sam rodzaj duchowości. Nigdy się nią nie męczymy. To było dla nas bardzo inspirujące. Artysta jest bardzo wrażliwym materiałem – dzisiaj widzę ciebie, jutro coś może się stać w mojej muzyce. Pracując z taką grupą i ze skarbami, które posiada, to niezwykle wartościowe i inspirujące doświadczenie.

Marjam: Tu ludobójstwo Ormian jest tematem, ale też wiele innych rzeczy, które widzimy na co dzień w świecie. Ta ludzka głupota, która nigdy nie ma końca. To nie przeszłość, to teraźniejszość i możesz to poczuć. Oczywiście, wielu ludzi zostało wyrzuconych z Iranu ze względu na ich przekonania polityczne, na ich religię. Chciano zlikwidować ludzi, którzy byli innego wyznania, mieli inny sposób myślenia. Chcieli monoreligijnego, monoideologicznego państwa. Na tym samym polegało ludobójstwo Ormian. Że nie mogli znieść odmienności innych ludzi, ideologii, wierzeń. Chcieli tylko siebie, to bardzo egoistyczne podejście i ono ma nadal miejsce.

To samo dzieje się we wszystkich totalitarnych reżimach.

Mahsa: To samo działo się u was w państwie. I piękna jest ta solidarność polskiego teatru z tym tematem .

Marjam: Zawsze myślałam o tym, że Polska z wielką tradycją teatru i kulturą i wielkim cierpieniem w historii jest najlepszym krajem, który naprawdę może pokazać ten ból. Aby pokazać ból, trzeba go przeżyć. Polska doświadczyła tego bólu i może go pokazać.

Mahsa: Kiedy jestem w Polsce i rozmawiam z Polakami, oni rozumieją mnie bardziej niż inni Europejczycy. Ponieważ są świadomi swojej historii, tego, że jedna ideologia chciała dominować. I za każdym razem gdy przylatuję do Polski, wraca do mnie nadzieja, że tak – Iran też kiedyś może się zmienić i jestem tego pewna. Inna rzecz związana z teatrem – jak ten spektakl pokazuje gorycz i ból, to, że kobiety zawsze były pierwszymi ofiarami – w każdym społeczeństwie, pierwszą grupą, która staje się ofiarą, są kobiety – dlaczego? Jest to bardzo silnie zobrazowane w tym spektaklu. I głos kobiet jest bardzo silny.

Jakie macie plany współpracy w przyszłości z innymi artystami z różnych krajów?

Mahsa: Ja i Marjan współpracujemy wiele razem. Ostatnio wydałam album we współpracy z Tordem Gustavsenem i innymi irańskimi artystami pt. ”Traces of an Old Vineyard”, a Marjan wydała album solowy – 2 lata temu, pt. „Blue Fields”. Planuje projekt w Horasanie skupiony na pieśniach z tego obszaru. A ja nagrywam projekt a capella – tylko śpiew, w różnych miejscach. Zaczęłam w Istanbule, Oslo, potem może Polska. Ponieważ wszędzie dzieją się różne historie, pojawiają się różne inspiracje od ludzi, dla mnie bardzo ważne tworzyć te pieśni i śpiewać je a capella – ponieważ to tylko ja, bez żadnego instrumentu, całkowicie sama. Będę również kontynuować projekt z Tordem Gustavsenen, ponieważ doszliśmy do współpracy na wysokim poziomie.

Marjan: W przyszłym tygodniu lecimy do Londynu i będziemy tam grać koncert z irakijskim muzykiem grającym na oudzie. A potem jedziemy z ZAR-em do Oslo. A ja planuję jeszcze nagrać dokument na temat perskich korzeni w muzyce flamenco. Jedziemy do południowej Hiszpanii, będę tam śpiewać i filmować muzyków flamenco i na tej bazie powstanie dokument.

Dziękuję za rozmowę.

Audycja Dźwięki Świata w każdą niedzielę w Radiu Wrocław Kultura w godz. 16-20. Słuchamy muzyki współczesnej (rock, jazz, elektronika, avant-garde) inspirowanej tradycją i world music.

 

Reklama

Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.