Bogusław Linda w Radiu Wrocław

| Utworzono: 2016-10-27 08:41 | Zmodyfikowano: 2016-10-27 08:41
Bogusław Linda w Radiu Wrocław - fot. Andrzej Owczarek
fot. Andrzej Owczarek

Dlaczego wrocławska impreza jest ważna? Dlaczego warto w niej uczestniczyć?
Myślę, że dlatego, że jest trochę dziwną imprezą, w której aktorzy oceniają aktorów. Proszę sobie wyobrazić, ile zdrowia, męki i nerwów kosztuje aktora darowanie nagrody koledze, którego uważa się za dużo mniej zdolnego niż ten aktor, który daje nagrodę.

I zawsze jest rywalem...
I zawsze jest rywalem. To boli, podejrzewam

To jest to wyrzeczenie.
Tak.

W tym roku z Platynowymi Szczeniakami odjadą z Wrocławia: Magdalena Zawadzka i Jan Englert. To nagrody festiwalu za wybitne osiągnięcia w aktorstwie filmowym. Jan Englert, gdy odbierał to wyróżnienie, powiedział: ,,Sześćdziesiąt lat. Ponad sto filmów. A to moja pierwsza taka nagroda". Czy polscy aktorzy są niedoceniani?
Nie wiem, ale jeśli chodzi o Janka to przyznam szczerze, że byłem w szoku. Myślałam, że dostał już ze sto nagród i jak usłyszałem to wyznanie, to spadłem z krzesła.

To rzeczywiście zaskoczenie. Może aktorstwo jest trochę niedocenione i ten festiwal trafia w bardzo dużą niszę.
Wydaje mi się, że nasi aktorzy są jednymi z najlepszych na świecie. Są świetni i powinni wygrywać wszystkie nagrody. Niestety, jest sprawa języka. Język polski nie jest tak ulubionym językiem jak angielski, rosyjski czy hinduski.

Francuzi z tym walczą.
Francuzi z tym walczą, ale nie wygrają. Są skazani na porażkę, będą musieli mówić po angielsku.

My też od czasu do czasu mówimy w filmach po angielsku i to jest przyjemne.
My też, tylko z innym akcentem. Z jakimś okropnym akcentem. Podobno jesteśmy bardzo śmieszni jak mówimy polsko-angielskim.

Trudną zagrać dramatyczną rolę?
Tak, dlatego musimy grać rosyjskich szpiegów, albo polskich emigrantów. Oprócz Seweryna, który nauczył się francuskiego fantastycznie i angielskiego, i który grał, i gra w Comedie-Francais. Co jest naprawdę olbrzymim sukcesem, nieprawdopodobną rzeczą, nieprawdopodobną pracą, którą on wykonał. Ale to tylko Seweryn potrafi.

A czy Bogusław Linda czuje się docenionym aktorem?
Tak, oczywiście, że tak.

A co ceni sobie najbardziej w swojej filmografii?
Nic.

Nie było takiej pozycji?
Nie.

Myślę, że nie jest łatwo zorganizować takie spotkanie ludzi w środowisku, w którym jednak każdy trochę gra na siebie. I taki festiwal nie jest łatwy w organizacji, prawda?
Nie jest łatwy w organizacji, ale za to jest bardzo wdzięczny. Wszystkie osobistości, osobowości kina, każda z tych postaci zasługuje na co najmniej jedną książkę i jakby zjazd tych wszystkich modeli, którzy się tutaj raptem zjawiają, to wielka przygoda.

Intelektualna? A może wielkie wyzwanie też?
I humorystyczna również.

Ale to nie tylko zjazd, bo w przypadku Festiwalu Aktorstwa Filmowego odbywają się też warsztaty dla młodych ludzi. Czego Ci młodzi ludzie chcą się uczyć, a co powinni umieć, jeśli poważnie myślą o tym, żeby zostać aktorami?
Młodzi ludzie nie muszą wiele umieć, muszą mieć po prostu tylko pasję, chęć na przygodę w życiu, która jest dosyć ciężką przygodą. To nie jest łatwy zawód, ale jeśli się zdecydują, jeśli w to wejdą, to będzie ich bolało przez całe życie.

A chętnie się uczą?
Bardzo chętnie. W tych zawodach każdy uważa, że ma buławę generalską w plecaku i każdy uważa, że będzie najlepszy, bez tego nikt by nie startował do tego zawodu. To że jeden na stu wygrywa, to tylko podnosi temperaturę rywalizacji.

Mówi się, że aktorstwo to zawód dla wrażliwców o bardzo mocnych nerwach. Trzeba być bardzo twardym żeby w tym środowisku przetrwać?
To prawda.

Nigdy nie byłem aktorem, ale myślę, że trzeba mieć życie, które się normalnie prowadzi, bo aktorstwo nie powinno być jednocześnie całym życiem.
Tutajmoże się Pan trochę mylić. Bo dla większości aktorów życie to teatr, film itd. itd., a nie życie obok. Patrząc na koleżanki i kolegów widzę, że ich celem i głównym punktem w życiu jest aktorstwo. Co nie wiem, czy jest dobre, ale tak to wygląda.

