Piotr Babiarz gościem Rozmowy Dnia Radia Wrocław [POSŁUCHAJ]

| Utworzono: 2017-07-04 07:37 | Zmodyfikowano: 2017-07-04 09:00
Piotr Babiarz gościem Rozmowy Dnia Radia Wrocław [POSŁUCHAJ] - fot. archiwum radiowroclaw.pl
fot. archiwum radiowroclaw.pl

Czy wrocławski Czerwony Krzyż uczestniczył w kampanii samorządowej Prawa i Sprawiedliwości? Według relacji dziennikarzy Gazety Wrocławskiej, pracownicy PCK mieli roznosić ulotki Jerzego Gierczaka, dyrektora PCK, w 2014 roku kandydata do sejmiku dolnośląskiego. Zapytaliśmy o to za chwilę, bo Piotr Babiarz, szef wrocławskich struktur PiS, był gościem Rozmowy Dnia Radia Wrocław. 

POSŁUCHAJCIE:

Według relacji dziennikarzy Gazety Wrocławskiej, Jerzy Gierczak, dyrektor dolnośląskiego oddziału PCK, miał prosić swoich podwładnych, by podczas kampanii do sejmiku wojewódzkiego w 2014 roku, rozdawali jego ulotki wyborcze. Czy Pan coś wie na ten temat?

Nie. Pierwszy raz słyszę, by kampania wyborcza była robiona siłami Polskiego Czerwonego Krzyża. Dementuję również, że pracownicy PCK przez jeden dzień roznosili moje materiały wyborcze podczas kampanii parlamentarnej w 2015, o czym donosi Gazeta Wyborcza. Nikogo z tej organizacji nie prosiłem wówczas o pomoc. To są wyłącznie pomówienia.


Faktycznie, w artykule pojawia się Pańskie nazwisko. Ale relacja odnośnie pana dyrektora Gierczaka jest dość szczegółowa. Nie niepokoi to Pana jako szefa struktur partii, do której należy?

Po pierwsze, pan Jerzy Gierczak nie był w strukturach Prawa i Sprawiedliwości okręgu wrocławskiego. Po drugie, na wniosek pani minister Anny Zalewskiej - szefa struktury wałbrzyskiej - został zawieszony w prawach członka PiS. Po trzecie, jestem zniesmaczony tym, że próbuje się mnie wmontować w sieć dziwnych powiązań pomiędzy polityką a Polskim Czerwonym Krzyżem, nie zauważając mojej dotychczasowej, wieloletniej działalności dla PCK. 

Dziennikarze twierdzą, że była to prośba jednoznaczna z poleceniem służbowym. Gdyby ta informacja się potwierdziła, to jak Pan ją oceni? 

Nie byłem świadkiem tej sytuacji i nie wiem jak to zostało przekazane. Jesteśmy wolnymi ludźmi i każdy ma prawo zaangażować się w dowolną kampanię wyborczą. Pytanie tylko, czy było to rozliczone finansowo, wykazane jako wolontariat czy może praca dodatkowa.

Czarne chmury wokół PCK zbierają się od paru tygodni. Prokuratura bada doniesienie, że 600 tysięcy złotych, zamiast do PCK, trafiło na konto firmy Hutor. Dodatkowo, 17 tysięcy złotych z tej kwoty, zostało przelane na prywatne konto Jerzego Gierczaka. Jest Pan członkiem zarządu PCK - nic Pan na ten temat nie wiedział? 

Ja mam czyste sumienie. Kiedy tylko dowiedzieliśmy się o sprawie, pan Jerzy Gierczak, na własny zresztą wniosek, został zawieszony w prawach członka naszej partii. Firma Hutor funkcjonowała poza strukturami PCK od 2015 roku. Jestem członkiem zarządu okręgowego od kwietnia 2016 roku i ani poprzedni ani obecny zarząd nie wiedziały o tych nieprawidłowościach. My zawsze opieraliśmy się na sprawozdaniach finansowych oraz merytorycznych, które przedstawiają nam księgowość i pracownicy PCK. Powiem więcej: z tych dokumentów wynikało, że wrocławskie PCK wreszcie staje na mocnych finansowo nogach, choć jeszcze 10 lat temu wieszczono nam upadek. 

Rozmawiał Pan z, byłym już, dyrektorem Gierczakiem, na temat tego prywatnego konta, założonego na jego nazwisko?

