Na ratunek zapomnianej Polonii (POSŁUCHAJ)

Piotr Słowiński | Utworzono: 2015-04-17 07:12 | Zmodyfikowano: 2015-04-17 07:25
Na ratunek zapomnianej Polonii (POSŁUCHAJ) -

Wielu mieszkańców powiatu bolesławieckiego ma przodków wśród repatriantów z Bośni, więc postanowili pomóc tym Polakom, którzy w Bośni zostali. To zapomniana Polonia. Polonia bez praw, często bez dróg w wielu miejscowościach. W Bolesławcu trwa zorganizowana przez powiat dwudniowa konferencja o losach Polonii z Bośni. 

Historia zaczęła się 120 lat temu, kiedy około 11 tysięcy polskich chłopów z Galicji i Bukowiny otrzymało w Bośni do wykarczowania las i możliwość założenia własnego gospodarstwa. Po II wojnie światowej większość ich potomków, w sumie około 18 tysięcy ludzi, wróciła do Polski i znalazła nowe domy w powiecie bolesławieckim. Nie dali się podzielić czy rozproszyć. Osiedlili się właściwie wszyscy w jednym powiecie. I tak Grabašnica stała się Tomisławiem, Nowy Martyniec – Gościszowem, zaś mieszkańcy Gumjery stworzyli Ocice.

Część jednak została w Bośni i właściwie na lata słuch o nich zaginął. Bo z w czasach PRL nikt z Polski nie mógł do Polaków w Bośni pojechać. - Kiedy delegacje przyjeżdżają dziś z Polski, to ci starzy ludzie robią się znowu dziećmi, które czekały na spełnienie marzeń i się doczekały - mówi ze łzami w oczach Polka z pochodzenia, choć nie mówiąca po polsku Maria Buganik.

Starosta bolesławiecki Dariusz Kwaśniewski był w Bośni, odwiedzał polskie domy. Jak mówi, są tam polskie wsie, w których zepsuł się wodociąg i nikt go nie naprawił więc nie ma wody, gdzie droga kończy się 3 kilometry prze kościołem.

W pomoc Polakom zaangażował się katolicki biskup Franjo Komarica, który zasłynął w czasie wojen bałkańskich sprzeciwem wobec czystek etnicznych, za co był nawet nominowany do Nagrody Nobla. Także dzięki jego wsparciu niektóre sprawy idą do przodu. - Bośniaccy samorządowcy zadeklarowali, że problemy rozwiążą - mówi starosta. - Na nas jednak spada ciężar przypomnienia bośniackim Polakom naszego języka, odtworzenia więzi z Polską i pomocy starszym ludziom, którzy tam zostali .

- My nie chcemy pieniędzy – mówi Bogoljub Ristić-Božo, który ma również polskie korzenie. - Chcemy spotkań z polską kulturą, chcemy by nasze dzieci i wnuki miały szanse nauczyć się polskiego, chcemy zbliżenia z Polską.

Andrzej Krawczyk ambasador Polski w Bośni i Hercegowinie mówi, że starsi Polacy, którzy w Bośni zostali, choć żyją w Europie, to w istocie w innym świecie niż my. - Są takie domy ludzi starszych, w których nawet kuchnie wyglądają jak z jakiegoś skansenu, gdzie nie ma niczego nowoczesnego, a ludzie używają starych tłuczków czy moździerzy – mówi.- Przedmioty, które w Polsce jako nieprzydatne chowamy gdzieś po strychach, tam by mogły służyć przez wiele lat. Taka pomoc jest potrzebna. Trzeba też ratować cmentarze, nie jednorazowo, ale stale. Często ich resztki są ostatnimi pamiątkami po dawnych miejscowościach.

- Cały czas byliśmy zwróceni na Wschód, czy na Polonię amerykańską – mówi Marek Sadowski, potomek reemigrantów z Bośni – a o bośniackiej nie pamiętał nikt. Dlatego powinniśmy ich wspierać.

Bośniaccy Polacy nie mają nawet Karty Polaka, jak nasi rodacy ze wschodu Europy. I wcale nie jest oczywiste, w jaki sposób to zmienić - przyznaje Minister Spraw Zagranicznych Grzegorz Schetyna. - Ustawa reguluje, że Kartę Polaka mogą mieć ludzie z byłego Związku Radzieckiego – mówi – tu mamy do czynienia z inną sytuacją, ale postaram się zająć tą sprawą. Dlatego zresztą przyjechałem do Bolesławca.

Coś się jednak ruszyło. Dzieci z Bośni przyjadą na wakacje do Bolesławca. Do Bośni pojedzie pomoc. Potomkowie Polaków także to dostrzegają. - Czujemy się bardziej Polakami – mówi Maria Buganik- Przez długi okres Polska o nas zapomniała. Byliśmy zagubionymi synami, ale teraz czujemy się synami odnalezionymi.

Reklama