Jeżeli jest pasja i miłość do tego zawodu, to tylko pozazdrościć.
Niech sobie kochają.

Aktorstwo to również sztuka bardzo trudnych wyborów, czasami jedna rola może zaważyć na dalszej karierze. W roku 2000 rozmawiałem z Januszem Gajosem, który miał wówczas alergię na Janka Kosa z "Czterech Pancernych". Czy Panu, któraś z ról ciąży?
Nie ciąży.

Z Franzem Maurerem też czuje się Pan w porządku?
Nie mam żadnego problemu.

Bo zagrał Pan w dziewięciu w filmach, w których kreował Pan twardego bohatera. Taki dyżurny twardziel polskiego kina to był Bogusław Linda. Czy w filmie "Pitbull. Nowe porządki" Pan trochę wraca do tego twardziela?
Myślę, że tak. Nie czarujmy się, dlatego Patryk Vega mnie obsadził, żebym zagrał znowu twardego faceta. Myślę, że jeśli publiczność przyjęła taki mój wizerunek, no to ok - trzeba to powtórzyć.

Krytycy mówili, że jako jednemu z niewielu aktorów udało się Panu przeskoczyć pokolenia.W latach 80. wiele filmów, w których brał Pan udział, trafiło na półki - stały się kultowe. I grał Pan tam zupełnie innego bohatera niż w latach 90., i trafił Pan do zupełnie innego pokolenia. To rzadko zdarza się aktorowi. Potrafi Pan to wytłumaczyć , jak to się stało?
Tak, potrafię. Filmy wybiera zawsze publiczność, jeżeli zmienia się świat wokół nas, to zmienia się publiczność, zmienia się gatunek filmowy. Jeśli w latach 80. grałam inteligenta z Ursynowa...

Z jakimiś rozterkami.
Chociaż już wtedy grałem w "Gorączce" bandytę - taki epizod, to potem przyszedł czas na Włodka Pasikowskiego i zmieniła się publiczność. To ona decydowała, co mamy robić dalej i co grać.

A teraz w kinach kolejne pokolenia tej publiczności, i ona stanie przed wyborem, no bo z jednej strony ,,Pitbull" i Babcia, a z drugiej Władysław Strzemiński w ,,Powidokach" Andrzeja Wajdy. To dwie skrajnie różne postaci.
Absolutnie tak. Miałem tego pełną świadomość, zwłaszcza, że robiłem to w zasadzie z dnia na dzień, zmieniając postać - kiedy skończyłem Babcię zacząłem Strzemińskiego.

Nie było problemu z tym przełączeniem się?
Nie, była to przygoda.

Wrocław w życiu Bogusława Lindy - epizod czy ważne miejsce?
Och nie... Wrocław jest bardzo ważnym miejscem na mojej mapie życiowej. Tutaj mieszkałem, tutaj kochałem się w pięknych kobietach, tutaj grałem...

Dolnoślązaczki - podkreślmy - są najpiękniejsze.
Najpiękniejsze.

A to musi Pan powiedzieć jeszcze raz.
Nie potrafię, bo ze wzruszenia głos mi się łamie. Kobiety z Wrocławia są najpiękniejsze na świecie.Choćby tylko po to, warto tu przyjeżdżać.

Odwiedza Pan stale to miejsce. Czy Wrocław się zmienił w Pańskim odbiorze?
Wrocław się zmienia. Wrocław pięknieje. Ja mieszkałem w Trzonolinowcu, więc pamiętam te okolice "trójkąta", zaczynającego się od Trzonolinowca i idącego dalej. Pamiętam knajpę ,,Pod żubrem", która, zdaje się, była na rogu. Teraz tych klimatów już nie ma, ale za to są odnowione kamienice. Niektóre miejsca są naprawdę przepiękne.

Zupełnie nowy, jak się spojrzy, prawda?
Tak

A czy zupełnie nowy będzie przyszłoroczny Festiwal Aktorstwa Filmowego? Jeżeli jesteśmy w Europejskiej Stolicy Kultury, to może by docenić też aktorów europejskich. Zróbmy europejski festiwal!
Na razie spróbujmy zrobić polski festiwal, bo trochę nas tutaj nie dopieszczają sponsorzy. Będziemy się zwracali do władz marszałkowskich, żeby nam pomogli.

Żeby jeszcze mocniej podkreślić wagę polskiego aktorstwa i jego rangę?
Zdecydowanie. Zwłaszcza, że warto.

Warto być aktorem?
Nie ma się czego wstydzić.

Reklama

Komentarze (3)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~Komentarz został usunięty2016-10-27 23:49:45 z adresu IP: (37.47.xxx.xxx)
Komentarz został usunięty
~Komentarz został usunięty2016-10-27 23:48:09 z adresu IP: (37.47.xxx.xxx)
Komentarz został usunięty
~eMKa2016-10-27 13:53:32 z adresu IP: (78.10.xxx.xxx)
Taka trochę kompromitacja dla autora wywiadu. Andrzej Seweryn grał w narodowym teatrze Francji "Comedie-Francais" , a nie w jakiejś komedii "Francois" .