Uratowali rozkradany księgozbiór o Dolnym Śląsku i Karkonoszach

Piotr Słowiński | Utworzono: 2015-02-24 08:03 | Zmodyfikowano: 2015-02-24 08:08
Uratowali rozkradany księgozbiór o Dolnym Śląsku i Karkonoszach - fot. Piotr Słowiński
fot. Piotr Słowiński

Działacze PTTK i pracownicy Związku Gmin Karkonoskich uratowali rozkradany i niszczony księgozbiór o Dolnym Śląsku i Karkonoszach.

W Pałacu Bukowiec powstała specjalna biblioteka - pracownia regionalna, w której znalazły się książki o historii, geografii i kulturze Dolnego Śląska. Przede wszystkim dotyczą Sudetów i Karkonoszy, ale nie tylko. Każdy może tam przyjść i szukać informacji na interesujący go temat. Książki zostały uratowane w ostatniej chwili przed zniszczeniem z dużo większego, choć niestety rozgrabionego księgozbioru.

Historia tego zgromadzonego w Bukowcu księgozbioru zaczęła się trochę jak w filmie Barei, na 11. piętrze 10-piętrowego budynku.

- Na Zabobrzu w Jeleniej Górze, na dachu wieżowca, były niezagospodarowane pomieszczenia – opowiada Andrzej Mateusiak z PTTK.

- Do tych pomieszczeń wchodziło się po dachu, bo nie były mieszkaniem a jakiś dodatkowym lokalem, wyglądającym jak mieszkanie, ale do którego nie można było nikogo legalnie zasiedlić.

Gdy kończył się PRL książki trafiły najpierw do Celwiskozy, gdzie działała silna organizacja PTTK, po zamknięciu Celwiskozy do Szkoły Górskiej Przewodników w Karpaczu, gdzie nikt nawet nie zamierzał otwierać paczek z książkami i wreszcie do liceum imienia Żeromskiego. Tam miała postać pracownia regionalna, ale nigdy nie powstała. Nie wiadomo dlaczego. Wiadomo tylko, że z księgozbioru znikały różne pozycje w czasie tych wędrówek. Prawdopodobnie było około 20 tysięcy pozycji, a zachowało się około 8 tysięcy.

- Zaginęły nie średniowieczne inkunabuły, ale czasem nie mniej cenne broszury o jakichś obiektach czy górach, wydane w kilku ledwie egzemplarzach np. w wojennych latach 40-ych XX wieku- mówi Krzysztof Tęcza, który pozostałości księgozbioru ze szkolnej piwnicy uratował i przywiózł najpierw do swojego garażu, a później do pałacu w Bukowcu.

Wśród uratowanych książek są np. relacje Mieczysława Orłowicza z pobytu w dolnośląskich górach. Tego samego Orłowicza, którego imię nosi dziś ponad 300 kilometrowy szlak Sudecki. Orłowicz nie mógł się nadziwić, że na wodospadzie Kamieńczyka każą mu płacić za puszczenie wody na wodospad, przegrodzonej wcześniej na górze deskami. Ten opis jest mocno odmienny od tego, co znamy dziś.

- Oprócz Orłowicza w pracowni można odkryć innych ludzi, Stanisława Bialikiewicza, założyciela GOPR, rotmistrza Stanisława Taczaka z Karpacza, Leszka Krzeptowskiego, naszego wybitnego przewodnika, Tadeusza Stecia – mówi Andrzej Mateusiak. - Po pond dwóch dekadach tułaczki te książki mają znów swoje miejsce. Każdy może je wziąć do ręki, przejrzeć, poszukać interesujących go treści.

Ta cała zgromadzona wiedza nie jest dostępna w Internecie, po prostu jest tylko w starych broszurach, książkach, gazetach. Witold Szczudłowski ze Związku Gmin Karkonoskich mówi, że mogła zniknąć bezpowrotnie, dlatego zdecydował się wyłożyć pieniądze na stworzenie pracowni regionalnej, która będzie uzupełniana o książki wydawane obecnie. Co ciekawe, te wydawane ostatnio dotyczą zwykle przedwojennej historii Dolnego Śląska, a ta XX-wieczna pozostaje niemal nieznana.

