W poszukiwaniu nowego - MENT Lublana Festival

Urszula Andruszko | Utworzono: 2017-02-09 11:00 | Zmodyfikowano: 2017-02-09 11:00

Skupiona wokół redefiniowania tradycyjnej muzyki sevdah, która po wojnie wróciła do łask i zyskała nadzwyczajną popularność oraz wokół odtwarzania i powielania muzyki czasów świetności Jugosławii czyli jugo-rocku. Zastanawiający zaczął być dla mnie fenomen braku nowej, odkrywczej muzyki. Na scenie muzycznej Bośni i Hercegowiny powstała pewna luka - pomiędzy tym, co było popularne w latach ‘70 i ‘80 a turbo-folkiem, którego słucha pokolenie 2000. Luka wydrążona przez wojnę. Aby to zrozumieć, musiałam wyjechać na obrzeża byłej Jugosławii, do kraju, który zawsze był pomiędzy - pomiędzy Bałkanami a Austrią - do Słowenii. Bo aby zrozumieć, trzeba czasem spojrzeć z dystansu.

Okazją i powodem do tego wyjazdu stał się festiwal MENT Lublana prezentujący nowe nurty w muzyce słoweńskiej oraz zagranicznej. Różnorodnością i eklektyzmem przypominał mi wrocławski festiwal Asymmetry. Również pod względem zaskoczeń i nietypowych połączeń gatunków muzycznych serwowanych przez artystów mógłby zostać porównany do festiwalu organizowanego przez lata przez wrocławski klub Firlej.

Oczy na ten fenomen otworzył mi Darko z uznawanego za najbardziej kontrowersyjny zespół słoweński Matter!. Darko urodził się w Sarajewie, ale jak wielu, gdy zaczęła się ta okrutna i wyniszczająca wojna - wraz z rodziną - wtedy jako mały chłopiec - uciekł. Po wojnie wracał tu wielokrotnie, już jako muzyk. Jako DJ grał w popularnych klubach na niezależnych imprezach neurofunk i drum and bass. Ale od kilku lat scena undergroundowa zaczęła zanikać. Jednym z niewielu miejsc, które ostały się jako prezentujące otwartość i odcinające się od tradycyjnego i konserwatywnego widzenia rzeczywistości, jest klub Kino Kriterion, gdzie w ostatni weekend stycznia odbył się festiwal filmów LGBTI Merlinka. Zaskakujące jak wielu odbiorców przyciągnął. I jak wielu mundurowych musiało pilnować obiektu i okolic, aby publiczność mogła czuć się bezpiecznie.

Jak wyjaśnił mi Darko - brak patrzącej w przyszłość muzyki, poszukiwania i odkrywczości na bośniackiej scenie muzycznej i utknięcie w muzyce lat 90-tych to wynik sentymentalizmu za latami, które zostały Bośniakom wyrwane przez wojnę. W Bośni nie było lat 90-tych. Odtwarzanie i wariacje na temat muzyki sevdah, która została praktycznie zapomniana, a teraz jest motywem przewodnim i nie znika z nadajników radiowych, to element budowania tożsamości Bośniaków. Stąd też zwracanie się ku i miłość do muzyki tureckiej oraz wzrost religijności.

“Słowenia jest na granicy - między Austrią a Bałkanami. Każdy Słoweniec musi rozwiązać ten konflikt tożsamościowy, bycia na granicy dwóch światów. “

Tak moje wątpliwości co do bałkańskości Słowenii rozwiewał Iztok z zespołu Širom - zespołu, który rozpoczął dla mnie festiwal MENT i był zarówno powodem, dla którego odwiedziłam Lublanę w tym czasie. Metelkova - alternatywna przestrzeń wycięta w mapie miasta o typowej austro-węgierskiej architekturze - to miejsce, które przypomina berliński Kreuzberg. Ściany pokryte graffiti, stara karuzela, rzeźby wykonane z materiałów z odzysku. I tłumy ludzi, przemieszczających się z klubu do klubu. Jak czuć tam Bałkany, które dla mnie kojarzą się z tradycyjnością i z zabawą raczej przy rytmach wygrywanych na instrumentach dętych blaszanych czy jak w przypadku Bośni - z nieodłącznym śpiewaniem sevdalinek po kilku kieliszkach rakiji?

Muzyka zespołu Širom to z jednej strony mnogość instrumentów - zachodnio-afrykańskich i tych własnoręcznie wykonanych przez Samo - a zatem i automatyczne skojarzenie z inspiracjami rytmami z tego kontynentu, z drugiej - pozostawanie pod wpływami regionów, o zupełnie odmiennym klimacie, w których wyrastali trzej członkowie bandu. Słowenia jest krajem maleńkim, który można przejechać z najbardziej oddalonych od siebie punktów w cztery godziny, ale niezwykle zróżnicowanym. Jak mówili Ana, Iztok i Samo - ich muzyka to mieszanka melancholii z nizin, zabawy z terenów górskich i mistyki z wybrzeża…

Co sprawiło, że hip-hopowe trio Matter! uznane zostało za najbardziej kontrowersyjny zespół Słowenii? Taki, który się kocha albo nienawidzi? Zabawa formą i cechami przypisywanymi konkretnym społecznościom. Połączenie powierzchowności macho, którą cechuje się subkultura imigrantów z Bałkan nazywana przez miejscowych čefur, z charakterystyką mieszkańców małej miejscowości, z której pochodzą, ludzi lubiących chodzić w góry i jodłować.

Młodzieńcza energia tego zespołu, podejmowanie tematów egzystencjalnych tak typowych dla okresu wchodzenia w dorosłość (natura ludzka) oraz hipsterski image w jednej chwili przypomniał mi zyskujący popularność polski skład Bitamina. Również obracanie się wokół tematów lokalnego podwórka i posługiwanie się wewnętrznym slangiem to to, co łączy oba składy i sprawia, że świat, który tworzą przyciąga jak magnes.

Słowenia to kraj mały, o powierzchni zaledwie 20 tys. km2, ale kipiący od muzyki nowej, poszukującej. Scena improv i eksperymentalna jest bardzo silna - mogliśmy się o tym przekonać podczas koncertu orkiestry Olfamoštvo trzeciego dnia festiwalu. Dziesięcioosobowy skład muzyków spotykających się regularnie na różnych warsztatach muzyki improwizowanej zaprezentował popis ustrukturalizowanego szaleństwa. Uporządkowanego chaosu. Realizujący wizję Jurija Andruchowycza słoweńskiej sceny eksperymentalnej - Olfamoža A.K.A. Andrej Fon. Którego album solowy pt. Hupam, da ste dobro wydany nakładem wytwórni ZARS skupiającej śmietankę alternatywnej sceny słoweńskiej został uznany za najlepszy album roku 2015 przez najpopularniejsze krajowe radio Radio Študent.

Więcej na temat muzycznych odkryć podczas festiwalu MENT Lublana w najbliższej Pocztówce na antenie Radia Wrocław Kultura i na blogu http://dzwiekiswiata.blogspot.ba

Reklama

Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.