Nie rozmawiałem. Złożyłem wniosek do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa w sprawie. Nie pokazuję osoby podejrzanej, nie rozstrzygam czy i kto popełnił wykroczenie. Wewnątrz Polskiego Czerwonego Krzyża tych pieniędzy w ogóle nie było widać. One ewentualnie do nas nie dotarły, a my, jako zarząd, zwyczajnie nie mogliśmy o tym wiedzieć. Tej kwestii dotyczy zawiadomienie i będę prosił nawet Prokuratora Generalnego, by objął nadzorem to postępowanie. 

Czy ten temat jakkolwiek był poruszany podczas sobotniego kongresu PiS? 

Nie Panie Redaktorze. Ja się nie wypieram, że znam Jerzego Gierczaka od czasów studiów, czyli dwadzieścia lat. Wiele lat pracowałem dla Polskiego Czerwonego Krzyża, wcześniej jako pracownik, niech koledzy ocenią moją pracę. Od roku jestem jednym z pięciu członków zarządu okręgowego PCK. Każdy z pozostałych członków tego zarządu powie Panu, że nie mogliśmy wiedzieć o tej sprawie. 

Odejdźmy więc od tematu PCK. Europoseł Kazimierz Michał Ujazdowski, były polityk PiS, mówił niedawno w naszym studio: "Mirosławę Stachowiak-Różecką, byłą kandydatkę z ramienia PiS na prezydenta Wrocławia, dotyka dzika walka personalna, a konflikt jest prymitywną walką polityczną". Jak rozumiem miał na myśli Pana konflikt z panią poseł? 

Myślę, że pan europoseł jest ostatnią osobą, która może oceniać sytuację wewnętrzną w PiS. Przypomnę, że on wielokrotnie zdobywał mandaty dzięki PiS i dwa razy opuszczał nasze ugrupowanie. Nigdy nie zanegowałem potencjalnej kandydatury pani Stachowiak-Różeckiej. Zawsze mówiłem, że powinniśmy wybrać osobę, która daje nam największe prawdopodobieństwo zwycięstwa w wyborach samorządowych w 2018 roku. Wydaje mi się, że tego kandydata ogłosimy jesienią i na przełomie roku komitet polityczny zaakceptuje to nazwisko bądź nie. Chcemy przedstawić obiektywny potencjał tej osoby, bo przecież musimy zdobywać wyborców nie tylko wśród twardego elektoratu PiS. 

Zmienił się szef klubu PiS, bliski współpracownik pani Stachowiak-Różeckiej - Marcin Krzyżanowski. Pojawił się też wniosek tej dwójki polityków o odwołanie wiceprezydenta Macieja Bluja za sprzedanie Sląska Wrocław, który to wniosek został, delikatnie mówiąc, nieprzychylnie przyjęty przez partię. Być może stąd ta opinia posła Ujazdowskiego?

Po pierwsze to klub decyduje, kto jest jego szefem i najwyraźniej relacje między radnymi a dotychczasowym szefem nie układały się dobrze. Ja tą sytuację, jako szef partii, akceptuję i mam nadzieję, że się ona niedługo uspokoi. Poza tym oczekuję, że wszyscy członkowie naszej partii, akceptujący nasz program, będą konsultować swoje wystąpienia i inicjatywy. Szczególnie w przededniu kampanii samorządowej. Każda nasza wypowiedź jest przez dziennikarzy oceniania, więc chciałbym, żebyśmy byli jedną drużyną, a nie zbiorowiskiem gwiazd, które grają wyłącznie na siebie. 

A propos Śląska Wrocław: najpewniej już już jutro Rafał Dutkiewicz podejmie decyzję komu sprzedać klub. Mamy dwóch kandydatów - Amerykanina Deana Johnsona i Grzegorza Ślaka. Czy ta sprzedaż to dobry pomysł? 

Sprawa Śląska Wrocław nie jest czarno-biała. Jako gmina z jednej strony nie chcemy finansować klubu, a z drugiej strony nie chcemy pozbywać się udziałów. Musimy się zdecydować i tę decyzję pozostawiam radnym. Podejrzewam, że będziemy jeszcze na ten temat dyskutować. 

Pan jest po której stronie dyskusji? 

Generalnie jestem za sprzedażą udziałów, ale najpierw chciałbym poznać warunki szczegółowe umowy. Poza kwestiami finansowymi, również pomysł na przyszłość Stadionu Miejskiego, bo magistrat od wielu lat nie ma koncepcji na działalność tego obiektu. 

Reklama