W co gra Libertas? (Blog Eurowyborczy)

| Utworzono: 2009-05-18 16:15 | Zmodyfikowano: 2014-05-01 00:12
W co gra Libertas? (Blog Eurowyborczy) -

Media chętnie mówią i piszą o Libertasie jako o ruchu "antyunijnym", czy "eurosceptycznym". Powodem jest jego sprzeciw wobec Traktatu Lizbońskiego.

Gdy jednak wczytamy się w deklaracje samego Libertasu, zrozumiemy, że te etykietki są nieporozumieniem. Wszak ruch Declana Ganleya jest jak najbardziej za Unią Europejską. W dodatku chce ją wyposażyć w "silny traktat" o charakterze konstytucji!

Z tej perspektywy Libertas jawi się raczej jako ruch prounijnych fundamentalistów, atakujących Traktat Lizboński z pozycji nie narodowych (jak sugerują media), a europejskich.

Ale co w takim razie robią w Libertasie (i jego otoczeniu) politycy wywodzący się z LPR, czy różnych europejskich ugrupowań kojarzonych z tzw. skrajną prawicą? Może więc deklaracje programowe ruchu Ganleya to tylko wyborczy PR, skrywający prawdziwą, antyunijną twarz Libertasu?

A skoro tak - to co u boku Ganleya robi Lech Wałęsa?

Tych zagadek jest sporo. Nakładają się na nie plotki o rzekomych związkach Ganleya z amerykańskimi służbami specjalnymi. I taka oto enigmatyczna zapowiedź od dłuższego czasu widniejąca na stronie ruchu: "W ciągu nadchodzących tygodni, na stronie Libertas zostanie opublikowany program wyborczy".

No właśnie: co będzie w tym programie?

Zwracam jednak uwagę na mantrę uparcie powtarzaną przez Libertas: "powiedzmy NIE Traktatowi Lizbońskiemu". Kto interesuje się Europą, widzi, że proces ratyfikacji Traktatu de facto utknął. I że coraz bardziej aktualne staje się pytanie o to, jaka jest ewentualna alternatywa dla tego dokumentu.

Można przypuszczać, że upadek Traktatu Lizbońskiego pogrąży unijne elity w smutku i intelektualnej niemocy. Wygra pogląd, że UE nie wypracuje nowego projektu konstytucji przez najbliższych 10-20 lat.

I może o to właśnie chodzi Ganleyowi. Wszak to on dziś chyba najgłośniej formułuje alternatywę dla Traktatu Lizbońskiego. Cytuję za stroną Libertasu:

"Europa potrzebuje silnego Traktatu. Traktatu, który jest czytelny i w swej formie dostępny, dla każdego obywatela UE, i który każdy obywatel będzie mógł zaakceptować w referendum. Stworzenie zwięzłego i czytelnego Traktatu, nie dłuższego niż 25 stron, wydaje się być jedynym słusznym rozwiązaniem. Musi być to również traktat, który zachęci ludzi do zapoznania się z jego treścią, a co więcej pełnym jej zrozumieniem i akceptacją".

Czy zatem kampania do Parlamentu Europejskiego jest tylko wstępem do kampanii na rzecz nowego traktatu konstytucyjnego? Czy jest możliwe, że za pół roku okaże się, że Traktat Lizboński padł, a Libertas jest jedyną siłą polityczną, która ma nową, świeżą propozycję dla UE?

Reklama