- Nazywamy się już Dolnoślązakami – mówi- powinniśmy więc znać nie tylko historię wielkich śląskich rodów, miast i miasteczek, ale też tę PRL-owską i najnowszą. To część naszej tożsamości.

Powstająca pracownia, którą finansuje Związek Gmin Karkonoskich, a wspierają go merytorycznie także PTTK i Książnica Karkonoska, to nie będzie muzeum, gdzie historyczne tomiska czy dokumenty są pokazywane, a dotykać ich mogą wyłącznie specjaliści.

- Pracownia otwarta jest dla każdego – mówi Krzysztof Tęcza- nawet dla turystów planujących wycieczkę i chcących czegoś więcej się dowiedzieć. Czekamy też na książki. Być może te zaginione gdzieś jeszcze są. Być może ktoś będzie sprzątał strych i nie będzie wiedział co zrobić z historycznym czy krajoznawczym księgozbiorem. Chętnie je przyjmiemy, naprawimy, zeskanujemy by je zachować dla następnych pokoleń.

Pracownia nakłada na siebie jeszcze inne cele. Chce spisywać i wydawać wspomnienia tych, którzy pamiętają Dolny Śląsk sprzed pół wieku i więcej.

Reklama

Komentarze (9)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~!:c2015-02-27 22:47:52 z adresu IP: (93.137.xxx.xxx)
tak olasz ma racje wspaniale jest ze sa ludzie ktorzy sie pasjonuja bez granic i bez korzysci materialnych
~Poszukiwacz2015-02-27 08:44:38 z adresu IP: (178.37.xxx.xxx)
O akcjach rewindykacynych po wojnie w okolicach Jeleniej Góry, Lubania, Jawora, Lwówka Śląskiego i Złotoryi, polecam niesamowite historie opisane w tych książkach: "Na tropach skarbów i depozytów Trzeciej Rzeszy" albo "Skarby III Rzeszy ukryte na Dolnym Śląsku"
~Olasz2015-02-26 19:34:37 z adresu IP: (62.141.xxx.xxx)
Dobrze, że jeszcze są ludzie z pasją :)
~mjodek2015-02-25 17:20:34 z adresu IP: (217.99.xxx.xxx)
Alleluja i do przodu, trzymam kciuki i kłaniam się nisko! Panie Krzysztofie, panie Andrzeju - róbcie swoje :) a dobro wróci do Was.
~historyk2015-02-24 13:35:35 z adresu IP: (86.107.xxx.xxx)
To może jeszcze sprowadzić dzieła, które zagrabił Wrocław? We wrocławskich muzeach, archiwach itp. wala się (bo tak to trzeba nazwać) mnóstwo BEZCENNYCH dla Regionu Jeleniogórskiego dzieł z dawnej Biblioteki Majorackiej Schaffgotschów, które po wojnie zostały wywiezione i rozproszone. Między innymi w Bibliotece Uniwersytetu Wrocławskiego. Pracownicy obchodzą się z nimi jak z makulaturą (czego sam niejednokrotnie byłem świadkiem) bo dla nich nie przedstawiają żadnej wartości. Zwykle niedostepne dla chętnych, sporo trzeba się natrudzić żeby do nich dotrzeć, przechowywane w fatalnych warunkach! Sami nie wykorzystają i oczywiście nie oddadzą prawowitym właścicielom (prędzej zniszczą) - typowe podejście psa ogrodnika. Te instytucje nie mają nic wspólnego z ochroną dóbr kultury!
~No cóż2015-02-24 17:31:09 z adresu IP: (78.30.xxx.xxx)
Wrocław zawsze był największym pasożytem na Dolnym Śląsku i jeszcze długo będzie.
~emigrantka2015-02-24 15:52:25 z adresu IP: (79.197.xxx.xxx)
przykre to co piszesz, i niema komu sie tym zaintereowac ....?
~Paweł2015-02-24 10:34:23 z adresu IP: (217.153.xxx.xxx)
~Jacek Jakubiec2015-02-24 09:26:41 z adresu IP: (95.41.xxx.xxx)
Bardzo zacna i bardzo cenna inicjatywa!