Recenzje Iana Pelczara: Hobbit: Bitwa Pięciu Armii ***

Jan Pelczar | Utworzono: 2015-01-02 10:11 | Zmodyfikowano: 2015-01-02 10:26

Właściwie każda istotna postać dostaje swoje pięć minut - często w zwolnionym tempie, niekiedy z magiczną aurą, bądź retrospekcją. Oczekiwania były ogromne - nowy "Hobbit" pobił rekord otwarcia w polskich kinach. Pierwszy weekend wyświetlania to ponad 693 tysiące widzów. I kto mówił, że w Polsce nie opłaca się wprowadzać filmu w święta? "Bitwa Pięciu Armii" nadawała się na rodzinne wyjście do kina, oferując spojrzenie na batalię o dzieje świata, wypełniające standardy filmu familijnego.

Najgorsza jest pierwsza godzina. Z rzezi mieszkańców miasta na jeziorze "wymontowano" jakiekolwiek drastyczne ujęcia, opowiadając o starciu ze Smaugiem w polifonicznym stylu kina katastroficznego. W napięciu mamy trwać do ostatniego naprężenia cięciwy w zaimprowizowanym naprędce łuku. Tyle że, nie trwamy. Efekty wizualne sprawiają w pierwszych sekwencjach wrażenie, jakby czekały na premierę od czasów "Drużyny pierścienia", a historyjka bohaterskiego czynu i przebiegłego złoczyńcy zaaranżowana została z dużą dozą przewidywalności. Podskoczyć z emocji bądź zdziwienia w tej części "Hobbita", to jak przestraszyć się trzasku zamykanych drzwi na teatralnej farsie.

Kiedy Peter Jackson mógł najbardziej rozwinąć swoją wyobraźnię, wydłużając do pełnego metrażu historię, która u Tolkiena zajęła zaledwie kilka stron, wówczas scenariuszowo zawiódł najbardziej. Licytacje dotyczące skarbu zamkniętego w Samotnej Górze, krasnoludzko-elfie spory i zbliżające się z dalekiego planu demony końca świata, rozciągnięto w mało oryginalny (za to bardzo kiczowaty) sposób do szeregu nudnych sekwencji, które już gdzieś kiedyś widzieliśmy. Bez względu na to, czy z udziałem ludzi, stworów, czy superbohaterów.

Wymęczyć się warto dla tytułowej bitwy. Starcie pięciu armii przebija nawet rozmach realizacyjny batalistycznych scen "Gry o tron". I przypomina, że krytyka wszelkich niedociągnięć jacksonowskiej drugiej trylogii, odbywa się w porównaniu do trzech części "Władcy pierścieni", tego samego autora. Innymi słowy - twórcy filmowych adaptacji prozy Tolkiena sami sobie zawiesili poprzeczkę. Wysokość pokonali teraz w scenach akcji, przypominających rozliczne gry komputerowe. Analogie i porównania reprezentanci "pokolenia długich kciuków" przytaczać mogą garściami.

Najlepiej z "Bitwy Pięciu Armii" zapamiętam biegnącego po kruszących się stopniach Legolasa oraz pojedynek rozegrany na krach lodowych. W tych scenach było już tyle fantazji i napięcia, że na argument "już to gdzieś widziałem" mogłem i chciałem pozostać głuchy. Na maraton sześciu filmów ze Śródziemia, mimo swojej niechęci do dwóch ostatnich części "Władcy pierścieni" i większości ostatniego rozdziału "Hobbita", też się pewnie kiedyś zdecyduję.

Reklama

Komentarze (6)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~Majja2015-01-02 21:54:31 z adresu IP: (89.78.xxx.xxx)
A jak dla mnie film był świetny - odsłania prawdę o człowieku, który dał owładnąć się chciwości. I rewelacyjna rola Freemana!
~Hobbit2015-01-02 19:56:39 z adresu IP: (109.200.xxx.xxx)
cały film za FREE ---> scut.co/XLy
~dexter20142015-01-02 20:02:17 z adresu IP: (37.157.xxx.xxx)
Dzięki wielkie!!!!!!
~Goldi2015-01-02 16:57:54 z adresu IP: (31.61.xxx.xxx)
Nie zgadzam się z autorem recenzji, moim zdaniem to najlepsza część trylogii. Wartka akcja, świetnie spajające z WP wątki, oraz najlepsza filmowa bitwa jaką widziałem, efekty specjalne nie drażnią, w końcu to fantasy. Warto było obejrzeć i chętnie zobaczę wersję rozszerzoną.
~ada2015-01-02 13:51:25 z adresu IP: (31.61.xxx.xxx)
Genialnie to wszystko wyszło! Bitwa pieciu armiii naprawdę godnie zamyka trylogię hobbita :)
~xxx22015-01-02 10:34:03 z adresu IP: (194.11.xxx.xxx)
Szkoda czasu na te glupoty.