ZRJ w Lądku Zdroju

Lądek Zdrój w czasie ferii pokazuje, że choć daleko mu do alpejskich szczytów - to pojeździć można nie gorzej niż w Chamonix, a po nartach odpocząć w spa przyjemniej niż w szwajcarskim Davos.

W sobotę 21.01 zajrzeliśmy do Lądka Zdroju. Przed południem jeździliśmy nieco po tamtejszych stokach, sprawdziliśmy na czym polegają profilowane stoki i jak
małym Kubusiom idzie na kubusiowej polanie narciarskie ABC.

Po południu, gdy nieco zmarzliśmy zajrzeliśmy do "Zdroju Wojciech", by skorzystać z kąpieli i zabiegów spa. Wymasowali poobijane na stokach kości, a potem nakarmili i uprzyjemnili pobyt. To oferta nie tylko dla "uprzywilejowanych dziennikarzy" - za 106 zł można wykupić całodobowy pobyt na nocleg, basen i śniadanie z karnetem na cały dzień szusowania po stoku w Stacji Lądek.

Można zazdrościć tym, którzy wybierają się na narty do Austrii czy Szwajcarii albo Włoch. Bo tamtejsze trasy zjazdowe i nowoczesna infrastruktura zachęcają do wygibasów na stokach, a mocne słońce daje dużo ciepła tak potrzebnego w czasach mroźnej zimy. Tymczasem Lądek Zdrój chyba wpadł na pomysł, jak taką namiastkę stworzyć.

Z jednej strony nieznany ośrodek, bo przecież, gdzie Lądkowi do Szklarskiej czy Karpacza. Ale to można przekuć na sukces. Bo tabuny narciarzy zwykle wiedzionych sławą, bądź wyobrażeniami na temat miejscowości omija te mniej znane szerokim łukiem, a nie ma nic gorszego niż tłok na stoku. W Lądku nie ma
więc dzikich tłumów, są za to nieźle przygotowane stoki. Część z nich została specjalnie wyprofilowana, nie ma też możliwości, że jak na Nosalu zjedziemy raz, a potem będziemy się kurować na oddziale ortopedycznym.

Wyciąg, a właściwie trzy wyciągi znajdują się na wysokości 600m. Różnica poziomów między początkiem, a końcem stoku wynosi 120m. Od części zdrojowej Lądka Zdroju, ośrodek oddalony jest ok. 300m - to nie bez znaczenia, bo w czasie sobotniej wizyty Zimowego Rozkładu Jazdy zajrzeliśmy również do części zdrojowej. Ale o tym za chwilę.

W Lądku mamy trzy wyciągi, które nie cierpią na podstawową "ułomność" polskich stacji narciarskich - starość. To nowoczesne wyciągi: orczykowy renomowanej
firmy Doppelmayr o przepustowości 1200 os/h, długości ok. 600m. wyciąg talerzykowy firmy Elster o przepustowości 800 os/h, długości ok. 400m. i na dodatek wyciąg talerzykowy znakomitej firmy Bachleda o przepustowości 750 os/h, długości ok. 350m. Trzy wyciągi i trzy trasy zjazdowe - dwie z nich dla narciarzy początkujących (niebieskie) oraz jedna dla bardziej wymagających (czerwona).

Co ważne, gdy zimową pora robi się ciemno - przy wyciągach zainstalowano sztuczne oświetlenie o łącznej sile 15 KW, więc kto lubi klimatyczne nocne wariactwo na stokach - w Lądku znajdzie spełnienie.

Dzieciaki - dla nich przygotowano Kubusiową polanę - tu uczą się jeździć, tu poznają nie tylko płużenie, ale i podstawy szusowania. Łagodne stoki wybaczają
błędy, które na początku zdarzają się każdemu.

Nie ma śniegu - to nie problem - jest aż 9 punktów z armatkami sztucznego naśnieżania rozmieszczonych na wszystkich trasach. Aby trasy były przygotowane perfekcyjnie do szusowania, na stoku pracuje ratrak Kassbohrer TB300.

Nie masz nart - to też nie kłopot. Na miejscu jest stosunkowo tania wypożyczalnia, która spośród 200 rodzajów nart i wiązań dobierze najodpowiedniejsze. Kto poczuje wilczy głód albo wielbłądzie pragnienie może wpaść do położonej w pobliżu mikrogospody. Kto ma ochotę na większe co-nieco może zajrzeć do Lądka.

Tak zrobiliśmy my w sobotę w czasie Zimowego Rozkładu Jazdy. Do 14 śmigaliśmy na nartkach z naszą satelita po stokach, a na obiad i rozgrzewkę w basenie
skoczyliśmy do Zdroju Wojciech.